W ostatnim kwartale 2018 r. polski dochód narodowy był o 0,5 proc. wyższy niż w poprzednich trzech miesiącach. To najsłabszy wynik od początku 2016 r. Ale to też zupełnie niezłe osiągnięcie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że w tym samym czasie gospodarka naszego najważniejszego partnera handlowego, czyli Niemiec, stała w miejscu – tam wzrost PKB w IV kwartale był zerowy.
W skali całego 2018 r. nasz PKB zwiększył się realnie o 5,1 proc., a niemieckie tylko o 1,5 proc. W ubiegłym roku rośliśmy więc ponad trzy razy szybciej. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego – od ponad dwudziestu lat nasza gospodarka regularnie rozwija się szybciej niż niemiecka, głównie dlatego że jest znacznie mniejsza i ma do nadrobienia 45 lat realnego socjalizmu.
Według danych Banku Światowego w 1990 r. polski PKB wynosił 66 mld dol., a niemiecki 1765 mld dol. Niemiecka gospodarka była więc wtedy 27 razy większa od naszej. W 2017 r. polski PKB miał wartość już 524,5 mld dol., a niemiecki 3677 mld dol. – siedem razy więcej niż nasz. Wniosek: stopniowo i systematycznie doganiamy Niemców.
Ale do tego celu jeszcze bardzo daleko. Bo chociaż Polska od lat w ujęciu procentowym rośnie znacznie szybciej niż Niemcy, to w ujęciu nominalnym (w złotych, dolarach) na razie nie dogania ich wcale.
Jak to możliwe?
Według danych Banku Światowego polski PKB w latach 1990–2017 wzrósł ośmiokrotnie: z 65 do 525 mld dol. Przekłada się to na wzrost o 460 mld dol. W tym samym czasie PKB Niemiec jedynie się podwoił, ale nominalnie dało to wzrost o 1912 mld dol.
Efekt: w ciągu ostatnich 27 lat procentowo rośliśmy cztery razy szybciej, ale przepaść pomiędzy gospodarkami Niemiec i Polski powiększyła się o 1450 mld dol. W 1990 r. nasza gospodarka była mniejsza o 1700 mld dol., a w 2017 r. już o 3150 mld dol.
Chociaż cały czas rośniemy szybciej niż zachodni sąsiedzi, to od dziesięciu lat różnica pomiędzy wielkością naszych gospodarek utrzymuje się w okolicach 3 bln dol. Drobne zmiany w górę lub w dół z roku na rok to głównie efekty wahań wzajemnych notowań euro, złotego i dolara na rynku walutowym.
Zakładając, że w każdym kolejnym roku będzie tak samo: PKB Niemiec będzie rosnąć o 1 proc., a Polski o 5 proc., nominalnie przestaniemy tracić dystans do zachodniego sąsiada dopiero po dziesięciu latach. Wtedy nasza gospodarka osiągnie taką wielkość, że dalsze wzrosty o 5 proc. rocznie będą wystarczać do tego, aby zmniejszać dystans do Niemiec. To zmniejszanie w takim scenariuszu zajęłoby nam kolejne cztery dekady.
Tyle że założenie wzrostu PKB Polski o 5 proc. co roku przez kolejnych 50 lat jest nierealne. Nawet premier Morawiecki nie ukrywa, że osiągnięcia z ostatnich dwóch lat, kiedy faktycznie rośliśmy w takim tempie, to sytuacja niecodzienna i tymczasowa. W tym roku nasz produkt krajowy ma rosnąć o mniej niż 4 proc., a tak zwany potencjał naszej gospodarki, który mówi nam o tym, w jakim tempie możemy bezpiecznie i stabilnie rosnąć w dłuższym terminie, to około 3–3,5 proc.
Zakładając nieco bardziej realnie, że w kolejnych latach Niemcy będą rosnąć o 1 proc. rocznie, a my o 3 proc. rocznie, nominalnie dystans powiększałby się jeszcze przez 45 lat. W 2063 r. ich gospodarka byłaby o 3,8 bln dol. większa od naszej. Dopiero wtedy zaczęlibyśmy ich powoli doganiać, co zajęłoby nam kolejnych 55 lat. Według takiego scenariusza polska gospodarka osiągnie wielkość równą niemieckiej w 2119 r.
Ale wtedy zapewne założenie o potencjale naszego wzrostu na poziomie 3 proc. rocznie będzie już dawno nieaktualne, bo im większa gospodarka, tym ten potencjał jest niższy i PKB danego państwa powiększa się (procentowo) coraz wolniej. 100 lat na to, aby zrównać się siłą gospodarki z Niemcami również może więc nie wystarczyć.
Od 10 lat różnica między wielkością naszych gospodarek to ok. 3 bln dol.