Na początek zagadka. Proszę o podanie nazwy audytora zamieszanego w bardzo duży skandal finansowy, który wybuchł w ubiegłym roku. Dla ułatwienia dodam, że audytor należy do Wielkiej Czwórki, nazwa owej spółki zaczyna się na literę „G”, zaś aktywność powiązanych z nią ludzi sięgała najwyższych osób w państwie.

Jeżeli pomyślałeś, Drogi Czytelniku, że kolejny raz eksploruję aferę Getbacku, a pytanie dotyczy firmy Deloitte, jesteś w błędzie. Rozwiązaniem zagadki jest firma KPMG, z tym że oddział nie w Polsce, a w Republice Południowej Afryki. Skandal księgowy dotyczy zaś firm należących do pochodzącej z Indii rodziny Gupta.
A było to tak… Tak naprawdę to nie wiemy, jak było. Bracia Alay, Atul i Rajesh „Tony” Gupta są obecnie poszukiwani przez służby finansowe RPA, Stanów Zjednoczonych i Indii, a złapać ich trudno, ponieważ poruszają się po świecie luksusowym prywatnym odrzutowcem Bombardier Global 6000. Jak donosi prasa, gdy kupowali samolot na początku 2015 r. za 52 mln dol., sami wyłożyli 14 mln dol., zaś pozostałą część przekazała producentowi rządowa kanadyjska agencja wspierania eksportu (EDC). Ta wobec braku spłaty kolejnych rat pożyczki zwróciła się do sądu w Johannesburgu. Kanadyjczycy anulowali umowę i próbują odzyskać samolot. Ale nie można go namierzyć, ponieważ w lutym bieżącego roku, gdy był w Moskwie, wyłączono w nim urządzenia lokalizujące. Od tego czasu widziano go jeszcze w Dubaju oraz w macierzystych Indiach. Był też w Szwajcarii.
A pomiędzy „widziano ich” a „aresztowano” mija dużo czasu. Szczególnie w wymienionych przed chwilą krajach. Dlatego Kanadyjczycy zwrócili się do służb lotniczych RPA o anulowanie rejestracji odrzutowca, chcąc go „uziemić”, korzystając z międzynarodowych przepisów. Przy okazji porównano sprawozdania finansowe za 2014 r. złożone do EDC, kiedy negocjowano zakup samolotu, z ich obecnymi odpowiednikami przygotowanymi przez prokuraturę. Jak się państwo domyślają, chcąc uzyskać finansowanie, zawyżono przychody i zyski. I tu zaczyna się wątek odpowiedzialności audytora i oszukańczej księgowości (celowo użyłem tego określenia, ponieważ profesor Krzysztof Jajuga z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu prosił mnie kiedyś, abym w miarę możliwości odróżniał kreatywną księgowość od oszukańczej).
Biznes rodziny w południowej Afryce skoncentrowany był na kilku obszarach: komputery, górnictwo, media oraz nowe technologie. Byli partnerami biznesowymi syna byłego prezydenta Jacoba Zumy, który w połowie lutego bieżącego roku został zmuszony do rezygnacji z zajmowanego stanowiska (alternatywą był impeachment). Kilku współpracowników oraz członków rodziny Gupta zostało wówczas aresztowanych przez policję. Ale najważniejsi są nieuchwytni.
O ich sile i wpływach mogą świadczyć wydarzenia przytaczane przez południowoafrykańską prasę, które, jak się później okazało, były początkiem ich końca. W 2013 r. rodzina uzyskała dostęp do bazy wojskowej Waterkloof niedaleko Pretorii. Wylądował w niej wyczarterowany samolot z gośćmi weselnymi z Indii. Lotnisko było zwyczajowo wykorzystywane do przyjmowania głów państwa, tym razem 217 osób zostało przyjętych ze wszystkimi honorami, bez jakichkolwiek formalności imigracyjnych i celnych. I nikt nie wie, kto przyleciał, a kto odleciał ani co wówczas przywieziono i wywieziono. Dla odmiany, ze względu na konieczność wzięcia udziału w uroczystościach religijnych w Indiach niektórym z aresztowanych pozwolono na opuszczenie RPA na tydzień. Jeden, ku zaskoczeniu wszystkich, nawet wrócił. Guptowie finansowali budowę ogromnej świątyni boga Sziwy w północnych Indiach, skąd pochodzą, i podobno znaleźli się pod opieką tamtejszych władz.
Problemy z rodziną Gupta mają również indyjskie banki. Trzy z nich finansowały działalność inwestycyjną w RPA. Podobnie jak w Kanadzie, przedstawiano im sprawozdania finansowe prezentujące inną od rzeczywistej wersję rzeczywistości. Największym z nich jest należący w 61 proc. do indyjskiego rządu notowany na kilku giełdach State Bank of India, który w połowie marca bieżącego roku raportował o znalezieniu „nieautoryzowanych gwarancji bankowych”. Ale największe straty poniósł Bank of Baroda, który poprzez swój oddział w Johannesburgu stracił 120 koti rupii. Dla niewtajemniczonych koti (ang. crore) to oficjalny indyjski liczebnik oznaczający dziesięć milionów. Bank stracił więc na operacjach z rodziną Gupta 1,2 mld rupii, czyli ok. 64 mln zł. Z tego połowę stanowiły dwie pożyczki dla spółek z siedzibą w Dubaju, ale niestety właśnie ogłosiły one upadłość.
Sprawa jest rozwojowa. Kolejne firmy zgłaszają problemy w swoich biznesach na styku z opisywaną rodziną. Ostatnio do transferów na ich rzecz przyznał się niemiecki producent oprogramowania SAP, który przekazał 9 mln dol. do spółek z grupy („brak dowodów bezpośrednich płatności dla urzędników rządu RPA”). Kto był audytorem grupy, już wiemy.