Publikacja imienia, nazwiska i miasta zamieszkania dłużnika na stronie internetowej giełdy wierzytelności jest zgodna z unijnym rozporządzeniem. Potwierdziły to wyniki niedawnej kontroli UODO.
DGP
Giełdy długów (albo wierzytelności) to strony internetowe, na których wierzyciele, po rejestracji i najczęściej za opłatą, mogą umieszczać ogłoszenia z należnościami na sprzedaż. Podają w nich m.in. kwotę, podstawę roszczenia (np. niezapłacona faktura czy wyrok sądowy) oraz cenę, za jaką chcą sprzedać wierzytelność. Dodatkowo umieszczają dane identyfikujące dłużników. W przypadku osób fizycznych są to imię i nazwisko oraz miasto zamieszkania. Od lat budzi to sprzeciw osób, które trafiają na takie strony. Zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, gdzie już tylko te informacje pozwalają na łatwą identyfikację dłużnika.
Zanim zaczęło być stosowane unijne rozporządzenie 2016/679 (RODO), generalny inspektor ochrony danych osobowych akceptował takie praktyki. Powstawało pytanie, czy pod rządami RODO jest to również dopuszczalne. Jak pokazują wyniki pierwszej kontroli przeprowadzonej przez Urząd Ochrony Danych Osobowych w firmie zarządzającej taką giełdą, nowe przepisy niczego nie zmieniły. Publikowanie imienia, nazwiska oraz miasta zamieszkania dłużnika jest nadal uznawane za zgodne z prawem.
– Najważniejszym wnioskiem jest potwierdzenie, że na gruncie RODO prowadzenie giełdy długów jest dopuszczalne, co niektórzy próbowali kwestionować. Druga sprawa to rola administratora i procesora. UODO potwierdził, że operator giełdy wierzytelności jest tylko podmiotem przetwarzającym dane, a pełna decyzyjność leży po stronie wierzyciela, który jest administratorem. Wreszcie trzecia sprawa – podstawa prawna, czyli przyjęcie, że publiczne oferowanie wierzytelności do nabycia następuje w ramach uzasadnionego interesu administratora – mówi Marcin Serafin, szef zespołu ochrony danych osobowych oraz zespołu kontraktów IT w kancelarii Maruta Wachta, która obsługuje skontrolowaną przez UODO spółkę Vindicat.

Uzasadniony interes

W informacji o wynikach kontroli UODO poprzestaje jedynie na stwierdzeniu braku naruszenia RODO. Z danych publikowanych na stronie giełdy długów Vindicat można jednak wywnioskować, co uznano za dopuszczalne.
– Publikować można dane, które są niezbędne dla wyceny wartości wierzytelności przez nabywcę. Urząd potwierdził, że uzasadnienie dotyczy nazwy czy imienia oraz nazwiska wierzyciela, miejscowości zamieszkania, wysokości wierzytelności, jej źródła, historii działań windykacyjnych i aktualnego ich statusu. UODO nie wypowiadał się natomiast co do szczegółowego adresu dłużnika – Vindicat w ramach swojej analizy uznał tę informację za zbędną na etapie giełdy długu (choć konieczną do cesji wierzytelności), a UODO tego nie kwestionował – analizuje Marcin Serafin.
Dla osób fizycznych najistotniejsze jest to, że na giełdę może trafić ich imię i nazwisko wraz z nazwą miejscowości zamieszkania.
– Jest to bowiem konieczne do określenia danej wierzytelności wystawionej na sprzedaż, a działanie takie znajduje oparcie w art. 6 ust. 1 pkt f RODO – wyjaśnia Adam Sanocki, radca i p.o. rzecznika prasowego UODO.
Wskazany przez niego przepis pozwala na przetwarzanie danych w przypadku uzasadnionego interesu administratora. Tym uzasadnionym interesem jest właśnie sprzedaż wierzytelności. Aby do niej doszło, musi zostać prawidłowo oznaczona. Takie ogłoszenie może mieć charakter oferty sprzedaży lub zaproszenia do zawarcia umowy sprzedaży wierzytelności. Zgodnie z art. 66 kodeksu cywilnego oświadczenie drugiej stronie woli zawarcia umowy stanowi ofertę, jeżeli określa istotne postanowienia umowy. Natomiast wskazane w art. 71 k.c. zaproszenie do zawarcia umowy jest czynnością wszczynającą procedurę, której celem jest dojście umowy do skutku. W przypadku oświadczenia woli zawarcia umowy sprzedaży wierzytelności bezsporne jest, że wierzytelność tę należy skonkretyzować.
– Dostateczne oznaczenie wierzytelności jest niezbędnym warunkiem, aby mogła ona stać się przedmiotem, którym można rozporządzić. Nie istnieje bowiem wierzytelność sama dla siebie, tj. w oderwaniu od stron: wierzyciel – dłużnik. Wiedza o tym, przeciwko komu wierzytelność przysługuje, niezbędna jest dla racjonalnego podjęcia decyzji o jej nabyciu. Każdy dłużnik musi zatem liczyć się z tym, że gdy popada w zwłokę w spełnieniu zobowiązania, jego prawo do prywatności może zostać ograniczone ze względu na dochodzenie przez wierzyciela należnych kwot – podkreśla Adam Sanocki. Zaznacza jednak, że chodzi wyłącznie o dane niezbędne do określenia wierzytelności. Tego wymaga bowiem wynikająca z RODO zasada minimalizacji danych.

Efekt presji

W przypadku osób fizycznych za wystarczające do skonkretyzowania wierzytelności UODO uznaje podanie imienia, nazwiska, miejscowości zamieszkania i kodu pocztowego. W przypadku osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą akceptuje natomiast wskazywanie wszystkich danych udostępnionych w bazie CEIDG, a więc także adresu prowadzenia działalności (najczęściej adres domowy).
Choć celem publikacji danych osobowych dłużnika jest sprzedaż wierzytelności, to jednak daje to również efekty dodatkowe.
– Giełdę długów, którą zarządzamy, można nazwać tablicą ogłoszeniową, na której przedsiębiorcy mogą zamieszczać informacje o wierzytelnościach, jakie chcą zbyć. Z jednej strony służy zawieraniu umów cesji wierzytelności, z drugiej jednak ma też wywierać pewną presję na dłużników. Dzięki dobremu pozycjonowaniu w Google, gdy po siedmiu dniach od umieszczenia danych dłużnika ktoś je wpisze w wyszukiwarce, to odnośnik do naszej giełdy pojawi się na samej górze wyników. Skłania to część dłużników do uregulowania zaległości – wyjaśnia Bogusław Bieda, prezes spółki Vindicat.
Wyniki kontroli UODO można pośrednio także uznać za akceptację modelu, w którym firma zarządzająca giełdą jest jedynie procesorem danych, a ich administratorem pozostają poszczególni wierzyciele.
– Nie ingerujemy w ogłoszenia zamieszczane przez przedsiębiorców, to oni odpowiadają, także karnie, za poprawność umieszczanych danych. Jeśli jednak dłużnik je kwestionuje, mamy przygotowane procedury na takie sytuacje i usuwamy ogłoszenie do czasu wyjaśnienia sprawy – tłumaczy Bogusław Bieda.