W Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii trwają właśnie prace nad projektem ustawy przeciwdziałającej zatorom płatniczym. Zostanie on opublikowany jeszcze jesienią 2018 r.



To efekt konsultacji przeprowadzonych przez resort z przedsiębiorcami. W kwietniu urzędnicy opublikowali tzw. zieloną księgę z szeregiem proponowanych rozwiązań. Poprosili prowadzących biznes o zapoznanie się z nią i ocenę, czy w ogóle w Polsce są trudności z uzyskaniem należności od kontrahentów, a jeśli tak – jak temu przeciwdziałać.
Okazało się, że obserwacje biznesu są zbieżne z urzędniczymi: obowiązująca od pięciu lat ustawa o terminach zapłaty w transakcjach handlowych (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 403 ze zm.) niewiele zmieniła. Jak wielu przedsiębiorców miało problem z zatorami płatniczymi, tak ma je nadal.
Stąd szereg propozycji. Ta najdalej idąca (która najprawdopodobniej nie znajdzie się ostatecznie w projekcie ustawy) to ustawowe narzucenie maksymalnego dopuszczalnego terminu zapłaty. Sęk w tym, że wówczas ograniczona zostałaby jedna z generalnych zasad prawa cywilnego, czyli swoboda kształtowania umów.
Prawdopodobnie projekt będzie za to przewidywał kary finansowe dla przedsiębiorstw, które notorycznie nadużywają swojej przewagi ekonomicznej i bezzasadnie wydłużają terminy zapłaty. Rozważane jest również stworzenie platformy, za pośrednictwem której można by informować o praktykach płatniczych dużych przedsiębiorców. To postulat, który padł m.in. na łamach DGP.
„Oczywiście przeciętny rolnik nie zrezygnuje ze sprzedaży marchwi do hipermarketu, który znalazłby się w takim rejestrze. Ale byłby to świetny sposób tworzenia presji społecznej na nieuczciwych przedsiębiorców. Płacące w terminie firmy mogłyby się chwalić tym, że one działają zgodnie z prawem, podczas gdy ich konkurencja nie. Zapewne większość czytelników pamięta sytuację sprzed wielu lat, gdy w mediach szeroko mówiono o złym traktowaniu pracowników w jednej z sieci marketów. Do dziś o tym pamiętamy. A spółka prowadząca sieć sklepów dostrzegła, że nie ma nic gorszego niż zła renoma. I teraz jest wśród tych przedsiębiorców, którzy traktują swych pracowników z szacunkiem” – tłumaczył na naszych łamach Kamil Goral z UKSW, ekspert Rady Gospodarczej Strefy Wolnego Słowa („Zatory płatnicze to dziś największy problem dla wielu małych i średnich firm”, DGP z 22 maja 2018 r.).
Resort przedsiębiorczości w zielonej księdze zaproponował również rozwiązanie polegające na przerzuceniu z wierzyciela na dłużnika ciężaru dowodu na okoliczność, że termin w umowie jest rażąco nieuczciwy. Teraz jest bowiem tak, że strony transakcji mogą wydłużyć 60-dniowy termin pod warunkiem, że nie jest on „rażąco nieuczciwy wobec wierzyciela”. Dowieść tej nieuczciwości przed sądem musi wierzyciel, co jest trudne. Propozycja zmiany jednak została skrytykowana przez organizacje zrzeszające przedsiębiorców. Przede wszystkim dlatego, że przenoszenie ciężaru dowodu w procesie to etap znacznie dalszy niż powstanie zatoru płatniczego. Trudno zaś przypuszczać, by niesolidni nabywcy przejmowali się tym, jak kilkanaście miesięcy później będzie wyglądało postępowanie sądowe.
Zdaniem ekspertów jedna z najważniejszych kwestii to właśnie przyspieszenie drogi sądowej. Adwokat Radosław Płonka, ekspert prawny BCC, uważa, że choćby dokonano ogromu zmian w ustawie o terminach zapłaty, to i tak najważniejsze będą sprawne procedowanie przez sąd w razie sporów oraz prosta i efektywna egzekucja.
– Największą bolączką przedsiębiorców-wierzycieli jest to, że gdy już pozwą swego dłużnika, muszą czekać na wyrok w oczywistych sprawach nawet powyżej roku – przypomina mec. Płonka.
Ministerstwo przedsiębiorczości poprosiło Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości o przeprowadzenie badania na temat zatorów i proponowanych rozwiązań. Wzięło w nim udział 368 przedsiębiorców. 70 proc. ankietowanych uważa, że w sytuacji gdy termin zapłaty przekracza 120 dni, powinna być ustawowa możliwość odstąpienia od umowy lub jej wypowiedzenia. Blisko dwie trzecie respondentów twierdzi, że obecnie obowiązujące kwoty rekompensaty za koszty odzyskiwania należności (40 euro) są zbyt niskie. Raz, że nie odpowiadają realnym wydatkom ponoszonym przez wierzyciela, a dwa – wyższe opłaty mogłyby mobilizować niektórych dłużników.
Zarazem mały biznes wcale nie chce być lepiej traktowany. Z badania PARP wynika, że większość przedsiębiorców chce równych zasad dla wszystkich. To znaczy, że bez znaczenia dla stosowania wprowadzonych przepisów powinno być to, czy kontrakt zawierały ze sobą podmioty o równorzędnej wielkości. Konsekwencje za opóźnianie płatności powinny zaś być egzekwowane także od firm z sektora MŚP.