Ale odpowiedzialność za realizację tego ambitnego planu – obok firm – musi wziąć na siebie państwo. Ma ono potężne narzędzie, które pomogło rozwinąć innowacyjną gospodarkę w najbogatszych państwach świata – zamówienia publiczne.
W 1992 r. Bill Clinton, kiedy walczył o fotel prezydenta USA, powiedział: „It’s the economy, stupid”. Nie mylił się, czego dowodem były, są i pewnie długo jeszcze będą Stany Zjednoczone oraz ich zaawansowana, innowacyjna gospodarka. Podobnie Japonia, Korea Południowa, Chiny czy kraje skandynawskie… I do tego Polska. To tylko marzenie? Niekoniecznie. Wystarczy pójść sprawdzoną przez potęgi światowych gospodarek drogą: napędzania innowacji przez zamówienia publiczne. Przedsiębiorstwa same, bez odpowiedniej, długofalowej i przemyślanej pomocy ze strony państwa, nie są w stanie udźwignąć wyzwania dogonienia światowych liderów.

Ulgi podatkowe nie wystarczą

Jednym z ważniejszych, o ile nie najważniejszym, celem strategicznym polskiego rządu powinno być zbudowanie innowacyjnej gospodarki – opartej na wiedzy i nowych technologiach i tym samym konkurencyjnej na świecie – oznacza to, że państwo musi wziąć na siebie odpowiedzialność za wspieranie i promowanie śmiałych, kreatywnych i supernowoczesnych rozwiązań. Dziś w Polsce wsparcie to sprowadza się do ulg podatkowych na badania i rozwój, których uzupełnieniem ma być długo oczekiwany innovation box. Jednak same ulgi podatkowe nie wystarczą. Opracowanie, a następnie wdrożenie nowoczesnych technologii to dla firm proces nie tylko bardzo kosztowny, ale też ryzykowny. Jeśli przedsiębiorstwa nie będą znajdowały popytu na swoje rewolucyjne patenty – a przecież proces upowszechnienia nowatorskiego produktu z takim ryzykiem się wiąże – zarzucą ambicje o rozwoju.

Państwowy mecenat innowacyjności

W Stanach Zjednoczonych, począwszy od 1982 r., gros innowacyjnych projektów realizowanych przez małe i średnie przedsiębiorstwa finansowano w ramach programu „Small Business Innovation Research”. Spektakularnym przykładem inwestycji państwa w innowację, która podbiła świat i upowszechniła się na niebywałą skalę, jest system GPS. System ten został stworzony w latach 70. XX w. dla armii USA za pieniądze amerykańskich podatników. Bez publicznych pieniędzy nie wynaleziono by również telewizorów LCD.
To nie wolny rynek dał nam internet, komputery, lądowanie na Księżycu, telefonię komórkową, biotechnologię, leki sieroce, GPS i rewolucję nanotechnologiczną. Za najbardziej radykalnymi, najbardziej przełomowymi technologiami ostatnich dziesięcioleci stoi sektor państwowy i jego urzędnicy
O tym, że sektor prywatny nie sfinansuje ultranowoczesnych rozwiązań samodzielnie, przekonało się wiele krajów. Japońskie zamówienia na superszybki pociąg czy francuskie inwestycje w sektor energetyki jądrowej nie tylko wspierały krajowe firmy w procesie innowacji, ale też otwierały im możliwość ekspansji na rynki zagraniczne. Również za sukcesem szwedzkiego Ericssona stoi tamtejszy rząd. Ericsson nigdy nie stałby się światowym liderem na rynku LTE, gdyby nie realizował zamówienia na budowę szwedzkiego myśliwca czwartej generacji i nie rozwinął tym samym kompetencji w zakresie technologii radiowych, antenowych i mikrofalowych.

