„Pacjent zero”, od którego zaczyna się łańcuch nieopłaconych faktur, ma być celnie namierzany i skutecznie dyscyplinowany.
Ministerstwo Finansów jest już w stanie dokładnie śledzić poczynania przedsiębiorców. Dzięki jednolitym plikom kontrolnym (JPK) wie, kto, gdzie, kiedy i komu wystawia faktury. Z kolei z pomocą systemu STIR, śledzącego przepływy pieniędzy między kontami firm w bankach i SKOK-ach, jest w stanie określić, jak te faktury są opłacane. Wszystko po to, by zwalczać podatkowe karuzele, identyfikować słupy i tzw. drukarki pustych faktur. Ale to, co na co dzień może kojarzyć się z inwigilacją firm, ma zacząć też im pomagać.
– Zestawiając dane z JPK i STIR, dość łatwo można sprawdzić, która firma opłaca faktury z opóźnieniem i tworzy zator płatniczy. Będziemy w stanie zidentyfikować przyczynę zatoru, a potem ją wyeliminować – zapowiada w rozmowie z DGP urzędnik MF. Resort nie chce się jeszcze dzielić konkretnym pomysłem na wypchnięcie nieuczciwych przedsiębiorców z obrotu. Ten kierunek myślenia współgra jednak z innym rządowym projektem, którego celem jest zdyscyplinowanie firm zwlekających z płatnościami. Opracowało go Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii, a jednym z punktów jest zobowiązanie MF do publikowania danych o najczęściej stosowanych przez największe firmy terminach zapłaty. Można przypuszczać, że dane o rzetelności płatniczej, które pozyskuje fiskus z systemów JPK i STIR, staną się bazą dla poszerzonej wersji tego instrumentu.
Ile firmy zalegają swoim kontrahentom / Dziennik Gazeta Prawna
Przedstawiciele branży informacji gospodarczej nie kryją entuzjazmu. Tomasz Starzyk, analityk wywiadowni gospodarczej Bisnode, mówi, że szybka identyfikacja „pacjenta zero” w powstawaniu zatoru to już ogromny krok naprzód. – Gdyby poszła za tym jakaś forma piętnowania go, byłby to duży postęp. Sama informacja, że ktoś świadomie kredytuje się swoimi dostawcami, może być sygnałem dla innych, by nie robić z nim interesów – twierdzi Starzyk, dodając, że ma na myśli rodzaj czarnej listy. Ale eksperci reprezentujący organizacje przedsiębiorców nie podzielają optymizmu. Przemysław Pruszyński, doradca podatkowy i ekspert Konfederacji Lewiatan, ostrzega, że budowanie takiej bazy nierzetelnych firm może być groźne.
– Może MF jest w stanie określić, kto i jak płaci należności, ale nie wie, dlaczego tak się dzieje. Nie zawsze to wynika z nieuczciwości. Może być tak, że brak zapłaty bierze się z trudnej sytuacji finansowej firmy albo z tego, że część należności jest sporna – mówi.
Dzięki naszej analityce służącej do łapania oszustów podatkowych będziemy w stanie namierzać też firmy powodujące zatory płatnicze – mówią przedstawiciele Ministerstwa Finansów. Fiskus dysponuje niemal pełną informacją o obrocie gospodarczym. Jednolite pliki kontrolne przesyła mu już 1,6 mln podatników, a na ich podstawie fiskus analizuje już prawie 10 mld faktur.
Do tego STIR, system służący do śledzenia przepływów pieniędzy między rachunkami w bankach i SKOK-ach, dostarcza dane od 3,4 mln podatników. Liczba monitorowanych transakcji wynosi 6,3 mld. Fiskus dysponuje też systemem SENT do pilnowania transportu towarów wrażliwych. Łącząc te wszystkie elementy, służby podatkowe są w stanie monitorować powiązania pomiędzy podmiotami. W tym sposób regulowania płatności.
Tomasz Starzyk, analityk z wywiadowni gospodarczej Bisnode, mówi, że przydatność tych informacji będzie zależeć od tego, jak zostaną wykorzystane. Jeśli na ich podstawie powstałby indeks firm nierzetelnych, to narzędzie byłoby skuteczne. – Piętnowanie w obrocie gospodarczym działa bardzo mocno. Widzimy to po reakcjach na oceny przyznawane przez nas firmom. Interweniują, jeśli ocena jest niska, co oznacza, że wizerunek w biznesie jest dla nich ważnym aktywem – mówi Starzyk.
