Nawet jeśli na dzisiejszym szczycie przyklepane zostaną założenia umowy rozwodowej z Wielką Brytanią, to Londyn raczej nie pożegna się z Brukselą z końcem miesiąca.
Od dawna było wiadomo, że dwudniowy szczyt szefów rządów państw członkowskich UE w połowie października poświęcony będzie głównie brexitowi – chociaż jeszcze w weekend wydawało się, że rozmowy będą dotyczyły raczej przedłużenia członkostwa Wielkiej Brytanii niż detali umowy rozwodowej. Teraz jednak na końcu tunelu majaczy szansa na porozumienie.
Do przełomu doszło, kiedy Brytyjczycy uelastycznili swoje stanowisko w sprawie Irlandii Północnej. Jak na ironię oznacza to, że Boris Johnson wrócił do propozycji, którą półtora roku temu kategorycznie odrzuciła była premier Theresa May, a obecny przewodniczący Izby Gmin Jacob Rees-Mogg nazwał wówczas „kretyńską”.
Sednem tej propozycji jest szczególny status Irlandii Północnej, która de iure pozostałaby w unii celnej z Wielką Brytanią, ale de facto pozostałaby członkiem jednolitego rynku. Jakby to miało działać? Przypuśćmy, że z Londynu do Belfastu przypływa jakiś towar, który Bruksela obkłada cłami. Jeśli pozostanie on na terenie Irlandii Północnej, to nikt nie będzie pobierał od niego daniny. Jeśli pojedzie dalej, np. do Dublina, to Unia będzie chciała od niego cła.
Propozycja jest problematyczna, m.in. z tego względu, że nie rozwiązuje problemu granicy irlandzkiej (jakoś ruch towarów trzeba monitorować i w którymś momencie wypełnić papierkową robotę). De facto oznacza również, że przez Morze Irlandzkie przebiegałaby granica celna.
Nowa elastyczność Londynu tłumaczona jest faktem, że brytyjscy posłowie bardzo chcą domknąć brexit. Do tego jednak najprawdopodobniej nie dojdzie wraz z końcem października. Przyczyna jest prosta: nawet jeśli negocjatorzy dogadali się co do zasady odnośnie rozwiązania problemu Irlandii Północnej, to nie znaczy, że gotowy jest tekst prawny tłumaczący to na język międzynarodowego porozumienia. A liderzy państw UE byli dotychczas bardzo klarowni: nie będą z Johnsonem negocjować za pięć dwunasta tekstu porozumienia podczas szczytu. Zgoda jest możliwa wyłącznie po dogadaniu wszystkich szczegółów (takich jak VAT), przelaniu ich na tekst, a następnie ekspertyzach prawnych organów celnych UE. Wczoraj dyplomacja niemiecka oceniała cały proces na mniej więcej dwa miesiące.