A ludzie w nich pracujący z dnia na dzień stracą zatrudnienie. Wszystko przez to, że właściciele kilkuset aptek nie zapoznali się z obowiązującymi już od kilku miesięcy przepisami, które ich obejmą. O takim scenariuszu pisze branżowy portal mgr.farm.
Wszystko za sprawą ustawy nowelizującej prawo farmaceutyczne z 7 czerwca 2018 r. (Dz.U. z 2018 r. poz. 1375), a dokładniej jej art. 11. Uchwalone przepisy przewidują zakaz łączenia działalności polegającej na obrocie produktami leczniczymi z wykonywaniem działalności leczniczej.
Przedsiębiorcy robiący biznes na obu polach, muszą wybrać to, na czym bardziej im zależy. Przepis ten został dodany jako element walki z nielegalnym wywozem leków. Coraz częściej bowiem wywóz odbywał się za pośrednictwem zakładanych tylko w tym celu przychodni. Zaopatrywały się one w leki w hurtowniach. Formalnie, by leczyć ludzi, w praktyce – by medykamenty wywieźć na Zachód i sprzedać znacznie drożej.
Podczas prac nad ustawą parlamentarzyści dostrzegli, że wprowadzenie zakazu łączenia dwóch typów działalności gospodarczej jest kontrowersyjne pod względem konstytucyjnym. Uznano jednak, że ograniczenie takie wprowadzić można, gdyż jest podyktowane potrzebą ochrony zdrowia obywateli. Zadbano również o wystarczający na podjęcie decyzji termin – 12 miesięcy. I mija on właśnie 1 sierpnia 2019 r. Jeśli ktoś do tego czasu nie podejmie decyzji, czy woli sprzedawać leki, czy leczyć ludzi, zezwolenia na prowadzenie hurtowni, apteki lub punktu aptecznego zostaną automatycznie cofnięte.
Portal mgr.farm postanowił sprawdzić, ile aptek, których właściciele prowadzą działalność leczniczą, nie złożyło jeszcze stosownej deklaracji. Jest to ok. 200 placówek. I kłopotu nie ma, jeśli właściciele czekają na ostatnią chwilę ze złożeniem deklaracji lub świadomie nie składają jej w ogóle. Gorzej jeśli ktoś o ciążącym na nim obowiązku nie wie. Wtedy działalność w zakresie obrotu leków musiałby zamknąć z dnia na dzień, w wielu przypadkach mając na stanie leki o znacznej wartości.