Sukces dzięki zamówieniom publicznym

To nie wolny rynek dał nam internet, komputery, lądowanie na Księżycu, telefonię komórkową, biotechnologię, leki sieroce, GPS i rewolucję nanotechnologiczną. Za najbardziej radykalnymi, najbardziej przełomowymi technologiami ostatnich dziesięcioleci stoi sektor państwowy i jego urzędnicy” – tłumaczy w swojej książce „Przedsiębiorcze państwo” Mariana Mazzucato. I ostrzega, że pomniejszanie roli państwa do „nocnego stróża”, to „gotowy przepis na stagnacje gospodarczą i zaprzepaszczenie szans rozwojowych”. Jako dowód przytacza m.in. historię jednego z amerykańskich gigantów, który swoją dzisiejszą pozycję zawdzięcza wsparciu przez rząd Stanów Zjednoczonych. W efekcie, w 2011 r. przychód firmy wyniósł ponad 74 mld dol. i był tym samym większy niż gotówka, którą dysponował wówczas amerykański rząd. Jednak warto podkreślić: to właśnie urządzenia tej firmy, m.in. smartfony czy komputery kupowano dla m.in. amerykańskich szkół. I tak zamówienia publiczne odegrały kluczową rolę w rozwoju tej firmy, w okresie gdy dopiero pracowała ona na swój kapitalny sukces.

Innowacje motorem rozwoju gospodarczego

Inwestycje w prekursorskie rozwiązania to nie działalność charytatywna. Państwo, które rozumie ideę wspierania innowacji, wie, że jest to warunek konkurencyjności i rozwoju gospodarki. Mówiąc wprost: zamówienia publiczne realizowane przez krajowych producentów zwyczajnie się państwu opłacają. To dlatego Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju zachęca Polskę, by wykorzystała obecną siłę gospodarczą i wsparła ultranowoczesność. „Nadszedł czas, aby zapewnić dalszy wzrost poziomu życia! Rozwój innowacyjności, usprawnienie infrastruktury i inwestowanie w umiejętności będzie miało rozstrzygające znaczenie” – mówiła w marcu tego roku Mari Kiviniemi, zastępca sekretarza generalnego OECD, prezentując przygotowany przez tę organizację „Przegląd Gospodarczy Polski”. Wynika z niego jednoznacznie, że wydatki na badania i rozwój wciąż utrzymują się w Polsce na niskim poziomie, pomimo zwiększenia środków publicznych i wdrożenia ulg podatkowych.

Czy cena czyni cuda?

Barierą dla zamówień publicznych przy inwestowaniu w pionierskie produkty pozostaje cena. Albo raczej nieprawdziwe przeświadczenie, że po co płacić więcej, skoro można mniej. Jednak problem w tym, że taniej oznacza często gorszą jakość. Co prawda od dwóch lat obowiązuje nowe Prawo Zamówień Publicznych, które narzuca obowiązek urzędnikom, by w szerszym zakresie stosowali w postępowaniach przetargowych kryteria pozacenowe. Kłopot w tym – jak wynika z badań ARC zrealizowanych przez Związek Cyfrowa Polska oraz UZP – że nawet 90 proc. urzędników przyznaje, że nie do końca wiedzą, jak to zastosować w praktyce, i potrzebują na ten temat edukacji. A przy wyborze oferty kierują się najczęściej najprostszymi kryteriami pozacenowymi, takimi jak okres udzielanej gwarancji oraz termin realizacji zamówienia. Kryteria te – co prawda łatwo mierzalne i powszechnie zrozumiałe – bardzo często eliminują jednak z pola widzenia produkty lepsze: nowoczesne, a co za tym idzie – bezpieczne dla środowiska czy bardziej ekonomiczne w eksploatacji. Warto jeszcze wspomnieć o kwestii cyberbezpieczeństwa w administracji publicznej – żeby zamawiane urządzenia były dostarczane przez zaufanych, doświadczonych producentów, by spełniały wymagane standardy i normy cyberbezpieczeństwa. Bo rosnąca w siłę, innowacyjna gospodarka to też cyberbezpieczna gospodarka.