Projekt rządu PO-PSL w sprawie opcji walutowych nie będzie rewolucyjny. Ma m.in. tworzyć warunki do działań prawnych między bankami a przedsiębiorcami - powiedział dziś wiceszef Platformy Waldy Dzikowski.

Wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld powiedział dziś, że spodziewa się nowego pomysłu rządu PO-PSL ws. opcji walutowych, dzięki któremu nie będzie trzeba stosować mechanizmów takich jak unieważnianie czy odstępowanie od umów. Nie chciał jednak mówić o szczegółach przygotowywanych rozwiązań.

"Nie należy się spodziewać jakiś regulacyjnych wydarzeń" - zaznaczył Dzikowski. Zastrzegł, że rządowy projekt nie zawiera rozwiązań zmierzających do unieważnienia lub rozwiązania umów o opcje.

"To będą pewne instrumenty prawne, które pomogą w kontakcie z bankami odpowiednich przedsiębiorców, ale nie działania, które będą tworzyły pozory lub nawet instytucje obalania umów" - wyjaśnił wiceprzewodniczący.

Poinformował, że eksperci PO uważają takie rozwiązania za "poza prawem", a niektóre rozwiązania PiS-u za niekonstytucyjne.

"Firmy powinny zawierać z bankami ugody dotyczące umów na opcje walutowe"

Firmy, które straciły na umowach na opcje walutowe, powinny zawierać z bankami ugody dotyczące tych umów - wynika z projektów ustaw przygotowanych przez PSL, PiS i Lewicę. Wszystkie projekty dotyczą tzw. asymetrycznych umów (nierównomiernie rozkładających ryzyko na strony umów) oraz zawartych w wyniku zastosowania przez bank lub firmę inwestycyjną nieuczciwych praktyk - chodzi m.in. o przekazywanie przez bank oferujący umowy na opcje walutowe nierzetelnych informacji na ich temat.

Projekt Lewicy dotyczy też tych umów na opcje walutowe, przy zawieraniu których naruszone zostały obowiązki informacyjne określone w dyrektywie Parlamentu Europejskiego i Rady UE z 2004 r. Chodzi o dyrektywę, która określa obowiązki instytucji finansowych wobec klienta (tzw. MiFID - Markets in Financial Instruments Directive). Zgodnie z nią banki, które oferują klientom opcje walutowe, muszą ich ostrzegać o ewentualnych zagrożeniach związanych z tymi opcjami.

PSL i Lewica chcą, żeby w przypadku niezawarcia ugody firmy mogły odstępować od umowy. PiS z kolei liczy, że stronom sporów uda się zawrzeć porozumienie, w przeciwnym przypadku o ewentualnym unieważnieniu umowy zadecydują sądy.

Projekt PSL zakłada, że jeżeli w ciągu czterech miesięcy nie dojdzie do porozumienia albo sąd przy Komisji Nadzoru Finansowego nie rozstrzygnie sporu, strony będą mogły odstąpić od umowy.

Projekt Lewicy zakłada, że jeżeli w ciągu trzech miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy nie dojdzie do zawarcia ugody, firma będzie mogła - w terminie 30 dni - odstąpić od umowy.

PiS: odstąpienia od umowy w przypadku niezawarcia porozumienia

Propozycje PiS z kolei nie zakładają odstąpienia od umowy w przypadku niezawarcia porozumienia. W uzasadnieniu do projektu partia informuje jedynie, że ewentualne spory sądowe dotyczące umów na opcje walutowe powinny być rozpatrywane w oparciu m.in. o znajdującą się w Kodeksie cywilnym klauzulę "rebus sic stantibus" (łac. "ponieważ sprawy przybrały taki obrót"), która pozwala na rozwiązanie umowy w wyjątkowych okolicznościach.

W okresie, gdy złoty umacniał się, przedsiębiorstwa sprzedające swoje usługi bądź towary za waluty obce, w obawie przed zmianami kursowymi, zawierały z bankami umowy o tzw. opcje walutowe. Firmy miały się w ten sposób zabezpieczyć przed ryzykiem kursowym. Gdy złoty się osłabił, banki skorzystały z możliwości kupna waluty w ramach opcji, co w wielu przypadkach postawiło firmy w trudnej sytuacji.

Nie zawsze jednak umowy z bankami służyły jedynie do zabezpieczenia kursowego np. dla firm zajmujących się eksportem. Z opcji korzystały również firmy, które nie zajmowały się tego rodzaju sprzedażą, a umowy okazały się dla nich także niekorzystne.