Zwolennicy MMT mówią, że nie ma sensu błagać zamożnych, by podzielili się majątkiem. Nie chcecie? Trudno. Spalimy wam te pieniądze. Albo uczynimy bezwartościowymi symbolami statusu.
Jak co roku przyznaję tytuł Ekonomisty Roku. Tradycyjnie jest to wyraz moich subiektywnych preferencji. Ale również rodzaj autorskiego podsumowania mijających 12 miesięcy w światowej ekonomii. W 2019 r. trafi do trójki autorów reprezentujących szkołę nowoczesnej teorii pieniężnej (Modern Monetary Theory lub po prostu MMT).
„To jak się w końcu mówi: MMT czy jednak MMA?” – ten żart pojawił się niemal równo rok temu. A wiązał się z krótkim zamieszaniem medialnym wokół rapera Popka. Okazało się, że dawny członek składów Firma i Gang Albanii zamierza zostać… politykiem. Jego partia zaprezentowała naprawdę ciekawy program gospodarczy, śmiało czerpiący z najgorętszej teorii w światowej debacie ekonomicznej, czyli właśnie MMT. A ponieważ wytatuowany od stóp po gałki oczne Popek znany był również ze swoich występów na ringu MMA, niektórym faktycznie mogło się pomylić. Rok później po ambicjach politycznych Popka nie ma już śladu. Ostatnio cicho nawet o jego muzycznych i sportowych dokonaniach. Dla MMT to pewnie nawet lepiej. Nie ma już bowiem zagrożenia, które martwiło niektórych: że rozmowa na temat MMT przeistoczy się w rozważania o Popku oraz jego nieciekawym zapleczu politycznym.

Stephanie Kelton

Nowoczesna teoria pieniężna była w mijającym roku jednym z najbardziej interesujących tematów ekonomicznych, w czym wielka zasługa trzech postaci. I to właśnie do nich trafi w tym roku moja subiektywna nagroda. Pierwsza z nich to Stephanie Kelton. W kwietniu magazyn „Current Affairs” spekulował, że ekonomistka z Uniwersytetu Stony Brook jest jedną z głównych kandydatek do objęcia teki sekretarza skarbu (amerykański odpowiednik ministra finansów) po wyborach 2020 r. – oczywiście pod warunkiem, że zwycięży w nich któryś z lewicowych kandydatów Partii Demokratycznej. Te spekulacje nie były pozbawione podstaw. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że Kelton była już w kampanii 2016 r. główną doradczynią Berniego Sandersa ds. gospodarczych. Od tamtej pory jeszcze się rozkręciła i pozostaje dziś najbardziej aktywną propagatorką idei MMT w amerykańskich mediach. I nie są to bynajmniej wystąpienia nudziarsko-profesorskie. „Kongres może dać każdemu Amerykaninowi kucyka. Jeśli tylko zechce” – to tylko jeden z tytułów artykułów Kelton pokazujących, że wie, jak mówić o ekonomii językiem prostym i zrozumiałym.

Pavlina R. Tcherneva

Kelton tytuł podzieli w 2019 r. z Pavliną R. Tchernevą z Bard College. Ta pochodząca z Bułgarii amerykańska badaczka jest autorką artykułów na temat koncepcji gwarantowanej pracy, która ostatnio sporo namieszała w debacie ekonomicznej. Idea ta jest sercem MMT. Tcherneva przeprowadza następujące rozumowanie: dziś rządy na Zachodzie w zasadzie nie prowadzą polityki ekonomicznej, zazwyczaj zasłaniają się przy tym brakiem pieniędzy – wedle zasady „owszem, chętnie byśmy odbudowali usługi publiczne takie jak ochrona zdrowia, edukacja czy transport, ale nie stać nas”. Tcherneva pyta więc: „Ale jakże to możliwe, że was nie stać?”. Przecież nie ma żadnych przeciwwskazań, by rządy krajów dysponujących suwerenną walutą w dowolnej chwili ogłosiły, że usługi będą. Albo – i tu wkracza koncepcja „zatrudnienia gwarantowanego” – że pracę znajdzie każdy obywatel. Bo państwo stworzy tyle etatów, ile potrzeba, by zapewnić pełne zatrudnienie. Dlaczego więc tego nie robią? Prawdopodobnie – twierdzi Tcherneva – pieniędzy dać nie chcą, bo wynika to z innych kalkulacji politycznych, interesów klasowych czy mentalności elit gospodarczych.
A przecież skuteczna walka z bezrobociem to dopiero początek. Jeśli bowiem udałoby się wcielić w życie sposób myślenia ekonomistów od MMT, to zyskalibyśmy bardzo skuteczne narzędzie do walki z problemem nierówności ekonomicznych, niszczących społeczeństwa i gospodarki. MMT chce uczynić bogactwo przeżytkiem – wyjaśnia Tcherneva. W świecie, w którym rząd ma możliwość finansowania najpotrzebniejszych usług publicznych, bogactwo przestaje być bowiem czymś, do czego się tęskni. Po co bowiem ciułać dolary na wykształcenie dzieci, skoro mamy świat, w którym wyśmienita edukacja staje się prawem człowieka. Podobnie godne zabezpieczenie starości oraz ochrona zdrowia. Zwolennicy MMT mówią więc, że nie ma sensu błagać zamożnych, by podzielili się majątkiem w ramach podatkowych zobowiązań. Nie chcecie się dzielić? Trudno. Spalimy wam te pieniądze. Albo zostawimy, ale uczynimy je bezwartościowymi symbolami statusu, które na niewielu robią jakieś wrażenie.

