W ostatnich 30 latach Polska przeszła długą drogę: na początku lat 90. ministrem przemysłu był Tadeusz Syryjczyk, według którego „najlepszą polityką przemysłową był brak polityki przemysłowej”, zaś w 2015 r. na stanowisku szefa resortu rozwoju stanął Mateusz Morawiecki, który wcześniej, jeszcze jako prezes BZ WBK, deklarował, że musimy „wspomagać firmy mające szansę na międzynarodową karierę”.
Przyjęty przez rząd w lutym 2016 r. zarys planu Morawieckiego miał być rodzimym odpowiednikiem kompleksowej polityki przemysłowej, którą prowadziła chociażby Korea Południowa w czasie dwóch dekad dynamicznego rozwoju (1960–1980). Rok później projekt ten ubrano w konkrety i stworzono Strategię na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, w skrócie SOR – proszę nie mylić ze szpitalnymi oddziałami ratunkowymi. Choć może zbieżność tych akronimów ma jednak sens, w końcu rządowy SOR, według zamierzeń autorów, miał uratować naszą gospodarkę.
Ale ostatnio o strategii zrobiło się cicho. Rządzący po raz kolejny mówią wyłącznie o transferach pieniężnych, zaś ambitne cele przemysłowe wstydliwie schowano do szuflad. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że kierownictwo polityczne PiS o SOR po prostu zapomniało.

Jest diagnoza, są i cele

Magazyn DGP 9 sierpnia 2019 r. / Dziennik Gazeta Prawna
Autorzy SOR przeprowadzili diagnozę gospodarki w momencie przejmowania władzy przez PiS – i wskazali pięć zagrożeń, które blokują nasz dalszy rozwój. Pierwsze, najważniejsze, to pułapka średniego dochodu. O ile Polska szybko goniła bogate kraje w pierwszych dekadach III RP, to w pewnym momencie zatrzymała się mniej więcej w połowie poziomu rozwoju najbogatszych – i na nim pozostaje. Kolejne zagrożenie to pułapka średniego produktu – nie wytwarzamy zaawansowanych technologicznie dóbr, raczej chemię użytkową, w porywach pralki i lodówki. Poza kilkoma wyjątkami (np. pojazdy komunikacji zbiorowej), jeśli coś bardziej złożonego w Polsce powstaje, to głównie jest składane na zlecenie zagranicznych koncernów. Z kolei pułapka braku równowagi sprawia, że z Polski wypływają miliardy złotych w postaci dywidend – w pierwszych dwóch dekadach III RP nasz bilans płatniczy był na permanentnym minusie. Pozostałe dwie to pułapka demograficzna i pułapka słabości instytucjonalnej. Pierwsza z nich jest wynikiem utrzymującego się ujemnego przyrostu naturalnego, co może w przyszłości zagrozić stabilności systemu ubezpieczeń społecznych. Z kolei słabe instytucje nie są w stanie skutecznie realizować zaawansowanych projektów publicznych i dbać o równe boisko dla wszystkich podmiotów gospodarczych.
Wyswobodzenie się z tych pięciu pułapek to, według SOR, największe wyzwanie modernizacyjne współczesnej Polski. Autorzy planu wskazali zarówno instrumenty, które mają ten proces wspomóc, jak i cele, które należy osiągnąć. Wśród tych pierwszych są m.in. Polski Fundusz Rozwoju, który ma stać się bankiem rozwoju na miarę niemieckiego Kreditanstalt für Wiederaufbau, oraz fundusze Start in Poland, wspierające start-upy. Wśród tych drugich znalazły się wskaźnik zatrudnienia, nakłady na badania i rozwój (B+R) w stosunku do PKB, stopa oszczędności, stopa inwestycji oraz, najważniejsze, PKB na głowę mieszkańca w stosunku do średniej UE.
Poza tym stworzono zarys projektów flagowych, dzięki realizacji których miały powstać rodzime produkty będące w awangardzie technologicznej – np. Luxtorpeda 2.0 (koleje wysokich prędkości) czy Batory (specjalistyczne statki). Ważnym elementem była też elektromobilność, rozwój polskiego rynku pojazdów elektrycznych, a nawet skonstruowanie elektrycznego rodzimego samochodu osobowego.

