Poprzedni rok przyniósł poprawę wyników banków spółdzielczych. Nie czują się one zagrożone kryzysem. Bronią się polskim kapitałem i sąsiedzkimi kontaktami z klientami.
Trudna sytuacja na rynkach finansowych nie wpłynęła na banki spółdzielcze. Dane za 2008 rok są zdecydowanie lepsze niż rok wcześniej. Wynik finansowy brutto wzrósł o 33 proc., z 860 mln zł w grudniu 2007 r. do 1, 149 mld zł pod koniec 2008 roku.
- Niektóre banki komercyjne mają gorsze wyniki niż przed rokiem - mówi Ryszard Lorek, wiceprezes zarządu Gospodarczego Banku Wielkopolski.
W 2008 roku nie spadła liczba klientów. Liczba udzielonych kredytów dla gospodarstw domowych we wszystkich bankach spółdzielczych w każdym kwartale wynosiła od 22 158 do 25 137, liczba depozytów wahała się między 32 895 a 36 513.
- Rok 2008 był dobrym okresem dla rozwoju banków spółdzielczych i został wykorzystany do zwiększenia skali działania. Aktywa zrzeszonych banków spółdzielczych były na koniec grudnia większe o 10 proc. niż rok wcześniej - mówi Agnieszka Michałowska z Departamentu Sprzedaży Mazowieckiego Banku Regionalnego. Dodaje, że oznaki spowolnienia gospodarczego są w bankach spółdzielczych mniej widoczne niż gdzie indziej.
- Globalny kryzys w największym stopniu dotyka banki międzynarodowe, prowadzące działalność również na rynkach o podwyższonym ryzyku. Banki spółdzielcze w Polsce mają lokalny charakter i ten atut nabiera teraz szczególnego znaczenia - tłumaczy Ryszard Lorek.
Banki spółdzielcze kierują ofertę do osób indywidualnych, rolników, małych i średnich firm.
- W zeszłym roku średnia kwota kredytu udzielonego osobie prywatnej wynosiła 11 470 zł, średnia założona przez osobę prywatną lokata to 18 900 zł - podaje Agnieszka Michałowska.
Dodaje, że w tym roku średnie kwoty udzielonych kredytów i przyjętych depozytów nieznacznie wzrosły.
Banki spółdzielcze budzą zaufanie u swoich klientów.
- Bank działa na ograniczonym terytorium, pracownicy znają swoich klientów, ich plany i potrzeby, a to w ogromnym stopniu eliminuje ryzyko - podkreśla Ryszard Lorek.
W bankach spółdzielczych udział należności zagrożonych od sektora niefinansowego (gospodarstwa domowe, przedsiębiorstwa) od II kwartału 2008 r. wynosi 2,8 proc. W bankach komercyjnych jest wyższy o 1,7 pkt proc. i wynosi 4,5 proc.
- Dzięki polskiemu kapitałowi nie ma ryzyka konieczności wspomagania finansowego zagranicznych właścicieli, którzy teraz mogliby mieć kłopoty - podkreśla Ryszard Lorek.
- Decyzje są podejmowane szybko, bo nie zapadają w oddalonych centralach - dodaje.
Jednak oznaki wpływu kryzysu na banki spółdzielcze zaczynają być widoczne. W odpowiedzi na wzrost ryzyka Mazowiecki Bank Regionalny zaostrzył pod koniec ubiegłego roku kryteria przyznawania kredytów hipotecznych. Minimalny wkład własny wynosi 30 proc. wartości inwestycji.
- Pogarszająca się koniunktura gospodarcza, zwiększone ryzyko prowadzenia działalności gospodarczej oraz ryzyko utraty zatrudnienia mogą spowodować pogorszenie się portfela kredytowego i zahamowanie przyrostu depozytów w przyszłości - mówi Ryszard Lorek.
Dodaje jednak, że obecna sytuacja jest traktowana w znacznie większym stopniu jako szansa na dynamiczny rozwój bankowości spółdzielczej niż jako zagrożenie ekonomiczne.