Jeśli deficyt po lutym wyniósł 6-8 mld zł, to rząd nie ucieknie przed koniecznością nowelizowania budżetu - oceniają ekonomiści.
Minister finansów Jacek Rostowski dziś w Sejmie przedstawi sytuację budżetu, m.in. dane o deficycie po lutym. Wiadomo, że wykonanie deficytu wobec planu rocznego jest duże, znacznie większe niż w poprzednim roku. Ministerstwo Finansów wczoraj nie chciało ujawnić tych informacji. Rynek na podstawie wcześniejszych doniesień spodziewa się, że deficyt wyniósł 6-8 mld zł. Wiadomo za to, ile wyniosły wydatki. Na koniec lutego były to około 52 mld zł, wobec 321,2 mld zł zaplanowanych na cały rok.
- Tutaj niewiele powinno się już zmienić wobec tego, co wcześniej podawaliśmy. Dokładne dane po lutym, jeśli chodzi o wydatki, będą znane około 20 marca - powiedziała GP wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska.
Według ekonomistów duży deficyt to głównie efekt słabszej realizacji planu dochodów.
Według Marcina Mazurka, ekonomisty BRE Banku, deficyt w całym roku może sięgnąć nawet 30 mld zł, bo wzrost gospodarczy będzie znacznie niższy niż 1,7 proc. PKB, które rząd założył w swoim tzw. scenariuszu zapasowym.
- Nowelizacja budżetu nastąpi najprawdopodobniej w połowie roku. Rząd powinien to zrobić jeszcze przed wprowadzeniem złotego do ERM2. Chyba że zakłada już, że do korytarza nie wejdziemy, wówczas poziom deficytu i długu nie będzie aż tak ważny - mówi Marcin Mazurek.
Ekonomiści mówią też o innym scenariuszu: wypychania deficytu poza budżet centralny, np. poprzez nakładanie zadań na inne instytucje finansów publicznych bez przekazania pieniędzy na ich realizację.
- Nowelizacja ustawy budżetowej może być traktowana przez rząd jako przyznanie się do błędu, więc mogą nastąpić takie próby, by ratować deficyt centralny - ocenia Urszula Kryńska z banku Millennium.