Polityka przemysłowa oparta na słowach

Cele były niezwykle ambitne. By je zrealizować, należało natychmiast wziąć się do roboty. Niestety, prace nad tymi projektami niemiłosiernie się przeciągają.
Projekt Batory? Stępkę pod prom dla Polskiej Żeglugi Bałtyckiej położono w 2017 r. Zapewniano, że prace nad nią zaczną się na przełomie lat 2017 i 2018, zaś jednostka zostanie zwodowana w 2019 r., a oddana PŻB rok później. Jednak wkrótce terminy przesunięto – cięcia blach miały się rozpocząć na początku 2019 r. A w czerwcu tego roku minister gospodarki morskiej Marek Gróbarczyk zapewnił, że niebawem przedstawi „twardy harmonogram dalszych prac”, bo jak na razie przygotowywane są projekty. PŻB kupi więc prom w Singapurze.
Najważniejszym budulcem projektu Luxtorpeda 2.0 także są słowa. W 2017 r. PKP Intercity rozpoczęło rozmowy z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju (NCBR) w sprawie stworzenia nowego składu. W lutym 2018 r. podpisano w tej sprawie list intencyjny, a w październiku wydano komunikat o zamiarze przeprowadzenia dialogu technicznego z potencjalnymi wykonawcami. W styczniu tego roku zgłosiło się dziewięć podmiotów, w większości z zagranicy (m.in. Siemens i Bombardier), ale też polskie (Pesa i Newag). NCBR wciąż nie opublikowało wyników rozmów.
Największym fiaskiem jak na razie jest projekt polskiego autobusu elektrycznego. NCBR ogłosiło w tej sprawie konkurs wart w sumie prawie 2,5 mld zł, z czego 2,2 mld zł miało zostać przekazane samorządom jako dotacja na zakup tysiąca stworzonych elektrobusów. W lutym tego roku konkurs wygrało konsorcjum Ursus Bus, pokonując Autosan (Solaris i Volvo zrezygnowały ze złożenia oferty). Jednak 10 czerwca NCBR unieważniło konkurs, bo Ursus nie dostarczył odpowiedniej dokumentacji. Trwająca półtora roku procedura konkursowa zakończyła się niepowodzeniem, a Centrum ogłosiło zamiar przeprowadzenia dialogu technicznego. Tu warto zauważyć, że Solaris, który był kluczową firmą w planach rządu dotyczących elektromobilności, przeszedł w tym czasie w ręce Hiszpanów, co również można uznać za porażkę.

