Aparat państwa musi aktywniej zwalczać działalność piramid finansowych. Ale nadzieja, że uda się przeciwdziałać wszystkim oszustwom, jest złudna – byli co do tego zgodni uczestnicy Europejskiego Kongresu Finansowego 2019, którzy uczestniczyli w panelu dyskusyjnym o powrocie piramid finansowych.
– Niestety nie wyciągnęliśmy wszyscy – konsumenci, urzędnicy, a także prokuratorzy – właściwej nauczki ze sprawy Amber Gold – stwierdziła Agnieszka Wachnicka, prezes zarządu Fundacji Rozwoju Rynku Finansowego. I przypominała, że już w 2013 r. stworzono dokument, do którego urzędnicy i śledczy powinni się stosować. Tymczasem dalej tak się nie dzieje.
Fakty są takie, że rocznie w piramidach finansowych Polacy tracą ponad 600 mln zł. To niemal tyle, ile stracili klienci Amber Gold. Pomysły oszustów są bardzo różne, niektóre kuriozalne, jak piramida Recyclix, która brała pieniądze od ludzi na zakup… śmieci, które miała recyklingować i sprzedawać z zyskiem. Inwestorzy mieli na swych internetowych kontach wirtualne śmieci, które potem mieli wymienić na realną gotówkę. Wielomilionowe żniwo zebrał w ostatnich miesiącach DasCoin, czyli pseudokryptowaluta reklamowana jako następca BitCoina.
– Zmieniło się tylko to, że jest większe rozproszenie: zamiast jednej wielkiej piramidy jak Amber Gold jest kilka mniejszych. Ale stosowane przez twórców parabiznesów schematy i błędy państwowej administracji są bliźniacze – spostrzegł podczas odbywającego się w Sopocie Europejskiego Kongresu Finansowego adwokat Radosław Płonka, wspólnik w kancelarii Płonka Ozga i ekspert prawny BCC.
Dlaczego tak się dzieje? Zdaniem Artura Zwalińskiego, zastępcy dyrektora departamentu ochrony zbiorowych interesów konsumentów w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów, kłopotem są m.in. obowiązujące przepisy. Raz, że nadal nie ma w polskim prawie karnym definicji piramidy finansowej. Ścigać więc należy za coś, co tak naprawdę nie jest zdefiniowane. Dwa – urzędnikom szalenie trudno zwalczać podmioty, które najczęściej zarejestrowane są poza jurysdykcją unijną.
– Mamy stronę internetową po polsku, adresowaną do Polaków. Ale spółka, która prowadzi piramidę finansową, zarejestrowana jest np. w Dubaju lub Szanghaju. Walka z takimi podmiotami jest trudna. Nie chcą one współpracować z urzędnikami, a my niewiele możemy zrobić – podkreślił Zwaliński.
Uczestnicy panelu dyskusyjnego zwracali uwagę na to, że współpraca organów państwa nie wygląda tak, jak powinna. Każdy ma bowiem dobry argument, by nie zajmować się sprawą. Najlepiej oceniany przez ekspertów Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów ma niewielkie możliwości działania. W praktyce może jedynie ostrzegać obywateli przed inwestycjami w szemrane biznesy oraz składać doniesienia do prokuratury. Formalnie może również nakładać kary finansowe, ale doświadczenie pokazuje, że nie sposób ich wyegzekwować. Komisja Nadzoru Finansowego zajmuje się jedynie podmiotami, które ustawowo nadzoruje. Większość piramid finansowych zaś nie ma nic wspólnego z działalnością bankową, ubezpieczeniową czy pożyczkową. W efekcie ich działalność jest poza sferą zainteresowań Komisji. Prokuratura często nie dostrzega kłopotu, dopóki nie zgłaszają się pokrzywdzeni. I wreszcie sądy, w których orzekają ludzie nierozumiejący skomplikowanych modeli inwestycyjnych, pod które często podszywają się twórcy piramid finansowych.
Problemem jest też opieszałość wymiaru sprawiedliwości. Adwokat, prof. Robert Gwiazdowski, wskazywał, że gdyby tylko polskie sądownictwo działało sprawnie, szybko i wzbudzało społeczne zaufanie, można by walczyć z piramidami finansowymi o wiele skuteczniej.
– Wówczas reakcja urzędników mogłaby być zdecydowana, a ryzyko zaszkodzenia legalnie prowadzonemu biznesowi byłoby mniejsze, gdyby sąd w ciągu tygodnia potrafił ocenić, czy mamy do czynienia z oszustwem, czy dopuszczalną działalnością – wskazywał ekspert.
