- Nigdy nie będziemy krajem rozwiniętym, jeżeli będziemy penalizować podejmowanie inicjatywy - mówi w wywiadzie dla DGP Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.
Podczas spotkania z inwestorami w Londynie powiedział pan, że należy wrócić do tematu zmian w OFE. Jak należy traktować te słowa?
Ze wszystkich badań opinii publicznej, jakie robimy przy okazji wdrażania pracowniczych planów kapitałowych (PPK), wynika, że największym wyzwaniem jest obecnie bardzo niskie zaufanie do różnych form oszczędzania na emeryturę. To pokłosie tego, co się stało z OFE w 2013 r., szczególnie debaty publicznej, w której wielokrotnie podważano zaufanie do systemu emerytalnego. Dlatego jestem przekonany, że aby to zaufanie odbudować, byłoby dobrze, jeżeli rząd – najlepiej jeszcze przed startem PPK, czyli 1 lipca tego roku – podejmie decyzję, jaka będzie przyszłość OFE. Uważam, że najlepszym rozwiązaniem jest plan ogłoszony przez premiera Mateusza Morawieckiego dwa lata temu.
Czyli de facto likwidacja OFE?
Przekształcenia OFE w fundusze inwestycyjne i przekazania tych środków na prywatne indywidualne konta emerytalne. To jest moim zdaniem najlepsze rozwiązanie dla 15 mln uczestników OFE. Dodatkowo mogłoby to odbudować zaufanie Polaków do państwa. Wielokrotnie mówiono bowiem, że to ich prywatne środki, a później po wielu latach stwierdzono, że prawnie są to pieniądze publiczne. Proponowane przez premiera rozwiązanie mogłoby pokazać, że państwo wzięło odpowiedzialność za swoje słowa i raz na zawsze uczyni oszczędności z OFE prywatnymi pieniędzmi.
Plan premiera zakładał jednak, że prywatyzacja środków z funduszy emerytalnych odbędzie się z dużą prowizją dla państwa, bo 25 proc. pieniędzy miało zasilić Fundusz Rezerwy Demograficznej, którym zarządza ZUS.
Taka faktycznie była pierwotna propozycja, ale nigdy nie zapadała finalna decyzja, choć – o ile mi wiadomo – było to później przedmiotem pogłębionych analiz w rządzie. Warianty mogą być różne, ale najważniejsza jest dzisiaj przewidywalność i konsensus co do tego, co dalej z OFE. Jestem przekonany, że ten podział, w którym zdecydowana większość środków trafia na indywidualne konta, a jakaś część do FRD, to dobry pomysł. Oczywiście nie chodzi o to, żeby w Funduszu znalazły się nagle akcje polskich spółek, powinny tam trafić inne aktywa, jak np. gotówka czy obligacje. Należy też pamiętać, że zgodnie z zapowiedziami część, która poszłaby do FRD, zostałaby również zaksięgowana na subkontach w ZUS. Nikt więc na tej operacji nie poniósłby żadnego uszczerbku finansowego.
Czy ktokolwiek w Londynie wierzy, że PPK zasypią w jakiś sposób lukę, jaka na giełdzie powstała po ograniczeniu roli OFE?
Plany kapitałowe to w pierwszej kolejności nowa forma oszczędzania celem zwiększenia bezpieczeństwa finansowego i wzrostu jakości życia na emeryturze. W Wielkiej Brytanii jest to doskonale rozumiane, ponieważ wdrożony tutaj został w ostatnich latach, z dużym sukcesem, bardzo podobny program, tzw. Workplace Private Pension. Pracownik, pracodawca i państwo solidarnie składają się na budowę emerytalnego buforu. Widać też, że taka forma oszczędzania została dobrze przyjęta przez Brytyjczyków. Początkowo ponad 80 proc. pracowników zdecydowało się pozostać w systemie, a obecnie rezygnacja z niego dotyczy zaledwie 5 proc. Wpłaty tutaj będą niedługo stanowiły 8 proc. wynagrodzenia. W PPK będzie to na początek 4–5 proc., ale widzimy, że podobny system sprawdził się i został dobrze przyjęty przez pracowników i pracodawców. Natomiast gromadzone oszczędności będą wzmacniały gospodarkę oraz cały system finansowy. Jeśli 50–60 proc. pracujących w Polsce zdecyduje się zostać w PPK, to będziemy mogli mówić o 15–20 mld zł, które będą napływały na rynek kapitałowy, a z tego 7–10 mld zł na warszawską giełdę.
Nasz rynek kapitałowy, obok zmagania się z problemami płynnościowymi, przechodzi też potężny kryzys reputacyjny wywołany dwiema aferami: GetBacku i byłego przewodniczącego KNF. Jak na to patrzą inwestorzy z City?
