W tym tygodniu Sejm zajmie się zmianą prawa energetycznego i akcyzowego.
To, że energia elektryczna zdrożeje przez wysokie ceny węgla, praw do emisji CO2 i zbyt mały udział odnawialnych źródeł energii w jej wytwarzaniu, jest faktem. Gdy premier Mateusz Morawiecki zapewnia Polaków, że prąd nie będzie droższy, mija się z prawdą. Będzie, ale rząd stanął na głowie, by ręcznie obniżyć koszt całego rachunku (udział w nim samej energii elektrycznej to ok. 40 proc.). Rachunek wyższy o 20–30 proc. w roku podwójnych wyborów byłby dla PiS sporym problemem.
Jeszcze w tym tygodniu Sejm zajmie się zmianami w prawie energetycznym i ustawie o akcyzie. Działać trzeba szybko, bo na rekompensaty dla wszystkich potrzeba 8–9 mld zł. Wyłamanie się z szeregu, choć nowe przepisy pozostają na razie w sferze zapowiedzi, grozi utratą pracy. Przekonał się o tym szef biura prasowego Energi, którego pracownik uznał, że to na razie fakty medialne. Sprawę opisała „Gazeta Wyborcza”, po czym do dymisji podał się prezes firmy Energa Obrót.
Żadnego z rozwiązań zaproponowanych przez Morawieckiego nie będzie trzeba notyfikować w Komisji Europejskiej. Byłoby to niezbędne, gdyby akcyza zeszła poniżej 1 euro, a zostanie obcięta z 20 do 5 zł za 1 MWh (dla średniego gospodarstwa domowego to roczny koszt mniejszy o 30 zł). O 95 proc. zmaleje opłata przejściowa (rekompensowała energetykom, głównie w jednostkach węglowych, rozwiązane kontrakty długoterminowe), którą resort ostatnio podnosił. Dziś dla przeciętnego gospodarstwa domowego to koszt 96 zł rocznie, więc obniżka da 91,2 zł oszczędności.
Z kolei sprzedaż zapasu praw do emisji CO2 z lat ubiegłych przyniesie kolejne 5 mld zł. Minister energii Krzysztof Tchórzewski zlecił też audyty we wszystkich spółkach energetycznych. Audytorzy mają sprawdzić powody podwyżek, zwłaszcza że Urząd Regulacji Energetyki wszczął postępowanie sprawdzające, czy na rynku nie doszło do manipulacji. Tchórzewski wezwał też spółki do oszczędności, a prezes URE do 3 stycznia czeka na skorygowane wnioski taryfowe dla taryfy G, czyli dla odbiorców indywidualnych.
Ale nie każdy przyklaskuje pomysłom ogłoszonym w ostatni piątek przez Morawieckiego i Tchórzewskiego. Ministerstwo Finansów z rezerwą odnosi się do planów obniżki akcyzy na prąd, choć formalnie popiera rządowy projekt. MF miało jednak nadzieję, że pomysły będą szły raczej w kierunku systemowych zmian w energetyce. Tymczasem projekt obniżający akcyzę wygląda tak, jakby napisano go z myślą o działaniu w jednym roku. Choć z przepisów to wprost nie wynika, ocena skutków regulacji została przygotowana tylko na 2019 r.
Rezerwa MF bierze się też choćby stąd, że to nie ono jest autorem projektu zmian w ustawie o akcyzie, choć odpowiada za całość podatków. Już wcześniej resort sygnalizował, że na pomysły niwelowania rosnących cen energii nie zapisano pieniędzy w przyszłorocznym budżecie. Tak jest też i w tym przypadku: ok. 2 mld zł ubytku w dochodach z akcyzy i VAT, co będzie wynikiem tak dużej obniżki stawki akcyzowej, nie jest uwzględnione w projekcie dochodów na 2019 r. Co więcej, MF przynajmniej na razie nie zamierza zgłaszać poprawek do planu. Resort uważa, że prognoza dochodów, jaką zawarł w projekcie budżetu, jest konserwatywna i w rzeczywistości wpływy w przyszłym roku i tak byłyby większe. Dzięki temu ubytek w akcyzie powinien zostać pokryty w sposób naturalny.
Niemniej jednak obniżenie akcyzy zaproponowane przez ministra energii będzie trwałym uszczerbkiem w dochodach. A to oznacza, że Polska znów zwiększy deficyt strukturalny, czyli wynik finansów publicznych liczony bez uwzględnienia wpływu gospodarczej koniunktury. Tymczasem nawet bez dwumiliardowego spadku dochodów Polsce z trudem przychodzi ograniczanie tak liczonego deficytu. Zgodnie z szacunkami Komisji Europejskiej w przyszłym roku miał on wynosić 2 proc. PKB.
– Proponowane instrumenty podatkowe są działaniem pozornym, obliczonym jedynie na efekt w 2019 r., i nie rozwiążą istoty problemu – mówi DGP Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej. – Nadmierne koszty bezpośrednie energii i zewnętrzne całej energetyki wynikają ze złej struktury rynku i konserwowanego miksu energetycznego. Zmiany w podatkach powinny co do zasady wspierać demonopolizację rynku i technologiczną transformację energetyczną, ale takiego zamysłu trudno się dopatrzyć w propozycji rządu – ocenia.