Niechęć do walki z piramidami wynika także z tego, że urzędnicy obawiają się wytoczyć najcięższe działa. Boją się, że się pomylą i zniszczą legalny biznes. Stąd potrzeba szybkiego oceniania spraw przez sądy.
Fachowcy tłumaczyli, skąd bierze się indolencja państwa w walce z piramidami finansowymi. Otóż prokuratura, policja, a także większość urzędów zaczyna działać dopiero wtedy, gdy zaczynają do nich trafiać skargi niezadowolonych inwestorów. Tymczasem schemat Ponziego, modelowy dla piramid finansowych, opiera się na założeniu, że przez pewien czas nikt nie traci pieniędzy. Dopóki nowe osoby wchodzą do systemu, są pieniądze na zapłatę tym, którzy włożyli pieniądze do piramidy wcześniej. Sprawy przybierają inny obrót, gdy nowych użytkowników zaczyna przybywać coraz mniej, a część starszych decyduje się wycofać zainwestowane środki. W pewnym momencie zaczyna brakować pieniędzy na wypłaty. Wtedy wszyscy zaczynają być niezadowoleni. Tyle że wówczas jest już za późno, by uchronić kapitał, ponieważ w kasie nie ma już pieniędzy; ostatki co do zasady zgarniają twórcy oszukańczego schematu. A i wtedy, gdy piramida finansowa już upada (czas istnienia piramidy finansowej od jej powstania do upadku wynosi statystycznie od dwóch do trzech lat) często ludzie nie chcą składać zawiadomień do prokuratury i urzędów. Część się wstydzi, że dała się oszukać. Niektórzy z kolei łudzą się, że piramida zacznie wypłacać pieniądze i boją, że gdyby złożyli doniesienie, straciliby szansę na odzyskanie choćby części włożonej kwoty.
Takie podejście oszukanych inwestorów przekłada się zwykle na trudności z karnym ściganiem twórców piramid. Aby można było kogoś skazać za oszustwo, musi dojść do niekorzystnego rozporządzenia mieniem przez oszukane osoby. Zdaniem większości śledczych do niekorzystnego rozporządzenia dochodzi zaś dopiero wtedy, gdy piramida przestaje wypłacać pieniądze. Robert Gwiazdowski i Radosław Płonka przekonywali podczas debaty, że to błędne podejście.
– Oczywiste jest, że jeśli mamy do czynienia z działaniem zaplanowanym, gdy twórca schematu doskonale wie, że któregoś dnia on upadnie, a ludzie stracą swe pieniądze, do niekorzystnego rozporządzenia mieniem dochodzi już w chwili przyjęcia środków od inwestora – uważa Radosław Płonka. Gdyby z tego założenia wyszli prokuratorzy, udałoby się zapewne zlikwidować część piramid finansowych w zarodku.
Co istotne, z kłopotu zdaje sobie sprawę rząd. Premier Mateusz Morawiecki zobowiązał podległe mu ministerstwa oraz centralne urzędy, by wypracowały rozwiązania skutkujące szybszym ściganiem piramidalnych oszustów. Regulacje opracowało Ministerstwo Sprawiedliwości. Przygotowany projekt nowelizacji kodeksu karnego definiuje nowy typ oszustwa dotyczący właśnie tworzenia piramidy finansowej. Śledczy mieliby oceniać działalność już we wstępnej fazie jej rozwoju. I gdy dojdą do wniosku, że mamy do czynienia z oszustwem, od razu by oskarżali. Sęk w tym, że nie wiadomo, kiedy przygotowane przepisy wejdą w życie. Są też wątpliwości, czy pomogą.
– Najważniejsze jest skuteczne egzekwowanie prawa. Same nowe przepisy nie wystarczą – uważa Agnieszka Wachnicka. I przypomina, że uchwalano już przecież ustawy stanowiące odpowiedź państwa na aferę Amber Gold.
Co więc zrobić, by skutecznie przeciwdziałać działalności piramid finansowych? – Edukować. Ludzie muszą się dowiadywać, że nie ma cudów, że nie sposób zainwestować pięć tys. zł i po roku mieć 25 tys. zł bez żadnego ryzyka – stwierdził Radosław Płonka. Agnieszka Wachnicka jednak, jakkolwiek również dostrzega potrzebę edukowania społeczeństwa, spostrzega, że nie zawsze doraźna edukacja ekonomiczna trafia do tych osób, które najbardziej jej potrzebują. W jej ocenie potrzebna byłaby więc dalej idąca reforma szkolnictwa, tak by o zagrożeniach występujących na rynku finansowym mówiono w ciekawy i przystępny sposób już w szkole. Państwo bowiem nigdy nie zadba o nas w takim stopniu, w jakim jesteśmy w stanie zadbać o siebie sami.