Negocjacje między UE a Wielką Brytanią ws. brexitu przynoszą zbliżenie stanowisk; mamy szansę na pokonanie kryzysu ratyfikacyjnego - mówi PAP wiceszef MSZ Konrad Szymański. W przypadku porażki negocjacji, strona brytyjska może zwrócić się o odroczenie brexitu, a kraje UE zapewne na to przystaną - dodał.

Rozpoczynający się w czwartek dwudniowy szczyt UE poświęcony m.in. brexitowi jest uważany za ostatnią szansę na zawarcie porozumienia, tak aby możliwe było wyjście Wielkiej Brytanii w planowanym terminie, czyli 31 października. Na szczyt udaje się szef polskiego rządu Mateusz Morawiecki.

W środę wieczorem wciąż nie było gotowego porozumienia ws. brexitu, ale dyplomaci, którzy wysłuchali sprawozdania z postępu rozmów od głównego negocjatora Michela Barniera, oceniali rozwój wypadków jako pozytywny.

Szymański ocenił, że ostatnie godziny negocjacji stwarzają podstawy do optymizmu. "Polska publicznie i kanałami dyplomatycznymi apelowała w ostatnich dniach o poważne podjęcie rozmów z Londynem po ogłoszeniu nowych propozycji premiera Borisa Johnsona. I to przynosi skutki. Negocjacje przynoszą realne zbliżenie stanowisk, które przez ostatnie miesiące były bardzo oddalone, mamy szansę na pokonanie kryzysu ratyfikacyjnego przez przyjęcie rozsądnych poprawek do umowy wyjścia" - powiedział wiceszef MSZ ds. europejskich.

Jednak, według niego, perspektywa "bezumownego, chaotycznego i tym samym kosztownego brexitu" cały czas nie jest zażegnana. "W przypadku porażki negocjacji wszystko zależy od strony brytyjskiej. Zawsze może zwrócić się o odroczenie brexitu, a kraje UE zapewne na to przystaną" - podkreślił.

Podczas szczytu szefowie państw i rządów mają też zająć się kwestią wieloletniego budżetu UE, ale w tej sprawie nie ma planów na podejmowanie żadnych decyzji. Szymański podkreślił, że obecne propozycje przedstawione przez Komisję Europejską ws. cięć m.in. w polityce spójności i Wspólnej Polityce Rolnej są nie do przyjęcia przez polski rząd.

"Wszyscy musimy zrozumieć, że z powodu brexitu oraz oczywistego faktu, że się bogacimy, powoli dochodząc do progu 75 proc. unijnej średniej PKB, budżet UE będzie odgrywał coraz mniejszą rolę w polskim rozwoju. Ale to nie oznacza zgody na nieproporcjonalne cięcia w polityce spójności i polityce rolnej. Propozycje, które zostały przedstawione przez KE są dla nas nie do przyjęcia, więc szanse na kompromis są aktualnie bardzo małe" - zaznaczył wiceszef MSZ.

Pytany o jedną z zapowiedzi wyborczych premiera Morawieckiego dotyczącą zrównania dopłat dla rolników Szymański podkreślił, że KE nie podważa konieczności dochodzenia do wyrównania dopłat. "Zróżnicowanie nie ma żadnych podstaw ekonomicznych. Kwestią sporu jest tempo tego procesu. Stawiamy tę sprawę bardzo pryncypialnie" - dodał.

Wiceszef MSZ pytany o pomysł powiązania wypłat z budżetu z praworządnością, odpowiedział, że polski rząd jest zwolennikiem "zdecydowanej ochrony interesów budżetowych UE oraz samej zasady praworządności". "Diabeł tkwi w szczegółach. Oczekujemy obiektywnych kryteriów oraz jasnego wykazania, że ewentualne zarzuty dotyczą spraw, które naprawdę stwarzają ryzyko dla interesów finansowych UE. Mamy dziś sporą kontrowersję między Warszawą, a Brukselą w sprawie stosowania zasady praworządności" - powiedział.

"Czy ktoś jest w stanie udowodnić, że stwarza to ryzyka dla interesów budżetowych UE? Takich ryzyk nie ma. W Polsce pieniądze UE są wydawane przykładnie, bez zagrożeń korupcją, czy uzurpacją władzy. Polskie racje w tej sprawie są podzielane przez służby prawne Rady oraz Europejski Trybunał Obrachunkowy" - dodał wiceminister.

Podczas szczytu do unijnych przywódców ma zostać także doproszona nowa szefowa KE Ursula von der Leyen, która ma przedstawić priorytety Komisji pod jej przewodnictwem.

Szymański pytany, czy spodziewa się jakiś zmian w stosunku do wcześniejszych zapowiedzi nowej szefowej KE, podkreślił, że będzie to pierwszy formalny kontakt przewodniczącej-elekt z Radą Europejską.

"Oczekujemy, że nowa KE podejmie wszystkie inicjatywy wskazane w Agendzie Strategicznej na lata 2019-24. Ten dokument był przyjęty przy bardzo dużym polskim wkładzie. Widzimy potrzebę intensyfikacji działań w obszarze wspólnego rynku, szczególnie usług i w obszarze cyfrowym. Zamiast wciąż niezakończonej implementacji dyrektywy usługowej z 2006 roku mamy 5000 krajowych regulacji, które ten rynek tłamszą. W ostatnich badaniach Eurochambers aż 84 proc. przedsiębiorców UE wskazało przeszkody regulacyjne jako główny problem rozwoju firm. To dotyczy także polskich przedsiębiorców. To utracone miejsca pracy i miliardy euro dla całej UE. Ta stagnacja musi się skończyć" - zaznaczył wiceszef MSZ.