Faktycznie te afery wstrząsnęły rynkiem, ale mam wrażenie, że proces odbudowy reputacji postępuje i kryzys, jaki został wywołany, już w głównej mierze przeminął. Tak jest w przypadku KNF. Reforma ustawy o nadzorze wdrożona w 2018 r. oraz wysoki profesjonalizm i niezależność nowego kierownictwa z przewodniczącym Jackiem Jastrzębskim powodują, że nadzór został wzmocniony i wszystko jest na dobrej drodze do pełnego odzyskania zaufania. W sprawie GetBacku istotne będzie, by osoby winne oszustwa poniosły konsekwencje, tak aby panowało przekonanie, że nie ma zgody czy tolerancji dla nieprawidłowości na rynku kapitałowym. To jest ważne zadanie dla nadzoru i organów ścigania. Jeżeli polska giełda ma być faktycznie rynkiem rozwiniętym, to musi sobie szybko i skutecznie radzić z takimi sytuacjami oraz dbać o jakość ładu korporacyjnego.
Poprawy postrzegania naszego rynku kapitałowego nie zapowiadają raczej masowe zatrzymania i zarzuty dla prezesów i członków zarządów spółek Skarbu Państwa nominowanych za poprzedniej ekipy. Tym bardziej że budzą wiele kontrowersji. Pan jako prezes PFR też może się kiedyś znaleźć w podobnym położeniu.
Wychodzę z prostego założenia, że jeśli ktoś działa w sposób profesjonalny, rzetelny i uczciwy, nie uzyska statusu podejrzanego. Mam nadzieję, że takie podejście nie jest wyrazem mojej naiwności. Natomiast pamiętajmy, że chociaż spółki Skarbu Państwa to największe podmioty na GPW, to wcale nie jest ich tak dużo, bo liczbowo dominuje kapitał prywatny i to on powinien być wizytówką rynku. Istotne jest, aby prywatny biznes nie bał się podejmować ryzyka. Nigdy nie będziemy krajem rozwiniętym, jak będziemy penalizować podejmowanie inicjatywy i inwestycje. Jest to szczególnie ważne w szybko zmieniającej się gospodarce. Nowe technologie, innowacje wiążą się z wysokim ryzykiem. My jako PFR tworzymy fundusze venture capital, w których groźba poniesienia straty jest naturalnym elementem procesu inwestycyjnego. Dlatego ważne, żeby biznes niezależnie od tego, czy związany z państwem, czy prywatny, nie bał się ryzyka, a organy ścigania miały dobre rozumienie specyfikacji poszczególnych rodzajów inwestycji. Kodeks karny nie powinien wchodzić w ocenę ryzyka biznesowego, a skupiać się na nieprawidłowościach, rażącym niedbalstwie czy oszustwach. W inwestycjach ryzyko jest wpisane w decyzje i jest wynagradzane stopą zwrotu, ale z definicji nie jest ona pewna. Tak wyglądają procesy gospodarcze.
Biorąc pod uwagę pana wypowiedzi z ostatnich miesięcy, to nowy pakiet obietnic PiS chyba nie idzie w kierunku przez pana wymarzonym. Mówił pan o potrzebie większej progresji w systemie podatkowym i inwestycjach w rozwój.
Naturalnie, że jako szef PFR patrzę przede wszystkim na działania wzmacniające rozwój społeczno-gospodarczy w długim terminie, takie jak system PPK czy fundusze finansujące innowacje. Jeśli natomiast popatrzymy na pakiet, to są w nim też projekty obniżki podatku PIT z 18 do 17 proc., brak podatku dochodowego dla młodych czy zwiększenie kosztów uzyskania przychodu i są to moim zdaniem bardzo dobre rozwiązania. Co do 500 plus na pierwsze dziecko czy 13. emerytury, można na to spojrzeć nie jako na socjal, a ekwiwalent obniżki podatków dla rodzin czy seniorów. Tego typu propozycje wzmacniają spójność społeczną, a z pewnością jest to bardzo ważne, ponieważ nierówności, zwłaszcza w dochodach i dostępie do edukacji, oraz wykluczenia są poważnym zagrożeniem dla trwałego rozwoju. Widać, że taka polityka rządu prowadzi Polskę bliżej w stronę modelu skandynawskiego, a nie bardziej liberalnego brytyjskiego czy amerykańskiego. Moment na wprowadzenie „piątki” nie jest zły, bo faktycznie mamy już widoczne spowolnienie tempa wzrostu PKB w Europie, a spodziewam się, że impuls fiskalny, jaki płynie z tych zapowiedzi, podniesie dynamikę wzrostu o ok. 0,5 pkt proc. w tym roku.
Nie wiemy jednak, w jaki sposób to będzie finansowane. Wydatki łatwo policzyć, ale znaleźć źródła dochodów już trudniej. Tym bardziej że nisko wiszące owoce uszczelnienia systemu podatkowego zostały już zerwane.
Moim zdaniem kluczem jest utrzymanie szybkiego wzrostu gospodarczego przez najbliższe 2–3 lata. Wydatki stałe mają wtedy tę zaletę, że spada realne obciążenie nimi budżetu, który powinien utrzymać deficyt poniżej 2,5 proc. PKB. Jeśli wzrost się utrzyma, to budżet będzie mógł ten koszt ponieść, a wszystko wskazuje na to, że w 2019 i 2020 r. wzrost wyniesie powyżej 4,0 proc. rocznie.