Niemal 15 lat po wstąpieniu do Unii Europejskiej nadal panuje przekonanie, że dzięki środkom europejskim polska gospodarka rozwija się szybciej. I być może ta teza ma uzasadnienie, ale niesie ze sobą również wątpliwości. Problem w tym, że od samego wydawania pieniędzy jeszcze nikt się nie wzbogacił, bo kluczowe jest ich inwestowanie. Według różnych szacunków w poprzedniej perspektywie finansowej pieniądze rozdysponowywane przez Polskę zwiększały wzrost PKB o 0,5–1 pkt proc. rocznie.
Podstawową rolę w finansowaniu unijnych celów gospodarczych i społecznych odgrywa pięć funduszy strukturalnych i inwestycyjnych, zarządzanych wspólnie przez Komisję Europejską i państwa członkowskie. Polityka spójności, będąca głównym unijnym instrumentem realizacji aktualnej strategii „Europa 2020”, jest wspomagana przez trzy fundusze: Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego, Europejski Fundusz Społeczny i Fundusz Spójności. Ich ważną cechą jest wymóg współfinansowania krajowego.
Wpływ transferów na rozwój gospodarczy różni się między państwami. Z przeprowadzonej przez Komisję Europejską oceny wydatkowania środków w ramach dwóch z trzech funduszy, z których finansowana jest polityka spójności, wynika, że z każdego euro wydanego w latach 2007–2013 do 2023 r. zostanie wygenerowane 2,74 euro dodatkowego PKB. W przypadku 12 analizowanych przez Komisję państw ich PKB był w 2015 r. średnio o 4 proc. większy, niż gdyby nie korzystały one ze wsparcia UE. Ten pozytywny efekt powinien być widoczny w kolejnych latach, a w niektórych państwach będzie on nawet wyższy. Zdaniem Komisji dla Polski do 2023 r. ta wielkość może wynieść ok. 6 proc.
Skuteczność przy wydawaniu funduszy unijnych to – wydawałoby się – rzecz kluczowa. Niewiele o niej wiemy i rzadko o niej dyskutujemy, gdyż mało rozwinięte są systemy oceny wskazujące, jak europejskie pieniądze – w skali Unii, Polski, w wymiarze lokalnym i regionalnym – wpływają na takie wskaźniki, jak wzrost gospodarczy i zatrudnienie, a także losy każdego beneficjenta. Nawet jeżeli takie dane gdzieś są, w mediach królują niestety jedynie proste informacje, ile funduszy dostała Polska i ile już ich wydano.
Nie ma za to informacji o ich konkretnym wpływie na gospodarkę ani jasno sformułowanych celach, jakie mają być osiągnięte. Również narzekania, że fundusze z UE nie przyczyniają się wystarczająco do rozwoju Polski, nie są poparte konkretnymi liczbami. Według analizy wykonywanej wtedy na zlecenie Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, napływ funduszy unijnych w latach 2004–2015 miał przyspieszyć proces konwergencji polskiej gospodarki do krajów UE, jednak szacowana skala miała wynieść o ok. 3 proc. ponad poziom, w jakim znalazłaby się ona, gdyby tych funduszy nie było. PKB per capita miał wzrosnąć o ok. 0,3 proc. Dodatkowo miało być wykreowanych 242 tys. nowych miejsc pracy.
Wtedy jeszcze IBS wskazywał na coś, co zdaje się potwierdzać w każdym roku: fundusze unijne mają znikomy wpływ na strukturę sektorową polskiej gospodarki. Ważniejsze są długoterminowe trendy związane z przewagami konkurencyjnymi w płacach i dostępności zasobów pracy. Z tych samych względów także ich wpływ na import i eksport nie przekroczył poziomu 3 proc.
Istnieje ryzyko, że w kolejnej perspektywie finansowej Polska otrzyma mniej niż w obecnej. Może to skłoni do sugerowania i omawiania badania wpływu funduszy UE na całą gospodarkę.
Nie warto skupiać się na kwotach i programach. Samo nasycenie środkami europejskimi powoduje, że wyceny poszczególnych projektów infrastrukturalnych bywają nieracjonalne. Ogranicza też zakres stosowania mechanizmów finansowania rozwoju, które wymagają mniej biurokracji niż wydatkowanie pieniędzy z UE.
W przypadku cyfryzacji, dla której Polska jako jeden z nielicznych krajów stworzyła specjalny program operacyjny, efekty są nadal ograniczone do budowy infrastruktury. Do tej pory cechowała nas krótkowzroczność w podejściu do funduszy – chcemy się po prostu nimi nacieszyć i fetyszyzujemy ich ilość. To nie szybkość wydawania funduszy unijnych, poziom zakontraktowanych środków ani nawet liczba uczestników przedsięwzięć finansowanych przez UE ma największe znaczenie, lecz realny wpływ unijnych programów na rynek pracy i całą gospodarkę.
Biorąc pod uwagę nadejście nowej perspektywy unijnej, która m.in. ze względu na brexit może oznaczać mniejszy budżet Polski, warto, żebyśmy wiedzieli, jak nowy strumień pieniędzy realnie przełoży się na rozwój. Dlatego zamiast debaty o ilości pieniędzy w nowym budżecie warto postawić na stworzenie efektywnych mechanizmów monitorowania skuteczności ich wydawania i refleksję nad priorytetami, które zapewnią Polsce wzrost gospodarczy szybszy niż w Europie Zachodniej.
Od samego wydawania pieniędzy nikt się nie wzbogacił, bo kluczowe jest ich inwestowanie