Abba Lerner

Grono nagrodzonych zamyka ekonomista postkeynesowski Abba Lerner – zmarły w 1982 r. prekursor MMT, do którego dziedzictwa często odwołują się Kelton i Tcherneva. W latach 40. XX w. Lerner nazwał swoją teorię finansami funkcjonalnymi, głosząc, że w ostatecznym rozrachunku chodzi o to, by gospodarka się kręciła. Wydatki, produkcja i zarobki mają być więc w ciągłym kołowrocie – najlepiej zapewniającym pełne zatrudnienie. Wtedy obywa się bez wstrząsów i dramatów społecznych. A głównym zadaniem rządów jest to, żeby zagwarantować płynność tego obiegu. Jeśli państwo zawiedzie (np. pozwoli na zbyt duży spadek produkcji albo zbyt niskie pensje), to mechanizm się popsuje. Nadejdą kolejne fale recesji, napięć społecznych i wojen. Zachód miał całe pierwsze półwiecze XX w., żeby się tego nauczyć.
Dlatego – dowodził Lerner i za nim ekonomiści ze szkoły MMT – celem rządu nie jest równoważenie finansów publicznych. Bo cóż z tego, że wydatki będą w ryzach, skoro dojdzie do spadku produkcji, dochodów i zatrudnienia. Słowem: oddali to nas od gospodarczego optimum. Polityka fiskalna nie jest więc po to, żeby zbierać z rynku pieniądze, które rząd będzie mógł wydać. Państwo używa raczej podatków do tego, by ściągać z rynku nadmierną podaż pieniądza (gdy inflacja jest zbyt wysoka) lub odwrotnie, pompuje pieniądz (gdy pracy jest zbyt mało). A fundusze na wydatki publiczne? Lerner i jego następcy dowodzą, że to nie powinien być żaden problem. Bo przecież po to rząd jest rządem, żeby pieniądze produkował. Tyle, ile mu potrzeba. W końcu to rząd ma monopol na ich emisję. Nikt inny.
Ciekawe, czy w najbliższych latach któryś z ekonomistów odwołujących się do szkoły MMT zyska gdzieś realny wpływ na politykę ekonomiczną. Czy stanie się to w USA po wyborach w 2020 r.? A może gdzieś zupełnie indziej?
W ostatecznym rozrachunku chodzi o to, by gospodarka się kręciła. Wydatki, produkcja i zarobki mają być w ciągłym kołowrocie – najlepiej zapewniającym pełne zatrudnienie
W poprzednich latach wyróżnieni zostali:
2018 – Karol Marks. Za to, że mimo upływu okrągłych 200 lat od jego śmierci wiele analiz ekonomicznych niemieckiego filozofa wręcz zyskało na aktualności.
2017 – Anthony Atkinson, Simcha Barkai i Branko Milanovic. Wszyscy zajmują się (bądź zajmowali) nierównościami społecznymi. Pierwszy z nich to pionier badań ekonomicznych w tej dziedzinie. Drugi w jednym ze swoich szeroko cytowanych tekstów opisał skutki nierówności na przykładzie napięcia pomiędzy firmami o różnych rozmiarach. Trzeci w licznych książkach pokazuje globalny wymiar zjawiska nierówności. 2016 – Dani Rodrik. Autor prac prezentujących krytykę neoliberalnego podejścia do zjawiska globalizacji. 2015 – Janis Warufakis. Za heroiczną (choć nieudaną) próbę wykorzystania doświadczeń heterodoksyjnego ekonomisty w pracy ministra finansów Grecji w samym środku kryzysu zadłużeniowego strefy euro. 2014 – Thomas Piketty. Za rozpoczęcie wielkiej debaty o nierównościach ekonomicznych książką „Kapitał w XXI wieku”. 2013 – Michał Kalecki. Pionierskie prace zmarłego w 1970 r. polskiego ekonomisty stały się po kryzysie w 2008 r. inspiracją dla wielu współczesnych badaczy na całym świecie.