Ale Przemysławowi Pruszyńskiemu, doradcy podatkowemu i ekspertowi Konfederacji Lewiatan, pomysł z tworzeniem listy wstydu tylko na podstawie danych z JPK i STIR się nie podoba. Opóźnienia w zapłacie nie zawsze są efektem czyjejś nieuczciwości. Czasem kupujący próbuje wywrzeć w ten sposób presję na dostawcy, gdy kwestionuje jakość dostarczonego towaru czy wykonanej usługi.
– Wszystko zależy od dodatkowych warunków, jakie przyjęłoby MF. Na przykład liczby opóźnionych faktur czy regularności, z jaką przedsiębiorca je opóźnia – mówi Pruszyński. – Może być też tak, że sam komunikat „wiemy, że nie płacicie” ma działać na firmy dyscyplinująco. Coś jak klauzula obejścia prawa w podatkach; MF jej nie stosuje, ale zawsze może zastosować, co podatnicy biorą pod uwagę – ocenia ekspert.
Zapowiedzi MF to nie pierwszy sygnał, że rząd bierze się do walki z zatorami płatniczymi. Wcześniejsze próby zwalczania tego zjawiska – jak ustawa o terminach zapłaty w transakcjach handlowych z 2013 r. – nie przyniosły większych efektów. Pod koniec września nowy projekt przedstawiło Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii (MPiT). Przedstawiciele MF podkreślają, że ich plany walki z zatorami płatniczymi nie są w opozycji do projektu MPiT. Należy traktować je jako ich uzupełnienie.
Szybka identyfikacja firmy tworzącej zator to odpowiedź na postulat zbierania przez MF danych o zwyczajach płatniczych największych przedsiębiorców. Zgodnie z pomysłami resortu przedsiębiorczości Ministerstwo Finansów miałoby pozyskiwać od firm o przychodach większych niż 50 mln euro informacje o stosowanych przez nie terminach płatności i publikować je na swojej stronie. Dzięki temu każdy będzie mógł sprawdzić, jak dane przedsiębiorstwo traktuje kontrahentów.
Informacje zbierane przez fiskusa mogą się przydać w zrealizowaniu jeszcze jednego pomysłu z projektu MPiT: wprowadzenia sankcji za zaległości w zapłacie. Resort przedsiębiorczości chce, by najwięksi dłużnicy, którzy z premedytacją nie płacą za towary i usługi, finansując w ten sposób swoją działalność, płacili karę w wysokości do 5 proc. tego, co są winni kontrahentom. Połączone dane z JPK i STIR pozwalają zestawiać sieci zależności między podmiotami. Łatwo byłoby więc wychwycić największych podatników CIT (bo to ich miałby dotyczyć przepis) i sprawdzić, z kim prowadzą interesy i jakie są ich zwyczaje płatnicze.
Jeśli na podstawie tych informacji okazałoby się, że ich długi są duże, ale też sami nie otrzymują zapłaty na czas (gdy wartość nieotrzymanych wpłat byłaby większa niż połowa zadłużenia), sankcja nie byłaby nakładana. Autorom projektu chodzi o to, by karać firmy, które nie płacą celowo, a nie te, u których problemy z płatnościami są pochodną własnych kłopotów z płynnością.
Pomysł z sankcjami jest zaczerpnięty z rozwiązań stosowanych przez inne kraje, np. Węgry. Brak zapłaty za fakturę w węgierskim sektorze rolno-spożywczym może się skończyć karą o równowartości nawet 1,6 mln euro. We Francji złamanie terminów płatności to ryzyko 75 tys. euro kary w przypadku osoby fizycznej i 2 mln euro w przypadku osoby prawnej.
Dominik Maliszewski, adwokat z kancelarii Euler Hermes, Okurowska-Minkiewicz, Maliszewski mówi, że skuteczność kary nie zależy tylko od jej wysokości, ale też nieuchronności. I tu zdolność resortu finansów do szybkiej identyfikacji firmy powodującej zator – byłaby przydatna. – Regulacja powinna przewidywać, że w przypadku wykrycia takiego procederu, zwłaszcza u dużego przedsiębiorstwa, podmiot ten automatycznie i niezależnie od działań odbiorców poniesie konsekwencje choćby w postaci utraty przywilejów czy ulg podatkowych – mówi mec. Maliszewski.