Niemal wszystkie ostatnie zmiany dotyczące rynku wierzytelności są korzystne dla tych, którzy nie płacą, a nie tych, którym należą się pieniądze. Biznes dostrzega w tym coraz większy problem.
DGP
Ułatwienia w ogłaszaniu upadłości konsumenckiej, obniżenie opłat dla pożyczkobiorców, ograniczenia w egzekucji. Wszystkie te rozwiązania wejdą w życie już niebawem. Zdaniem branży finansowej oraz ekspertów organizacji pracodawców stawianie dłużnika na piedestale przez rządzących to pokazanie przedsiębiorcom, że ich interes, choćby słuszny, musi przegrać z politycznymi potrzebami.

Na zachcianki, a nie na konieczne zakupy

– Potrzeba nam wyważonych, sprawiedliwych regulacji, tymczasem wprowadzane są zmiany ułatwiające unikanie zobowiązań i spadek moralności płatniczej. Taka sytuacja zachęca do zaciągania ryzykownych zobowiązań, a przez to potęguje problem, z którym walczy – twierdzi Jarosław Ryba, prezes zarządu Polskiego Związku Instytucji Pożyczkowych. Czyli, jak określa ten rodzaj działalności wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł, oszustów i naciągaczy.
– Mam wrażenie, że ostatnie zmiany preferują wyłącznie dłużników, również tych nieuczciwych. Koszty poniosą też rzetelni klienci poprzez spadek dostępności usług i średnio wyższe ceny. Zmiany prokonsumenckie są ważne, ale trzeba zachować umiar, by pośrednio nie patologizować zdrowych relacji handlowych – dodaje Ryba.
Największe kontrowersje budzi nowelizacja prawa upadłościowego dotycząca upadłości konsumenckiej. Wejdzie ona w życie w marcu 2020 r.
– Ustawodawca zrezygnował z konieczności badania przez sąd na etapie postępowania o ogłoszenie upadłości kwestii zawinienia przez dłużnika w doprowadzeniu lub pogłębieniu stanu niewypłacalności, stanowiące jeszcze w obecnym stanie prawnym przesłanki negatywne. Oznacza to, że dłużnik, składając od marca 2020 r. wniosek o ogłoszenie upadłości, będzie miał niemal pewność, że upadłość zostanie ogłoszona – wskazuje Krzysztof Gołaszewski, doradca restrukturyzacyjny i radca prawny. I wyjaśnia, że o umorzeniu długów decydować będzie na końcowym etapie postępowania sąd, przy czym odmowa oddłużenia będzie miała najprawdopodobniej miejsce w przypadku dłużników działających świadomie i z premedytacją w złej woli, najczęściej w celu pokrzywdzenia wierzycieli. Mówiąc najprościej: z upadłości konsumenckiej będzie mogło skorzystać znacznie więcej osób niż do tej pory. W tym te, które nie postępowały zbyt rozsądnie, gdy się zadłużały.
Andrzej Roter, prezes Związku Przedsiębiorstw Finansowych, w niedawnej rozmowie z DGP przekonywał, że ustawodawca postanowił zmienić imperatyw moralny jako przesłankę dopuszczającą do skorzystania z upadłości.
– Przestanie ona praktycznie obowiązywać pod rządami znowelizowanej ustawy. Ta zmiana będzie niewątpliwie zachęcaniem do zaciągania zobowiązań w sposób niemoralny, zbyt często – a na pewno coraz częściej – finansujący raczej zachcianki niż potrzeby, bez oglądania się na to, czy mnie stać na to czy nie. Bo ostatecznie za nierzetelnie czy oszukańczo zaciągane kredyty zapłacą uczciwi klienci banków, SKOK-ów czy instytucji pożyczkowych – twierdzi Roter.
Sankcją za winy sprzed lat dla dłużników ma być wydłużony plan spłat – nawet do 84 miesięcy. Ale zdaniem przedsiębiorców odzyskanie jakichkolwiek pieniędzy od wielu osób będzie niemożliwe, zatem równie dobrze plan można by ustalić na 84 lata.
Ale dla jasności: są też korzyści wynikające z nowych przepisów. Mecenas Gołaszewski uważa, że oddłużanie się polskiego społeczeństwa będzie procesem korzystnym dla całej gospodarki, ponieważ osoby bez zadłużenia chętniej będą podejmowały aktywność gospodarczą i pracowniczą.
– Z jednej strony dłużnicy dostaną szanse na nowe życie i egzystencjalny spokój, z drugiej należy brać także pod uwagę, iż wyżej wymienione zmiany stworzą możliwość nadużywania instytucji oddłużenia przez nieuczciwych konsumentów – mówi prawnik.

