Na ostatnim posiedzeniu w tej kadencji rząd przyjął ustawę o zmianach w systemie emerytalnym. To gest, który miał udowodnić, że w tej sprawie nie ma zmian i dyskusji w obozie władzy.
Trudno w tej chwili przewidywać, kiedy zmiany wejdą w życie. Wprawdzie w projekcie jest wpisana data 1 stycznia, ale to termin mało realny. Z punktu widzenia korzyści budżetu istotne jest jedynie, by odbyło się to do końca przyszłego roku, tak by w 2020 r. wpłynęła pierwsza rata opłaty przekształceniowej.
Ustawa zakłada zamianę OFE w Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych, a samych kont uczestników na indywidualne konta emerytalne. Pieniądze trafią tam automatycznie. Ma przy tym zostać pobrana 15-proc. opłata, w zamian za to projekt obiecuje, że wypłata samych emerytur nie będzie już opodatkowana. Pieniądze na IKE mają mieć charakter prywatny i podlegać dziedziczeniu. Alternatywą jest przeniesienie aktywów do ZUS, na konto emerytalne klienta. Wtedy jednak nie będą one dziedziczone.
Operacja dotyczy 15,8 mln Polaków i aktywów w OFE wartości 162 mld zł. – Te środki z punktu widzenia prawa są traktowane jako środki publiczne, my chcemy oddać je obywatelom. Zmiany mają wzmocnić system kapitałowego oszczędzania na okres emerytury – mówił po posiedzeniu rządu Jerzy Kwieciński, minister finansów, inwestycji i rozwoju.
Projekt zmian w OFE ma fundamentalne znaczenie dla spięcia przyszłorocznego budżetu państwa. Opłata przekształceniowa, jak założył rząd, wyniesie 19,3 mld zł i miała trafić do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych w dwóch równych ratach w latach 2020–2021. Oczywiście pod warunkiem, że 75 proc. członków OFE wybierze IKE, a nie transfer środków do ZUS. Już przy konstrukcji projektu budżetu na 2020 r. zdecydowano jednak zrezygnować z dwóch równych rat i zamiast 9,65 mld zł do FUS ma wpłynąć w przyszłym roku 13,5 mld zł. Między innymi dzięki temu zabiegowi udało się pokazać, że plan dochodów i wydatków jest zrównoważony, a w kasie państwa po raz pierwszy w historii nie ma deficytu. – Bez pobrania opłaty przekształceniowej nie byłoby mowy o zbilansowanym budżecie. Dodatkowo nie byłoby środków m.in. na realizację piątki Kaczyńskiego, bo nie udałoby się ich zmieścić w regule wydatkowej – mówi nasz rozmówca z kręgów rządowych. Reguła pilnuje, aby w dobrych czasach wydatki nie rosły zbyt szybko, po to żeby w okresie gorszej koniunktury i spowolnienia tempa wzrostu PKB można było popuścić pasa. W oparciu o regułę wyznacza się także maksymalny limit wydatków budżetowych. – Na stabilizującą regułę wydatkową trzeba patrzeć nie jak na jarzmo tylko jak na mechanizm pozwalający na osiągnięcie celów, m.in. takich jak niski deficyt sektora czy zadłużenie państwa – sektora rządowego i samorządowego względem PKB – mówił wczoraj Jerzy Kwieciński.
Od tego, kiedy ustawa wejdzie w życie, zależą przyszłoroczne korzyści budżetu. Im później, tym korzyści w przyszłym roku będę większe (na co zwracała wczoraj uwagę „Rzeczpospolita”). Chodzi o tzw. suwak – mechanizm powodujący, że pieniądze osób, które zbliżają się do wieku emerytalnego, są stopniowo przekazywane z OFE do ZUS. Jak wynika z naszych informacji otrzymanych od Zakładu, w tym roku w zależności od miesiąca to od 550 do 600 mln zł miesięcznie. W przyszłym roku będą to większe kwoty, więc odłożenie wejścia w życie ustawy o pół roku to 3 mld zł więcej dla budżetu. Gdyby było to dziewięć miesięcy, suma wzrosłaby do ok. 5 mld zł.
Pomysł zmian w OFE nie ma w PiS samych zwolenników. Część naszych rozmówców uważa, że całość środków z OFE powinna trafić do ZUS. I z takim pomysłem próbowali dotrzeć na Nowogrodzką. To może rodzić jednak olbrzymie problemy związane z de facto nacjonalizacją firm, których akcje mają OFE i wypracowaniem metod zarządzania nimi. Dlatego przyjęcie przez rząd zmian w tej wersji może być też traktowane jako przecięcie wątpliwości wobec tej kwestii.