Nasza gospodarka w I kwartale była o 4,6 proc. większa niż rok temu. To oznacza, że sytuacja nadal jest bardzo dobra.
Wzrost jest wyższy od tego, co prognozowali ekonomiści na podstawie wcześniej publikowanych danych – spodziewali się 4,4 proc. Ale z drugiej strony jest to osiągnięcie najsłabsze od blisko dwóch lat. Od III kwartału 2017 r. przez kolejne dwa lata tempo wzrostu w Polsce nie spadało poniżej 5 proc. rocznie. Ostatni kwartał 2018 r. przyniósł nam lekkie spowolnienie do 4,9 proc., a teraz mamy zejście z dynamiką do 4,6 proc. Optymiści mogą cieszyć się z tego, że mamy wciąż bardzo szybkie i lepsze od oczekiwań tempo wzrostu. Pesymiści mogą narzekać na spowolnienie.
Jednak kiedy porównujemy produkt krajowy brutto nie z okresem sprzed 12 miesięcy, ale z poprzednim kwartałem, to nie ma mowy o spowolnieniu. W takim ujęciu polski PKB właśnie urósł o 1,4 proc. Zdaniem Piotra Bujaka, głównego ekonomisty PKO BP, to znak, że gospodarka świetnie sobie poradziła w warunkach słabej koniunktury w strefie euro. To wynik znacznie lepszy niż wzrost o pół procent, który mieliśmy pod koniec 2018 r., i powrót do wcześniejszej dynamiki – od III kwartału 2017 r. do III kwartału 2018 r. nasz dochód narodowy w ujęciu kwartał do kwartału każdorazowo rósł o ponad 1 proc. Po wyraźnym tąpnięciu w IV kwartale 2018 r. teraz mamy powrót do poprzedniej, wysokiej formy.
Danych o tym, co konkretnie składa się na dobre tempo wzrostu gospodarczego, GUS jeszcze nie ujawił, ale zdaniem analityków mBanku stoi za tym przede wszystkim eksport, który radzi sobie zaskakująco dobrze. W ostatnich miesiącach wyglądał on zdecydowanie lepiej od oczekiwań – w lutym urósł o 10 proc., a w marcu o niemal 8 proc. Dzięki temu saldo netto naszej wymiany handlowej (czyli eksport minus import) zwiększyło w I kwartale tempo rocznego wzrostu gospodarczego aż o 1 pkt proc. To zaskakujące, bo najważniejsze dla nas rynki zbytu w strefie euro przeżywały ostatnio spore pogorszenie koniunktury.
Zdaniem głównego ekonomisty banku Credit Agricole Polska Jakuba Borowskiego z danych z ostatnich miesięcy można wyciągnąć wniosek, że niemieckie firmy w spowolnieniu gospodarczym, przy presji na obniżkę kosztów, zastępują droższe dostawy tańszym importem z Polski. Taka hipoteza oznacza, że kłopoty gospodarcze w Europie Zachodniej są dla naszego eksportu wsparciem, a nie przeszkodą. Oznacza to też wprawdzie, że nadal konkurujemy na rynkach międzynarodowych głównie niższą ceną (a wolelibyśmy konkurować wysoką jakością), ale dla wzrostu stanowi to ważne wsparcie.
Z kolei Piotr Bielski, dyrektor departamentu analiz ekonomicznych w Santander Banku, w rozmowie z DGP sugeruje, aby do opublikowanych przez GUS danych podchodzić ostrożnie, bo są to dane wstępne, a więc mogą jeszcze zostać w przyszłości zrewidowane. Jego zdaniem może to dotyczyć właśnie danych dotyczących handlu zagranicznego, w tym importu, który wygląda zaskakująco niemrawo przy wciąż żywotnej naszej konsumpcji krajowej. Zdaniem analityków mBanku konsumpcja, która od trzech lat jest najważniejszym motorem napędowym gospodarki, nie zatrzymuje się i w I kwartale urosła o 4,1 proc. Z kolei inwestycje miałyby wzrosnąć o 7,5 proc.
W świetnej kondycji jest także reszta Europy Środkowej. I w Czechach, i na Węgrzech, i na Słowacji oraz w Rumunii tempo wzrostu gospodarczego w I kwartale 2019 r. okazało się lepsze od oczekiwań. PKB Węgier urósł aż o 5,3 proc., co jest w tym kraju najlepszym wynikiem od 15 lat. Gospodarka Rumunii zwiększyła się o 5 proc. PKB Słowacji urósł o 3,7 proc., a w Czechach mamy wzrost o 2,5 proc.
Dla wszystkich tych państw, podobnie zresztą jak i dla nas, bardzo ważne jest to, że lepiej radzi sobie też gospodarka niemiecka. Po spadku PKB w III kwartale 2018 r. i zerowej dynamice pod koniec ubiegłego roku teraz mamy ponownie wzrost o 0,4 proc. w ujęciu kwartał do kwartału. Zdaniem niemieckiego ministerstwa gospodarki dane te są pierwszym promykiem nadziei po półroczu bez wzrostu PKB. Jednocześnie jednak resort przestrzega, że lepsze dane nie oznaczają, że problemy i zagrożenia minęły, zwłaszcza że nadal nierozstrzygnięta pozostaje kwestia międzynarodowych sporów handlowych, głównie z USA.
Także Jakub Borowski wskazuje na ten czynnik. Jego zdaniem lepsze dane o PKB wcale nie przybliżają nas do ewentualnej podwyżki stóp procentowych (wczoraj RPP utrzymała je na niezmienionym poziomie, uznając, że nie grozi nam wzrost inflacji). Nie mogą nas przybliżać, skoro ciągle istnieją obawy o ewentualną decyzję prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa o wprowadzeniu ceł na samochody z Unii Europejskiej i o skutki takiej decyzji. „Jeden tweet może wywołać falę obniżek prognoz PKB dla krajów UE” – napisał na Twitterze Borowski.
O ryzykach związanych z napięciami międzynarodowymi wspomina też Piotr Bielski. Jego zdaniem z powodu możliwej dalszej eskalacji wojen handlowych nie sposób dziś przewidzieć, co się będzie dziać w gospodarce światowej chociażby za pół roku. Ale niewykluczone, że na razie prognozy Santander Banku dotyczące wzrostu gospodarczego w Polsce w II kwartale zostaną podniesione. Obecnie bank zakłada, że będzie to wzrost o 4,1 proc., ale skoro w I kwartale mieliśmy dane lepsze od oczekiwań, to II też może okazać się lepszy. A potem sporo będzie zależeć od rozwoju sytuacji w gospodarce globalnej.
Warto pamiętać, że przy okazji wprowadzenia wyższych taryf celnych na towary z Chin przedstawiciele administracji z Waszyngtonu zapowiadali, że decyzja w sprawie samochodów z Unii jest kwestią najbliższych tygodni. Na razie Eurostat podał, że PKB strefy euro w I kwartale zwiększył się o 0,4 proc. To dane najlepsze od dziewięciu miesięcy.