Firma, która wygrywa przetarg, nie musi z ostrożności procesowej podważać ofert ocenionych niżej. Dopiero jeśli okaże się, że któraś z nich przesuwa się na pierwszą pozycję, to ma interes w formułowaniu przeciwko niej zarzutów. Nawet w przypadku procedury odwróconej – uznał Sąd Okręgowy w Krakowie.
Wyrok ten rozstrzyga kwestię, która od lat budzi wątpliwości – kiedy wnosić odwołanie. Dotyczył on przetargu na dostawę rezonansu magnetycznego do jednego z krakowskich szpitali. Po pierwszej ocenie ofert wygrywała go firma A. Firma B złożyła odwołanie, w którym podważyła punktację przyznaną najkorzystniejszej ofercie. Wygrała sprawę przed Krajową Izbą Odwoławczą. Na skutek tego wyroku zamawiający ponowił ocenę ofert i zmienił punktację. W ten sposób na pierwsze miejsce wskoczyła oferta firmy B. Ta została jednak podważona przez przedsiębiorcę A (chodziło o niezgodność proponowanego urządzenia ze specyfikacją). KIO uwzględniła ten zarzut, co spowodowało odrzucenie oferty firmy B. W ten sposób przetarg wygrała jednak firma A.
W skardze złożonej do sądu przedsiębiorca B przekonywał, że sprawa ta w ogóle nie powinna zostać rozpoznana przez KIO, bo odwołanie zostało wniesione po terminie. Jego zdaniem ewentualne zarzuty dotyczące zgodności jego oferty ze specyfikacją powinny zostać podniesione już po pierwszej ocenie. Chociaż firma A wówczas wygrywała, to już wiedziała, czy konkurencyjna oferta jest poprawna. Skoro uznawała, że nie jest, powinna ją kwestionować, a nie czekać na ponowną ocenę. Tym bardziej że w przetargu zastosowano procedurę odwróconą (najpierw oceniana jest oferta, a dopiero później zamawiający bada, czy zwycięski wykonawca nie podlega wykluczeniu oraz spełnia warunki udziału w postępowaniu).
SO w Krakowie nie podzielił tej argumentacji. Jego zdaniem, po pierwszej ocenie ofert firma A nie miała interesu, żeby składać odwołanie. Na tym etapie to ona wygrywała bowiem przetarg. „Przyjmując nawet, iż z tą datą odwołujący powziął wiedzę o zaniechaniu dokonania przez zamawiającego czynności odrzucenia oferty konkurenta, nie uzasadniało to jeszcze przyjęcia, że istniał interes w zaskarżeniu tej czynności, skoro interes ten pozostawał w integralnym związku z tokiem postępowania o udzielenie zamówienia i winien być konsekwencją utraty możliwości przez skarżącego zamówienia lub możliwości ubiegania się o udzielenie zamówienie. Sklasyfikowanie oferty na pierwszym miejscu nie niesie takiego zagrożenia (…)” – napisał sąd w uzasadnieniu wyroku.
Podkreślono w nim, że firma A po pierwszej ocenie ofert nie miała legitymacji do skarżenia decyzji zamawiającego. Ta bowiem była dla niej korzystna. „Prowadziłoby to w istocie do zaskarżenia korzystnej czynności zamawiającego i podnoszenie zarzutów w stosunku do oferty sklasyfikowanej jako mniej korzystna” – podkreślił sąd. Powołał się na art. 179 ust. 1 ustawy – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1843 ze zm.), zgodnie z którym środki ochrony prawnej przysługują w przetargu tym, którzy mają (lub mieli) interes w uzyskaniu danego zamówienia oraz ponieśli (lub mogą ponieść) szkodę w wyniku naruszenia prawa przez zamawiającego. Sytuacji w żaden sposób, zdaniem sądu, nie zmieniał fakt, że w przetargu zastosowano procedurę odwróconą.
– Uznaję to rozstrzygnięcie za rozsądne. Inne rozumowanie prowadziłoby do sytuacji, gdy zwycięzca przetargu składałby odwołanie wyłącznie na wszelki wypadek, co prowadziłoby do przedłużania przetargów i ponoszenia niepotrzebnych kosztów – komentuje Artur Wawryło, ekspert prowadzący Kancelarię Zamówień Publicznych.
Jednocześnie sąd uznał, że KIO nie miała racji, dopatrując się niezgodności oferty ze specyfikacją. Jednak z powodu zawarcia i wykonania umowy wyrok ten nie mógł już zmienić wyników przetargu.

orzecznictwo

Wyrok Sądu Okręgowego w Krakowie z 9 października 2019 r., sygn. akt II Ca 2126/19. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia