Konieczność zwrotu nie tylko opłaty likwidacyjnej, lecz także za zarządzanie oraz wszystkich otrzymanych od klienta pieniędzy – to czeka nieuczciwych ubezpieczycieli, jeśli wyrok gdańskiego sądu wywoła lawinę.
Oferowane milionom Polaków przed laty ubezpieczenia z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym (tzw. uefki) od dawna nazywane są toksycznymi polisami. Coraz częściej klienci w sądach odzyskują pieniądze pobrane przez korporacje za rezygnację z umowy. Jak jednak wynika z prawomocnego wyroku Sądu Okręgowego w Gdańsku, odzyskać można więcej. Sąd doszedł bowiem do przekonania, że skoro ubezpieczyciel postępował nieuczciwie wobec swych klientów, zwrócić powinien również wpłacone na polisę środki. Radosław Dermont, radca prawny, który wygrał dla klienta sprawę, wierzy, że orzeczenie to zapoczątkuje falę korzystnych dla ubezpieczonych wyroków.
Uefki to dalej niebezpieczna gra
Komisja Nadzoru Finansowego w toku prowadzonych czynności kontrolnych zaobserwowała, że nawet zakłady ubezpieczeń oferują polisy niezgodnie z przepisami. Wskazał to wczoraj urząd komisji w komunikacie umieszczonym na swej stronie internetowej.
„Ta negatywnie oceniana praktyka polega na oferowaniu umowy ubezpieczenia, która jest nieodpowiednia do potrzeb i przejawia się to w takim doborze przez zakład ubezpieczeń ofert UFK, w których poziom ryzyka inwestycyjnego znacząco przewyższa poziom ryzyka inwestycyjnego akceptowany przez ubezpieczającego lub ubezpieczonego” – czytamy w komunikacie.
Komisja podkreśla, że zakłady powinny każdorazowo proponować umowy odpowiednie do potrzeb. W przeciwnym razie dojdzie do missellingu. Z odpowiedzialności przedsiębiorców nie zwalnia również to, że przekonywany klient ostatecznie zgodzi się na bardziej ryzykowne dla siebie rozwiązanie. Zgodnie z przepisami ustawy o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej brak odpowiedniego rozeznania po stronie klienta nie zwalnia zakładu z obowiązku ochrony jego interesów.

Bez tajemnicy

Sąd w wyroku podkreślił, że to na ubezpieczycielu ciąży obowiązek wykazania, co dokładnie było przyczyną spadku wartości jednostki w funduszu. Skoro bowiem zmieniła się ona z 250 zł w 2012 r. na 100 zł w 2015 r. – na czym klient stracił kilkadziesiąt tysięcy złotych – to pozwany powinien wykazać, jaki mechanizm się za tym kryje. Niedopuszczalne jest zasłanianie się mitycznymi strategiami inwestycyjnymi. Mówiąc wprost: możliwa jest sytuacja, w której klient traci na wykupionej polisie. Ale ma prawo wiedzieć, z czego dokładnie wynika strata. Niewystarczające jest ogólne stwierdzenie, że strata wynikała z kiepskiej koniunktury na giełdzie, zaś model inwestycyjny objęty jest tajemnicą przedsiębiorstwa.
„Świadczenie ubezpieczyciela, do którego był zobowiązany wobec powoda, nie było określone w umowie w sposób stanowczy i konkretny. Zatem nawet przyjmując, jak chce pozwany, że sposób alokacji składki jest jednym ze świadczeń głównych spornej umowy ubezpieczenia, należało dopuścić kontrolę abuzywności spornych postanowień, na co pozwala dyspozycja art. 3851 par. 1 kodeksu cywilnego” – czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Co więcej, tajemnicza strategia inwestycyjna zdaniem sądu była niedopasowana do oferowanego produktu. Tym bowiem formalnie było ubezpieczenie z elementami inwestycyjnymi, a nie ryzykowna inwestycja z elementem ubezpieczeniowym.
„Ubezpieczenie z natury rzeczy służy stworzeniu stanu pewności albo co najmniej wysokiego prawdopodobieństwa (...). Powód miał prawo oczekiwać, że wynik inwestycji będzie odpowiadać co najmniej wysokości dokonanych wpłat, nawet w wypadku braku powodzenia przedsięwzięcia skutkującego spadkiem wartości środków wniesionych przez powoda” – stwierdził sąd. I dodał, że należy uznać, iż ktoś wykupujący ubezpieczenie choć nie powinien z góry zakładać zysku, to z pewnością nie zakłada straty. W przeciwnym razie – chcąc ryzykować – zdecydowałby się na inny rodzaj inwestycji, a nie wykup ubezpieczenia.
Wpakowani w paraubezpieczenia / Dziennik Gazeta Prawna

Niegodziwy zarobek

Niesłuszne było również pobranie opłaty administracyjnej. A to dlatego, że była ona rażąco wygórowana i wprowadzała skrajną nierównowagę stron kontraktu. Tymczasem, jak podkreśla sąd, opłata ta powinna służyć pokryciu kosztów związanych z obsługą ubezpieczenia, a nie zwiększeniu zysków ubezpieczyciela ponad miarę.
„Zysk ubezpieczyciela kształtowany na poziomie 25 proc. składki ubezpieczeniowej jest rażąco wygórowany i zupełnie nieuzasadniony zasadami obrotu gospodarczego” – czytamy w uzasadnieniu. Dalej zaś sąd wskazał, że zdaje sobie sprawę z tego, że takie kwoty są obecnie powszechne. Co nie znaczy wcale, że dopuszczalne. Powszechność danego zjawiska nie stanowi bowiem o jego dopuszczalności w świetle kodeksowych obowiązków kształtowania stosunku zobowiązaniowego z poszanowaniem dobrych obyczajów konsumenckich.
Sąd zaznaczył również, że nie można akceptować produktów finansowych, które zostały zaprojektowane jako takie, które w każdej sytuacji przyniosą zysk przedsiębiorcy je oferującemu, zaś klientowi najczęściej przyniosą stratę. Dobre obyczaje, których trzeba przestrzegać w każdym przypadku, zakładają bowiem równowagę stron. Jeśli więc nawet doszłoby do sytuacji, że inwestycja okazała się przestrzelona i fundusz traci, nie powinno być tak, że korporacja i tak dużo zyskuje.
Uzasadnienie wydanego przez Sąd Okręgowy w Gdańsku wyroku w zasadzie w całości mogłoby być kopiowane przez osoby chcące pozwać ubezpieczycieli w związku z uefkami. Gdyby sądy zaczęły podzielać argumenty zawarte w tym wyroku, wkręceni w toksyczne polisy po latach mogliby odzyskać wszystkie zainwestowane środki.

OPINIA

Wyrok to wskazówka dla innych poszkodowanych
Radosław Dermont radca prawny / Dziennik Gazeta Prawna
Sąd Okręgowy w Gdańsku, oddalając apelację, uznał za niedozwolone postanowienie umowne, na podstawie którego pozwany zakład ubezpieczeń inwestował składki ubezpieczonych. Zakwestionowany zapis był bowiem w istocie ukrytym mechanizmem pozwalającym na obniżenie wartości ubezpieczeniowego funduszu inwestycyjnego (UFK), bez związku z ryzykiem inwestycyjnym. W rezultacie powód oprócz zwrotu opłaty likwidacyjnej i opłaty za zarządzanie uzyskał również zwrot wszystkich wpłaconych ubezpieczycielowi środków. Tym samym udało się uzyskać rekompensatę całości straty poniesionej w związku z przystąpieniem do funduszu. Powyższego skutku nie przynosiło dotychczas powoływanie się na nieważność umów tego typu, gdyż są one uznawane przez sądy za skutecznie zawarte i obowiązujące. Ponieważ podważony sposób lokowania składek był wielokrotnie wykorzystywany w innych polisolokatach, przytaczanie omawianego wyroku może ułatwić odzyskanie zainwestowanych pieniędzy w podobnych sprawach sądowych.

orzecznictwo

Wyrok Sądu Okręgowego w Gdańsku z 25 czerwca 2018 r., sygn. akt III Ca 366/18. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia