Lokowanie produkcji w odległych krajach zawsze budziło wiele wątpliwości. Teraz ten model biznesowy się rozpada – mówi Dominika Bettman.
DGP
Czego biznes potrzebuje? Czy te rozwiązania, które są na stole, wystarczą?
Spójrzmy najpierw, co się dzieje wokół. Pojawiają się pierwsze wskaźniki ekonomiczne, jak PMI w strefie euro, które mówią o skokowych spadkach w produkcji czy zamówieniach. Jest to związane m.in. z brakiem materiałów, ograniczeniem w dostępie do pracowników i oczywiście zaostrzaniem wymogów kwarantanny. Szok przeżywa sektor usług, ale sektory produkcyjne też mają ogromne trudności. Widzimy, że zamykane są kolejne zakłady, gospodarstwa wstrzymują się od konsumpcji – wyraźnie widać to na rynku FMCG. Jako pracodawcy zabiegamy o życie i zdrowie naszych pracowników. Jesteśmy przedsiębiorcami w społeczności, którą też chcemy chronić. Chcemy też chronić krajową gospodarkę przed zapaścią. Są elementy spójne w tych dwóch dążeniach. To zadanie przerasta możliwości jednej firmy, organizacji pracodawców, związków zawodowych czy nawet rządu. Potrzebujemy współdziałania wszystkich interesariuszy.
A konkretnie?
Czynnik czasu jest najważniejszy. Według badań Konfederacji Lewiatan 47 proc. firm deklaruje zwolnienia w ciągu trzech tygodni, jeśli nie otrzyma pomocy. Odraczanie czy odkładanie w czasie zobowiązań pracodawców nie przyniesie efektów, ponieważ część firm po prostu stanęła. Już dziś 55 proc. ankietowanych przedsiębiorstw ocenia swoją sytuację jako bardzo poważną. W najgorszej sytuacji są małe i średnie przedsiębiorstwa, zwłaszcza te zorientowane na jednego odbiorcę, na jeden bardzo konkretny rynek. Jeśli on się zamyka, dla takiego przedsiębiorcy jest to całkowita katastrofa. Posłużę się trzema podstawowymi postulatami, które sformułował Lewiatan, a które wspiera Siemens jako firma członkowska. Po pierwsze, abolicja wszelkich danin publicznych co najmniej do 1 lipca. I tu powracam do motywu ważnego z punktu widzenia przedsiębiorców, że nie chodzi o przesuwanie w czasie, ale o zaniechanie pobierania przede wszystkim podatków i składek ZUS dla wszystkich firm dotkniętych skutkami wirusa. Po drugie, dofinansowanie wynagrodzeń. Tu propozycja dotyczy połowy przeciętnego wynagrodzenia wraz ze składkami na ubezpieczenia społeczne dokładnie w czasie, gdy firma notuje przestój. I wreszcie po trzecie, uwolnienie środków zgromadzonych na kontach VAT, przyspieszenie zwrotu VAT.
Coś jeszcze?
Kolejnym postulatem jest zapewnienie pracownikom zasiłku chorobowego w przypadku zwolnień oraz w czasie objęcia ich kwarantanną z powodu wirusa. Chodzi o to, by nie obciążać firm obowiązkiem wypłaty wynagrodzenia przez pierwsze 30 dni, w których ta praca nie jest świadczona. Następnie odroczenie wejścia nowej matrycy stawek VAT do końca 2020 r.; obecnie specustawa zakłada odroczenie tylko do 1 lipca. To bardzo trudne do wdrożenia, bo część pracowników jest nieobecna, mamy skutki kwarantanny i pracy zdalnej. Nie wszystkie czynności da się wykonywać zdalnie. I coś, co dotyka wszystkie te firmy, w których potrzebne są orzeczenia lekarskie i medycyna pracy. Postulujemy wydłużenie ważności orzeczeń lekarskich i odstąpienie od badań medycyny pracy. Do tego umożliwienie kontynuacji zatrudnienia dla cudzoziemców. Z punktu widzenia takich firm technologicznych jak moja ważnym elementem są sprawy związane z certyfikacją do wykonywania różnych zawodów i zadań. Siemens obsługuje infrastrukturę krytyczną różnych klientów w Polsce. Potrzebujemy elastycznego przedłużania tych uprawnień. Ten sam postulat, który dotyczy orzeczeń lekarskich, dotyczy również certyfikatów, które pozwalają inżynierom świadczyć pracę.
Skoro wchodzimy w tryb zawieszenia państwa, to powinniśmy też wejść w tryb dorozumianego przedłużania różnych zezwoleń?
Tak należy to rozumieć.
Jak wyglądają w tej chwili kanały komunikacji pomiędzy biznesem a stroną rządową?
