Solidarność działająca w Biedronce wystąpiła w obronie pracowników sieci. Nie zgadza się na obarczanie ich winą za nieprawidłowości. Chodzi o postępowanie, które kilka dni temu wszczął przeciwko Biedronce Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Zarzuca jej naliczanie przy kasie cen wyższych niż te ze sklepowych półek, czyli stosowanie nieuczciwej praktyki rynkowej. Grozi za to kara do 10 proc. obrotu za ostatni rok, co w przypadku Biedronki oznacza ok. 5 mld zł.
– Dowiedzieliśmy się, że Jerónimo Martins Polska zamierza powołać się na czynnik ludzki, by uniknąć kary. Krótko mówiąc, chce obarczyć za całą sytuację pracowników – wyjaśnia przedstawiciel NSZZ „Solidarność” w Biedronce. I dodaje, że związek nie godząc się na to, wysłał w ubiegłym tygodniu pismo, w którym tłumaczy przyczyny nieprawidłowości w sklepach Biedronki. – Należy ich szukać wyłącznie w złej polityce firmy. Przede wszystkim kadrowej. Od blisko trzech lat sygnalizujemy niedobory pracowników i podkreślamy, że przekłada się to na zbyt duże obciążenie pracą – mówi Piotr Adamczak, szef zakładowej Solidarności. I dodaje, że pracownicy nie są w stanie wykonywać wszystkich obowiązków na czas i w pożądanym przez firmę zakresie.
Dotyczy to też uaktualniania cen, które często zmieniają się tuż przed otwarciem sklepu. – Bywa, że sklep otrzymuje nowe ceny 200 produktów. Tymczasem placówkę przed otwarciem przygotowują jedna, dwie osoby plus kierownik. Do ich obowiązków należy też wyłożenie towaru, przygotowanie pieczywa, usunięcie ze stoiska z warzywami i owocami zepsutego towaru. Mają na to od 30 minut do godziny – dodaje Piotr Adamczak. Niedobory kadrowe, jak mówi, są też jednym z powodów, dla którego w sierpniu 2018 r. wszczęto spór zbiorowy z siecią.
Na problem zwróciła uwagę Inspekcja Handlowa, która za brak aktualnych cen na półkach chciała karać kierowników. Groziło im za to nawet 10 tys. zł. Ci odwoływali się jednak do sądu i wygrywali, czego przykładem jest wyrok z Częstochowy obciążający karą pracodawcę.
Wszystko wskazuje na to, że związki ubiegły Jerónimo Martins. – Cały czas czekamy na stanowisko firmy w tej sprawie – mówi Malwina Buszko z biura prasowego UOKiK. Biedronka poinformowała nas, że dopóki trwa kompleksowa analiza pisma z urzędu, oficjalnych komentarzy nie będzie. Podkreśla jednak, że biorąc pod uwagę skalę działania sieci – ponad 2900 sklepów i 67 tys. pracowników obsługujących 4 mln klientów dziennie – może się zdarzyć, że wskutek ludzkiego błędu brakuje ceny lub nie zostanie ona na czas zmieniona. – Wszystkie procedury sieci Biedronka są zgodne z obowiązującymi przepisami. W przypadku różnicy ceny towaru między salą sprzedaży a systemem kasowym klientowi zawsze przysługuje prawo jego nabycia po cenie niższej bądź też zwrotu nadpłaconej kwoty – mówi przedstawiciel Biedronki.