Bezpośrednio do przedsiębiorstw trafia mniej niż połowa dotacji płynących do Polski z Brukseli. Ale są także inne drogi, którymi fundusze z UE zasilają nasze firmy.
DGP
W ramach unijnego budżetu na lata 2014–2020 beneficjenci złożyli już wnioski o płatności na kwotę przekraczającą 100 mld zł – wynika z danych Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju. Dotyczą one projektów, w ramach których wydano ponad 150 mld zł. Największa część przypada na inwestycje w ramach programu Infrastruktura i Środowisko. Wydatki na koniec sierpnia sięgały niemal 60 mld zł, a dofinansowanie unijne przekraczało 41 mld zł.
Jaki był w tym udział przedsiębiorców? 45 proc. w ogólnej kwocie dofinansowania i 55 proc. w wartości zrealizowanych dotąd projektów. Z tym że w ramach poszczególnych programów jest spore zróżnicowanie. W Inteligentnym Rozwoju na firmy przypada 80 proc. finansowania i ok. 85 proc. wartości projektów. Nominalnie największe kwoty trafiły do firm w ramach programów regionalnych, ale ich udział w ogólnej kwocie wypłat tylko nieznacznie przekracza jedną czwartą. Najmniejszy jest w programie Wiedza Edukacja Rozwój. Tu co dziesiąta wydana i zrefundowana złotówka przypada na podmioty prowadzące działalność gospodarczą.
Takich podmiotów nie brak też na liście największych beneficjentów pomocy unijnej w ramach budżetu na lata 2014–2020. Inna sprawa, że w większości są to podmioty należące do państwa lub największych samorządów. Nastawione na duże projekty kolejowe, ale też związane z infrastrukturą gazową.
Największa firma prywatna na liście to Orange Polska. Z danych resortu wynika, że podpisała ona umowy na projekty o łącznej wartości ponad 1,3 mld zł, z czego 770 mln zł wyniesie dofinansowanie unijne. Bez wyjątku są to umowy dotyczące upowszechnienia dostępu do internetu. Niemal 50 mln zł dostaje też Fundacja Orange w ramach unijnego priorytetu „cyfrowe kompetencje społeczeństwa”. W żadnym z projektów finansowanie nie jest jeszcze zakończone.
Poszerzanie dostępu do szybkiego internetu pozwoliło wysoko uplasować się także innym firmom zajmującym się tym rodzajem infrastruktury. Jak dwie spółki Fibee i wielkopolski operator telekomunikacyjny Inea należące do Odin Holdings, którego większościowym udziałowcem jest fundusz należący do australijskiego banku Macquarie. Czy spółka Nexera, w której 80 proc. udziałów ma europejski inwestor infrastrukturalny Infracapital, a resztę – fińska Nokia.
– Inwestycje objęte dofinansowaniem dotyczą obszarów, na których wcześniej nie było możliwości korzystania z internetu szerokopasmowego. Są to obszary trudne inwestycyjnie. Projekty te same z siebie najczęściej nie mają uzasadnienia ekonomicznego i ich realizacja ma sens dzięki wsparciu funduszy zewnętrznych. Bez nich nie zdecydowalibyśmy się na działania na tak dużą skalę. Drugim ważnym aspektem jest fakt, że budowana infrastruktura światłowodowa ma charakter otwarty, czyli będzie ona udostępniana wszystkim zainteresowanym dostawcom usług światłowodowych, co wpłynie na opłacalność i sensowność tych inwestycji – podkreśla Michał Bartkowiak, wiceprezes spółki Inea.
Z punktu widzenia krajowych przedsiębiorstw liczą się jednak nie tylko te projekty, które same opracowały, zgłosiły i realizują bądź już zrealizowały. Pośrednio mają bowiem udział w „konsumpcji” niemal całości unijnych funduszy. Przykład: największym pojedynczym beneficjentem jest Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Zawarła umowy na projekty o wartości 68,5 mld zł, z czego prawie połowa to dofinansowanie unijne. Ale za ich wykonanie odpowiada sektor prywatny. Zamówienia z GDDKiA oznaczają większy popyt na usługi budowlane, materiały budowlane itp. Inna sprawa, że z realizacją kontraktów prywatne firmy często mają kłopoty. Ostatnio związane ze wzrostem kosztów pracy i cen materiałów.
Środki unijne docierają do firm również inną drogą – poprzez pośredników finansowych. – Zarówno Komisja Europejska, jak i my – Bank Gospodarstwa Krajowego – dostrzegamy zalety finansowania zwrotnego jako narzędzia wsparcia. Z całej puli środków unijnych w tej perspektywie udział finansowania zwrotnego w Polsce wynosi zaledwie 4 proc., podczas gdy średnia unijna to 7 proc., a są takie kraje jak Wielka Brytania, gdzie jest to 20 proc. Samorządy, korzystające np. z programu JEREMIE, są z nich zadowolone i widać, ile dzięki tym narzędziom zyskały – komentuje Paweł Chorąży, dyrektor zarządzający pionem funduszy europejskich w BGK. Państwowy bank to główny dystrybutor unijnych środków w ramach instrumentów zwrotnych.