Zarząd Lewiatana i cała organizacja przez ostatnie 10 dni były skupione właśnie na kontaktach z rządem, definiowaniu postulatów, opiniowaniu poszczególnych zapisów prawnych. Współpraca była bardzo bliska i nadal taka jest, natomiast nie można powiedzieć, by pracodawcy byli zadowoleni z przyjętego kształtu ustawy. To dwie różne rzeczy. Bardzo dobrze oceniam natomiast współpracę samego środowiska biznesowego. Kilka dni temu osiem najważniejszych organizacji przedsiębiorców i pracodawców reaktywowało Radę Przedsiębiorczości, w której skład wchodzą Lewiatan, Związek Liderów Sektora Usług Biznesowych, Federacja Przedsiębiorców Polskich, Krajowa Izba Gospodarcza, Polska Rada Biznesu, Pracodawcy RP, Business Centre Club i Związek Rzemiosła Polskiego. Te organizacje zdecydowały się wspólnie przedstawiać rządowi propozycje działań, apelując o rozszerzenie zapisów tarczy antykryzysowej.
Co będzie dalej? Straty gospodarki są już bardzo duże. Nie ma szybkiego powrotu do wcześniejszego modelu konsumpcji. Jak pani postrzega deklaracje, że zmieni się model gospodarczy?
Myślę, że to koniec pewnej epoki. Obawiam się że zjawiska z kategorii czarnych łabędzi, jak obecna sytuacja z koronawirusem, będą się powtarzać. To niekoniecznie będzie wirus. Cała ta historia jest znakiem czasu. Nie będzie powrotu do tego, co było. W wyniku tego zachwiania upadają też pewne modele biznesowe. Lokowanie produkcji w odległych krajach zawsze budziło wiele wątpliwości. Między krajami panowała ogromna konkurencja w cięciu kosztów pracy. Teraz, przy rozpadzie łańcuchów dostaw, na naszych oczach rozpada się też ten model biznesowy. Już nie tylko pojedynczy przedsiębiorca nie jest sobie w stanie z tym poradzić. Ogromne problemy ma nawet wspólnota państw. Przykładem jest brak możliwości wytwarzania najpotrzebniejszych produktów teraz, w dobie COVID-19 – mam na myśli maseczki czy respiratory. Okazuje się, że są one produkowane w miejscach, które są wyłączone z łańcucha dostaw. I to koniec, planu B nie ma. Kończy się tym, że panie szyją maseczki w domach na wsiach; widziałam na własne oczy. Nie chodzi o to, żeby się zastanawiać, do którego kraju będzie warto w przyszłości przenosić pewne obszary produkcji czy kompetencje, bo zawodzi cały model globalnej gospodarki, która jest połączona nieprawdopodobnie licznymi więzami. Na poziomie przemysłu moi klienci coraz częściej pytają o pełną digitalizację produkcji.
Co to dokładnie oznacza?
To, że cały cykl produkcyjny może odbywać się z minimalnym udziałem fizycznym człowieka. Dziś już można sobie wyobrazić fabrykę sterowaną całkowicie zdalnie przez osoby, które znajdują się z dala od miejsca produkcji. Dochodzi kwestia wszystkich procesów okołoprodukcyjnych: dostawy, logistyki, dystrybucji. One także ulegają digitalizacji. Przewiduję w tym nowym świecie ogromny rozwój internetu rzeczy, ogromne zapotrzebowanie na rozwiązania chmurowe oraz na wszystko, co jest bezkontaktowe. To z pewnością spowoduje ogromną zmianę modelu pracy biurowej. I tu jest wielka potrzeba odczarowania pracy zdalnej. Dziś moi pracownicy mówią mi, że źle się czują w pracy zdalnej. Samotni, odizolowani, nie mają się z kim skonsultować, a nawet jeśli mają, to nie jest to to samo, co kontakt fizyczny.
Jak poradzić sobie z zarządzaniem pracą zdalną, żeby była efektywna i nie niszczyła pracowników psychicznie?
To ważny temat, który umyka w tych dyskusjach. Zwracamy uwagę na aspekty twarde, związane z czynnikami czy ze wskaźnikami ekonomicznymi, ale przecież to, jak ludzie reagują na zmiany, jest sprawą fundamentalną. Gdy zagrożeniem jest wirus, ludzie boją się przede wszystkim o zdrowie. Druga sprawa to psychologiczne aspekty pracy zdalnej. Część firm, zwłaszcza te najwyżej rozwinięte, ale też niektóre zawody, już od lat w ten sposób pracują. Ale większość ludzi pracowała w biurach, w kontakcie z innymi. Istnieje ogromna potrzeba zadbania o zdrowie psychiczne pracowników, by ich dobrze przygotować do pracy zdalnej.