Epidemia koronawirusa uderza w polski przemysł. I to podstępnie, bo na pierwszy rzut oka nie widać tego w badaniach koniunktury.
Mowa o comiesięcznym indeksie PMI, który pokazuje, jakie nastroje panują wśród menedżerów firm przemysłowych. W lutym jego wartość wzrosła do 48,2 pkt w porównaniu z 47,4 pkt miesiąc wcześniej. Czyli, wydawałoby się, przedsiębiorcy z Polski są odporni na strach przed koronawirusem, którego coraz bardziej boi się globalna gospodarka. Ale niestety to nie do końca prawda.
Po pierwsze, wskaźnik nadal utrzymuje się poniżej 50 pkt. A to jest granica wzrostu aktywności w sektorze i jej pogorszenia. Jeśli indeks jest poniżej tej granicy, to znaczy tyle, że większość pytanych menedżerów widzi raczej coraz gorsze wyniki swoich firm.
Po drugie, IHS Markit, która prowadzi badania, zwraca uwagę, że główny wskaźnik wzrósł dzięki wydłużeniu czasu dostaw. Ta miara odpowiada za 15 proc. całego indeksu i zwykle pokazuje rosnący popyt w gospodarce. Gdy jest dobra koniunktura firmy, nie nadążają za rosnącymi zamówieniami – a więc sytuacja jest dobra. Tym razem jednak wydłużenie czasu dostaw to efekt zaburzenia globalnych łańcuchów dostaw, co IHS Markit wyraźnie podkreśla w komentarzach do wyników dla Polski. Według analityków firm zakłócenia w łańcuchach dostaw w Europie szczególnie widoczne są właśnie w Polsce. A zakłócenia to oczywiście efekt rozprzestrzeniającej się epidemii i związanych z tym przestojów produkcji w Chinach i problemów w transporcie na Starym Kontynencie.
„Firmy wiązały opóźnienia w dostawach z niedoborami surowców, epidemią koronawirusa oraz problemami u dostawców i podwykonawców”, podał IHS Markit w komentarzu do wyników badań. Zwracając przy tym uwagę na duży wzrost kosztów produkcji, które znalazły się na poziomie najwyższym od 13 miesięcy. „Co spowodowało, że producenci podnieśli ceny produkcji w najszybszym tempie od prawie roku”, stwierdzają analitycy Markit.
Problemy z epidemią nałożyły się na kłopoty polskich firm, które widać już od kilku miesięcy, a które wynikały z ogólnego pogorszenia koniunktury na świecie. Nadal maleje popyt na pracę: w lutym zatrudnienie spadało w tempie najwyższym od siedmiu lat. Piętnasty miesiąc z rzędu producenci ograniczali swoje zakupy, więc ósmy raz z rzędu zmalały zapasy surowców do produkcji. „W przeciwieństwie do zapasów towarów końcowych, które wzrosły po raz pierwszy od czterech miesięcy”, podaje IHS Markit w raporcie.
Dla ekonomistów poniedziałkowe dane mają mieszany wydźwięk. Z jednej strony, jak zauważa Urszula Kryńska z PKO BP, wpływ popytu z Chin na polską gospodarkę jest niewielki, wynosi ok. 1 proc. PKB. Ale ograniczenia w podaży mogą być widoczne w niektórych branżach, np. w produkcji komputerów, urządzeń elektrycznych czy wyrobów tekstylnych. Ekonomiści Banku Millennium dodają, że po raz pierwszy od pół roku wzrosła liczba menedżerów sygnalizujących wzrost bieżącej produkcji i liczby nowych zamówień. Choć nadal są oni w mniejszości, co oznacza, że w całym przemyśle liczba nowych zamówień systematycznie spada. Zarówno produkcja, jak i nowe zamówienia spadły szesnasty miesiąc z rzędu. Dziewiętnasty miesiąc z rzędu spadały też nowe zamówienia eksportowe, zbliżając się do poziomu nienotowanego od światowego kryzysu finansowego sprzed dziesięciu lat.
– Dane PMI za luty nie zmieniają istotnie słabego obrazu bieżącej koniunktury w krajowym przemyśle, a wpływ epidemii koronawirusa widoczny jest na razie w wydłużeniu czasu dostaw. Ponadto oczekiwania ankietowanych menedżerów nadal pozostawały optymistyczne, co wskazywać może na przewidywane tymczasowe zaburzenie aktywności w przemyśle. Załamanie się indeksów PMI dla tego sektora w Chinach do najniższych wartości w historii wskazuje jednak znaczące ryzyko dla tych prognoz – napisali w komentarzu do wyników badania. W samych Chinach PMI wręcz tąpnął, z 51,1 pkt w styczniu do 40,3 pkt w lutym. Już pod koniec poprzedniego tygodnia swoje wyliczenia podała chińska administracja i były one jeszcze bardziej pesymistyczne, bo indeks zjechał do 35,7 z 50 pkt.
W polskich i europejskich odczytach wpływ koronawirusa na nastroje jest słabszy nie tylko ze względów metodologicznych – badanie było przeprowadzone w połowie lutego, a więc jeszcze przed ujawnieniem skali epidemii we Włoszech. Eksperci są zdania, że gorszy obraz pokażą dane za marzec.
– Marcowe dane będą oczekiwane z niecierpliwością, szczególnie sygnały pogłębienia zakłóceń łańcuchów dostaw i ich wpływu na produkcję i oczekiwania – uważa Trevor Balchin, dyrektor ekonomiczny w IHS Markit, który opracowuje badanie PMI dla polskiego przemysłu.