Kara umowna powinna być możliwa do wyliczenia już w chwili zawarcia umowy. Procentowe jej wskazanie nie zawsze jest więc dopuszczalne.
Klauzule abuzywne uchronią przed karami / DGP
Wyrok Sądu Najwyższego, którego uzasadnienie niedawno opublikowano, powinni szczególnie wziąć sobie do serca organizatorzy publicznych przetargów. Choć dotyczy kar umownych przewidywanych przy zakazie konkurencji, to można go wprost odnieść do kontraktów budowlanych. Wynika z niego wprost, że jeśli przewidziano w nich rozliczenie kosztorysowe, to kary umowne nie powinny być określone procentowo do wartości kontraktu. Ta bowiem w chwili zawarcia umowy nie jest jeszcze znana.
Nieznana również była wysokość kary umownej określonej w umowie między firmą pośredniczącą w udzielaniu pożyczek i sprzedaży usług finansowych a pracującą dla niej doradcą. Ze względu na dostęp do know-how spółki oraz bazy klientów kobieta była zobowiązana do tego, by nie świadczyć swych usług na rzecz konkurencji zarówno w czasie obowiązywania umowy, jak i przez 12 miesięcy od jej zakończenia. Na wypadek naruszenia tego obowiązku strony zastrzegły w umowie karę umowną stanowiącą równowartość trzykrotności wartości wszystkich zbiórek dokonanych przez doradcę finansowego w trakcie ostatniego kwartału obowiązywania umowy. Okazało się, że doradca współpracowała z konkurencyjnym przedsiębiorcą, do którego zaczęli przechodzić jej klienci. Już po wypowiedzeniu umowy spółka wypełniła wystawiony wcześniej weksel in blanco na kwotę blisko 100 tys. zł. Odpowiadała ona trzykrotnej wartości zbiórek przeprowadzonych przez doradcę w ciągu ostatnich trzech miesięcy pracy.
Sądy obydwu instancji uznały, że kara jest niewspółmiernie wysoka i obniżyły ją o połowę. Nie zakwestionowały natomiast samego sposobu jej wyliczenia.

Kwota musi być znana

Sąd Najwyższy, do którego trafiła skarga, przypomniał, że podobny sposób określania kary umownej w związku z zakazem konkurencji był już krytykowany we wcześniejszym jego orzecznictwie. Po pierwsze, absurdalne jest takie określenie wysokości kary, która trzykrotnie wzrasta w przypadku każdej dokonanej zbiórki. W praktyce oznacza to bowiem, że doradca jest karana za to, że mimo współpracy z konkurencją wciąż stara się rzetelnie wywiązywać ze swych obowiązków. Gdyby zaś nie przeprowadziła żadnej zbiórki, to nie byłaby firmie winna nic.
Skład orzekający zwrócił jednak uwagę na inną kwestię, która jest istotna przy określaniu kar umownych. Aby były one wiążące, muszą przewidywać naprawienie szkody przez zapłatę określonej sumy pieniężnej. Wynika to w wprost z brzmienia art. 483 par. 1 kodeksu cywilnego. Nie można więc odwoływać się do bliżej nieznanych kwot, które będą ustalane w przyszłości.
Sąd zaznaczył przy tym, że nie oznacza to obowiązku określania wprost sum, które dłużnik będzie zobowiązany zapłacić. Dopuszczalne jest wskazanie np. procentowe, odnoszące się do jakieś wartości. Tyle że wartość ta musi być znana już w chwili zawierania umowy.
„Istotne jest, aby zarówno strony umowy, jak i następnie sąd rozpoznający sprawę byli w stanie obliczyć wysokość kary umownej. Oznacza to, że kara umowna powinna być możliwa do wyliczenia już w momencie zawarcia umowy, a jej wysokość nie powinna wymagać dowodzenia” – podkreślono w uzasadnieniu wyroku z 3 października 2019 r. (sygn. akt I CSK 280/18).

Ważne dla budowlanki

Tezy zawarte w wyroku można odnieść do innych umów, w tym także do kontraktów budowlanych, w których kary umowne stanowią standardowe klauzule. Wskazuje na to wprost Sąd Najwyższy w uzasadnieniu wyroku. Analizuje w nim różne warianty obliczania wysokości kar umownych.
„Takim sposobem, bardzo często spotykanym w praktyce, jest procentowe odwołanie do wartości świadczenia albo wynagrodzenia (ceny), przy czym nie ma problemu, jeżeli wynagrodzenie jest określone stałą kwotą (np. ryczałt w umowie o roboty budowlane). Nie jest natomiast możliwe zastrzeżenie kary umownej odnoszące się do wynagrodzenia kosztorysowego, jako że nie jest możliwe ustalenie jej wysokości w dacie zawarcia umowy, jak również w trakcie trwania robót, np. z powodu odstąpienia od umowy” – można przeczytać w uzasadnieniu.
Wynika z tego, że przy rozliczeniu kosztorysowym kara umowna nie powinna być wskazywana procentowo, bo odnosiłaby się do nieznanej jeszcze ostatecznej wartości.
– Wiązanie kary umownej z bliżej niesprecyzowanym wynagrodzeniem kosztorysowym spotkać można raczej jedynie w umowach zawieranych przez małe firmy. W przypadku większych projektów praktyka obrotu radzi sobie z problemem przez określanie prognozowanej kwoty wynagrodzenia i zakotwiczenie kar umownych o nią – zauważa Łukasz Mróz, radca prawny specjalizujący się w doradzaniu firmom budowlanym.
– W przypadku większych inwestycji stanowisko SN jest jednak ważne z perspektywy innego popularnego rozwiązania. Zamawiający zastrzegają, że jeżeli w momencie wystąpienia podstaw do naliczenia kary wysokość wynagrodzenia będzie wyższa niż prognozowana, kalkulacja kar nastąpi według tej wyższej wartości. Taka konstrukcja – mimo że ekonomicznie lepiej zabezpiecza stronę, której przysługuje kara – może nie spotkać się z entuzjastycznym podejściem sądu – podkreśla ekspert.