Branża co roku przygotowuje się do rewolucji

Kolejne istotne dla wierzycieli zmiany zawarte są w projekcie ustawy antylichwiarskiej. Szansa na jej uchwalenie w bieżącej kadencji Sejmu jest minimalna, ale projektodawca – resort sprawiedliwości – zapewnia, że szybko w nowej kadencji powróci do inicjatywy.
Kluczowy element ustawy to obniżenie limitu kosztów pozaodsetkowych, czyli dodatkowych opłat, na których zarabiają instytucje pożyczkowe. Dziś wynosi on 55 proc. w skali pierwszego pełnego roku od daty zaciągnięcia pożyczki. Ma zaś wynosić 20 proc. Przy czym przez wiele miesięcy konsultowano projekt ustawy, w którym wskazywano jako propozycję 45 proc.
– Tempo wprowadzania i liczba zmian w prawie bardzo utrudnia prowadzenie stabilnego biznesu w branży finansowej. Jakiekolwiek kalkulacje i prognozy są niemożliwe, jeżeli co roku przechodzimy rewolucje w kosztach, regułach windykacji i egzekucji, zazwyczaj niekorzystne dla wierzycieli. Taka odpowiedzialność zbiorowa premiuje biznesy agresywne, nastawione na szybki zysk, które uciekną z Polski, zanim odczują kolejne nowelizacje – krytykuje Jarosław Ryba. Reprezentowany przez niego związek wskazuje w swej opinii do propozycji przyjęcia limitu kosztów na poziomie 20 proc., że oznaczać to będzie upadek większości instytucji pożyczkowych. Z drugiej strony Ministerstwo Sprawiedliwości podkreśla, że do tej pory wiele firm miało się jak pączki w maśle. I żaden liczący się na rynku gracz nie upadnie. Firmy po prostu mniej zarobią, za to ulgę odczują niezamożni Polacy.

Ograniczenia w egzekucji z nieruchomości

Kolejny pomysł w ustawie antylichwiarskiej to wprowadzenie ograniczenia w egzekucji z nieruchomości. Zgodnie z obowiązującymi przepisami licytacja mieszkania jest możliwa nawet wówczas, gdy dług wynosi ułamek jego wartości. Ministerstwo Sprawiedliwości chce z tym skończyć. W projekcie proponuje dodanie art. 9521 kodeksu postępowania cywilnego. Jego par. 2 ma stanowić, że wierzyciel jest uprawniony do złożenia wniosku o zlicytowanie lokalu dłużnika, jeżeli wysokość egzekwowanej należności głównej stanowi co najmniej równowartość jednej dwudziestej sumy oszacowania. Czyli mówiąc prościej: jeśli czyjś dom jest wart 500 tys. zł, zlicytować go będzie można jedynie wówczas, gdy dług wynosi co najmniej 25 tys. zł.
„Można się spodziewać, że rozwiązania te negatywnie wpłyną na i tak niską skuteczność egzekucji. Mogą być one wykorzystywane przez nieuczciwych dłużników, którzy formalnie nie posiadają żadnego majątku poza nieruchomością” – uważa Związek Banków Polskich w swej opinii do projektu. Zdaniem Krajowego Związku Banków Spółdzielczych ograniczenie egzekucji z nieruchomości spowoduje obniżenie ściągalności wielu długów. Spowoduje też pogorszenie się dostępności do kredytowania, gdyż pożyczkodawca musi mieć jakieś zabezpieczenie. Dziś bywa, że jest to nieruchomość. Gdy nie będzie można zabezpieczyć pożyczki na czyimś mieszkaniu lub domu, często kredyt nie zostanie udzielony. Otwarte pozostaje to, czy to dobrze, czy źle dla osoby, która potrzebuje pieniędzy.
– Niestety ostatnie miesiące dobitnie pokazują, że dla rządu i ustawodawcy dłużnik jest ważniejszy od wierzyciela. Powinno być odwrotnie. Nie można postrzegać wierzyciela jako krwiożerczego kapitalistę, a dłużnika jako biednego człowieka, któremu trzeba pomóc. W pierwszej kolejności wierzyciel jest osobą, która komuś pożyczyła pieniądze i ich zwrot najzwyczajniej w świecie się należy – konkluduje adwokat Radosław Płonka, wspólnik w kancelarii Płonka Ozga i ekspert prawny BCC.
Nie można postrzegać wierzyciela jako krwiożerczego kapitalisty. W pierwszej kolejności jest on osobą, która komuś pożyczyła pieniądze i ich zwrot najzwyczajniej w świecie się należy