W piątek akcje koncernu paliwowego zaliczyły kilkuprocentowe spadki, a grupy energetycznej – wzrosty. Dla tego pierwszego transakcja oznaczałaby biznesowe ryzyko, ale rynek i tak czekają zmiany.
W czwartek Orlen ogłosił wezwanie do sprzedaży 100 proc. akcji Energi po 7 zł. Orlen chce skupić co najmniej tyle akcji Energi, by mieć 66 proc. głosów na jej walnym zgromadzeniu akcjonariuszy. Skarb Państwa ma teraz 64 proc. Jak nieoficjalnie usłyszeliśmy, na wezwanie zgodził się resort Jacka Sasina, który na Twitterze skomentował, że tworzenie wielosektorowych, narodowych czempionów wpisuje się w politykę gospodarczą rządu.
Sasin zastrzegł jednocześnie, że finalna decyzja co do sprzedaży akcji Energi będzie uzależniona przede wszystkim „od uzyskania odpowiednich korzyści dla Skarbu Państwa”. Orlen chce zbierać zapisy na akcje od 31 stycznia do 9 kwietnia, a w połowie kwietnia je nabyć. W piątek resort nie odniósł się do naszego pytania o harmonogram. Wezwanie było pewnym zaskoczeniem, zwłaszcza że Orlen przymierza się już do jednej fuzji – z Lotosem.
Na razie jednak trwają targi z Komisją Europejską w sprawie tego, ile aktywów powinien sprzedać polski koncern, by Komisja uznała, że fuzja nie zaburzy konkurencji na unijnym rynku. Daniel Obajtek, prezes PKN Orlen, mówił dziennikarzom, że Orlen mógłby wcześniej zakończyć rozmowy z Komisją, gdyby zaproponował „zdecydowanie większe środki zaradcze”, czyli zaoferował pozbycie się większej części aktywów. – Niestety, wolimy dłużej ponegocjować, niż kłaść warunki zaradcze, które nie opłacą się ani kupującemu, ani sprzedającemu” – dodał, podkreślając, że Orlen nie rezygnuje z połączenia z Lotosem.
Skąd się wziął pomysł na zakup Energi? Dyrektor Orlenu ds. energetyki Jarosław Dybowski tłumaczył, że budowanie filara energetycznego Orlenu oznacza m.in. zmniejszenie ryzyka związanego z zakupem energii. Orlen miał do wyboru długoterminowe inwestycje w wytwarzanie prądu (jak w offshore) albo skokową akwizycję. Daniel Obajtek był prezesem Energi w latach 2017–2018, a Jarosław Dybowski tam pracował. Dziś energetyka stanowi ok. 15 proc. wyniku EBITDA Orlenu. Po akwizycji udział ten ma wzrosnąć do 30 proc.
Zapytaliśmy prawników zajmujących się sektorem energetycznym, co myślą o transakcji i jakich kolejnych ruchów należy się spodziewać na rynku paliwowo-energetycznym. – W tym przypadku nie łączyłyby się jednorodne grupy, które są zintegrowane pionowo, tylko grupy, które działają na różnych rynkach energetycznych. Byłoby to więc bardziej synergiczne rozwiązanie niż np. połączenie z Lotosem czy zablokowane kilka lat temu przez UOKiK połączenie PGE z Energą – ocenił w rozmowie z DGP Aleksander Galos, radca prawny i partner w kancelarii Kochański i Partnerzy. Zaznaczył jednocześnie, że z regulacyjnego punktu widzenia połączenie Orlenu z Lotosem jest trudniejsze i może oznaczać niechcianą wyprzedaż aktywów. Ponadto połączenie z Energą jest bardziej ryzykowne biznesowo, bo spółka dotychczas nie zajmowała się na tę skalę energetyką.
Znalazło to odbicie w giełdowych spadkach na akcjach Orlenu w piątek. Galos pytany, czy dwie fuzje to nie zbyt duże obciążenie dla Orlenu, zaznaczył, że fuzja z Lotosem nadal jest na etapie rozmów z Komisją, a i później spółka powinna sobie z tym poradzić, choć biznesowa integracja byłaby olbrzymim wyzwaniem. Prawnik zauważył też, że fuzja Orlenu z Energą byłaby „rękawicą rzuconą PGE”, które na taki ruch na rynku musiałoby jakoś odpowiedzieć. Prawnik nie przewiduje jednak łączenia PGE z inną grupą, m.in. ze względu na problemy regulacyjne.
Jednocześnie rysuje się nowy trend na rynku: uciekania firm od kontraktów z dużymi grupami energetycznymi na rzecz kontraktów PPA z mniejszymi dostawcami energii albo nawet budowania własnych źródeł energii, niskich emisji i OZE. – Zaczynają się zgłaszać do nas klienci z takim zapotrzebowaniem – mówi Galos. Pytany o dalsze możliwe fuzje na rynku odparł, że można sobie wyobrazić dobranie do grupy Orlenu z Energą Enei albo np. połączenie PGNiG ze spółką energetyczną budującą nowe moce na bazie gazu, ale zastrzegł, że na razie tego typu plany nie są znane.
Także Michał Piekarski, szef praktyki energetycznej Baker McKenzie, sugeruje, że podział na grupy energetyczne jest przestarzały. – Skutecznie zakończone wezwanie będzie symbolicznym końcem przejściowej ery geograficznego podziału polskiej energetyki między cztery państwowe spółki – Eneę, Energę, PGE i Tauron. Ten podział był zasadny w poprzedniej dekadzie i przyczynił się do transformacji sektora, jednak poza obszarem dystrybucji energii nie przystaje już do wyzwań zmieniającego się rynku – mówi DGP mec. Piekarski.
Jego zdaniem rosnące znaczenie źródeł odnawialnych i gazowych będzie wpływać na rosnącą siłę jednych grup kapitałowych i ich przewagę nad drugimi, „co prędzej czy później przyniesie kolejne zmiany właścicielskie w sektorze”. W czwartek Daniel Obajtek zasygnalizował możliwość dalszych akwizycji, ale nie zdradził, w jakich sektorach.