Dziś podczas nadzwyczajnego walnego zgromadzenia akcjonariusze będą dyskutować o zmianach w radzie nadzorczej. Potem czas na roszady w zarządzie.
Nieoficjalnie mówi się, że swoich dodatkowych przedstawicieli chce wprowadzić do rady kancelaria premiera. Formalnie to Mateusz Morawiecki, szef Rady Ministrów, pełni nadzór właścicielski nad pogrążoną w problemach spółką. Ale w ośmioosobowej radzie Azotów są dziś trzy osoby, które można kojarzyć z premierem.
Od dawna mówi się o frakcyjnych starciach w Azotach. Zdaniem naszych rozmówców są one odbiciem tarć w PiS. Efektem jest osłabienie pozycji Wojciecha Wardackiego, prezesa grupy. Coraz częściej słychać o jego odwołaniu.
Dyskusje na ten temat nasiliły się po przedstawieniu przez PiS list wyborczych do Parlamentu Europejskiego. Wojciech Wardacki jest kojarzony z Joachimem Brudzińskim, ministrem spraw wewnętrznych i administracji. Brudziński został przedstawiony jako „jedynka” na liście PiS do europarlamentu z okręgu lubusko-zachodniopomorskiego.
Skarb Państwa ma 33 proc. akcji spółki, jednak ma specjalne uprawnienia jeśli chodzi o zmiany w składzie rady. Dodatkowo może liczyć na poparcie funduszy – przykładowo TFI PZU ma 8,6 proc. udziału w akcjonariacie.
Zdaniem jednego z naszych rozmówców, szybkich roszad kadrowych w zarządzie jednak nie będzie. – Nie jest jeszcze powiedziane, że premier weźmie Azoty. Ta potyczka rozgrywa się na wielu frontach. Więcej będzie wiadomo wraz ze startem kampanii do PE – wyjaśnia.
Notowany na giełdzie nawozowy potentat boryka się z problemami rynkowymi. Ostatnie trzy lata były czasem systematycznego spadku notowań spółki na GPW. Stało się to pretekstem do ubiegłotygodniowej dyskusji o sytuacji w Azotach na posiedzeniu sejmowej komisji skarbu i energii. Jesienią ub.r. kurs spadł do 23 zł. W ostatnich tygodniach akcje spółki zdrożały w okolice 45 zł. Ale w szczytowym momencie w 2015 r. roku handlowano nimi po 100 zł.
Jak mówił posłom szef Azotów, trudna sytuacja na rynku agro dotyczy zarówno kierowanej przez niego grupy, jak i wszystkich producentów nawozów w Europie.
– Spadek kursu akcji spółki jest m.in. pochodną niewielkiej liczby akcji (25 proc.) pozostających w wolnym obrocie, a skala obrotu sprawia, że – przy złej woli – można tym kursem grać – mówił Wardacki.
Zachwalał też prowadzone przez siebie inwestycje, np. przejęcie niemieckiego Compo Expert (spółka dostarczająca nawozy specjalistyczne) i flagowego projektu grupy – budowy nowoczesnej instalacji do produkcji propylenu w Zakładach Chemicznych Police.
Wardacki zapewniał posłów, że na dobrej drodze jest kwestia wyjaśnienia zarzuconej za jego czasów inwestycji Azotów w Senegalu. W lutym 2017 r., na podstawie danych z 2015 r., obecny zarząd zdecydował o solidnej korekcie wartości aktywów w Afryce. Sprawę inwestycji zaczęły także badać służby. Doszło do zatrzymania byłych szefów chemicznej spółki. Prokurator zarzucił wyrządzenie African Investment Group (spółka zależna od należących do Grupy Azoty Zakładów Chemicznych Police) szkody majątkowej wielkich rozmiarów w wysokości ponad 22,2 mln zł. Śledztwo wciąż jest w prokuraturze.
Na początku kwietnia zarząd będzie musiał obronić wyniki finansowe za 2018 r. W III kw. ub.r. strata wyniosła 116,8 mln zł wobec 75,6 mln zł zysku rok wcześniej. To dodatkowo podsyca dyskusje o potencjalnych zmianach w zarządzie.