Daleko od planu

Przy tak ślimaczącym się wdrażaniu kluczowych projektów SOR założone cele są dalekie od realizacji, a w niektórych przypadkach nawet bardziej odległe, niż było to przed dojściem PiS do władzy.
Najlepszym przykładem są inwestycje. Według SOR w 2030 r. miały one osiągnąć nad Wisłą poziom 25 proc. PKB (do 2020 r. 22 proc). W 2015 r. były na poziomie 20 proc., jednak do 2017 r. spadły do 17,5 proc. PKB, co było najgorszym wynikiem w XXI w. W 2018 r. wzrosły do 18,2 proc., do poziomu z 2003 r. W SOR założono również wzrost krajowych wydatków na badania i rozwój (B+R) do 2,5 proc. PKB, czyli dwuipółkrotny. Najbardziej innowacyjne kraje Europy, takie jak Dania czy Niemcy, i tak wydają na ten cel ponad 3 proc. PKB. Jak na razie polskie wydatki na B+R nawet nie drgnęły i wciąż wynoszą skromny 1 proc. PKB.
Dla poziomu inwestycji ważna jest stopa oszczędności gospodarstw domowych. Z nią zawsze było u nas źle, jednak twórcy SOR założyli, że do 2030 r. osiągnie ona poziom przynajmniej 5 proc. PKB. Niestety, od momentu ogłoszenia planu stopa oszczędności, jak na złość, nieustannie spada. Według Eurostatu w II kw. 2016 r. gospodarstwa domowe oszczędzały 4,3 proc. dochodu, które miały do dyspozycji. Od tamtego czasu prawie co kwartał następował spadek, a w I kw. tego roku stopa oszczędności sięgnęła ledwie 2 proc. dochodu. Ta sytuacja być może ulegnie poprawie, bo właśnie ruszają pracownicze plany kapitałowe, z których składki zwiększą poziom oszczędności. Co więcej, będą one trafiać na nasz rynek kapitałowy, więc potencjalnie zasilą również przedsiębiorstwa działające jako spółki akcyjne. Jednak na pełną skalę będą one funkcjonować dopiero od połowy przyszłego roku. Znów mamy więc do czynienia z niepotrzebną zwłoką.
Pod jednym względem w czasach rządów PiS rzeczywiście następuje stała poprawa – mowa o stopie zatrudnienia. W 2015 r. zatrudnionych było 63 proc. Polek i Polaków w wieku produkcyjnym, a w 2018 r. – 67,5 proc., co jest najwyższym wynikiem w tym wieku (dane OECD). Jednak według SOR do 2020 r. mamy osiągnąć 71 proc. stopy zatrudnienia, a do 2030 r. – 73 proc., czyli poziom Kanady. W tym momencie wydaje się to mało prawdopodobne, tym bardziej że w ostatnich kwartałach wzrost zatrudnienia ewidentnie wyhamował.
Kluczowym wskaźnikiem w SOR jest PKB na głowę mieszkańca względem średniej UE (według parytetu siły nabywczej). W 2020 r. mielibyśmy osiągnąć poziom 75–78 proc. przeciętnej Wspólnoty, a w 2030 r. – 95 proc., a więc tylko 5 pkt proc. poniżej średniego poziomu rozwoju dla wszystkich państw Unii. Problem w tym, że w latach 2016–2018 udało się nam podnieść ten współczynnik z 68 proc. do 71 proc. Nawet jeśli założylibyśmy optymistycznie, że utrzymamy tempo skracania dystansu na obecnym poziomie, to 95 proc. UE osiągniemy w okolicach 2042 r., a więc 12 lat po przyjętym terminie.

Miłe złego początki

Początkowo nic nie zapowiadało, że Strategia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju utknie w martwym punkcie. Polski Fundusz Rozwoju zaczął działalność z impetem, m.in. wspólnie z PZU, przejmując Pekao, największy bank korporacyjny w Polsce, co dla prowadzenia polityki przemysłowej może mieć kluczowe znaczenie. Później przejął też upadającą Pesę, choć będącego w dużo lepszej formie Solarisa już mu się nie udało. Szybko zostały uruchomione również środki Start in Poland, mające być czymś na kształt izraelskiego projektu Yozma, który przyciągnął nad Jordan globalne fundusze venture capital. Jednak ostatnie miesiące to pasmo przekładania terminów i mniejszych lub większych porażek.
I nic dziwnego, skoro realizacja SOR w narracji i polityce PiS zeszła na dalszy plan. W piątce Kaczyńskiego próżno szukać śmiałych projektów modernizacyjnych. A przecież realizacja tak ambitnej strategii, jaką bez wątpienia jest SOR, wymaga bezwzględnego poparcia kierownictwa politycznego, które będzie regularnie sprawdzać, naciskać i egzekwować. A także zapewniać środki finansowe, by instytucje nie musiały nadmiernie oszczędzać przy przeprowadzaniu konkursów na zamówienia publiczne. Gdy tak się nie dzieje, bo władza ustaliła sobie nagle inne priorytety, wszystko się rozłazi, terminy są przekładane, a konkursy unieważniane. W takich warunkach rzeczywiście jedyną możliwą polityką gospodarczą, która jeszcze jako tako jest realizowana, są transfery pieniężne – proste, szybkie i przynoszące rezultaty w krótkim terminie. Tylko że krótki termin, jak sama nazwa wskazuje, dosyć szybko mija.
O Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju zrobiło się cicho. Rządzący po raz kolejny mówią tylko o transferach pieniężnych, zaś ambitne cele przemysłowe wstydliwie schowano do szuflad. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że kierownictwo polityczne PiS o SOR po prostu zapomniało