Premier Donald Tusk zapewnił w środę, że przyjęcie przez Polskę euro nie oznacza - tak jak przewidują oponenci tego rozwiązania - wzrostu cen.

Premier w środę podczas spotkania ze słuchaczami Uniwersytetu Trzeciego Wieku Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, pytany był m.in. jak przyjęcie przez Polskę europejskiej waluty wpłynie na wzrost cen.

"Jestem wielkim zwolennikiem wejścia do strefy euro, ale gdybym chociaż przez sekundę sądził, że to oznacza np. 15 proc. wzrost cen, to bym nie szedł do strefy euro" - zapewnił premier.

Podkreślił, że żaden kraj, który posiada europejską walutę, nie ma do tej pory doświadczenia, które by potwierdzało "czarne scenariusze".

"Doświadczenie słowackie, słoweńskie, ale też innych krajów daje mi poczucie bezpieczeństwa, że jeśli jednak pojawią się drobne zagrożenia, to będziemy mieli czas zastanowić się, jak państwo może pomóc tym, którzy jakiś kłopot mogli wynieść z tego tytułu" - powiedział Tusk.

Premier wyraził gotowość do rozmów ze wszystkimi oponentami, którzy straszą wzrostem cen po wejściu Polski do strefy euro i odradzają przyjęcie wspólnej europejskiej waluty.

"Mam taką ofertę przede wszystkim wobec moich oponentów: po pierwsze przyjąć, że wchodząc do UE weszliśmy do strefy euro, bo każdy członek Unii jest potencjalnie także członkiem strefy euro. A później razem zastanówmy się nad tym, co polski rząd musi zrobić, żeby zabezpieczyć każdą polską rodzinę przed ewentualnymi negatywnymi skutkami wejścia do strefy euro" - podkreślił szef rządu.

"Usiądźmy razem i zastanówmy się jak ten, kto może coś stracić, żeby mu to zrekompensować i żeby to dla wszystkich był proces bezpieczny oraz możliwie neutralny" - podkreślił Tusk.

Przekonywał on także, że w dobie kryzysu finansowego, kiedy kurs złotówki się waha i wiele firm popadło w ogromne tarapaty, możliwe szybkie przyjęcie euro jest oczekiwanym przez przedsiębiorców krokiem rządu.

Premier podczas spotkania pytany był także o to, w jaki sposób ustalany będzie kurs euro, po którym będziemy wymieniać złotego.

"Minister finansów by mnie zabił, jeśli ja teraz bym ogłosił, jaki jest przeze mnie wymyślony kurs, i miałby rację. Działałbym wbrew interesowi Polski i polskiej waluty, gdybym pozwolił sobie wobec obecności kamer, na spekulacje jaki będzie kurs optymalny" - powiedział Tusk.

Podkreślił, że jest wiele powodów dla których premier rządu nie powinien publicznie się zastanawiać, jaki kurs jest optymalny, bo wtedy spekulanci mają "zbyt duże pole do popisu".

Tusk odniósł się także do zapewnienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego mediacji ws. daty przyjęcia europejskiej waluty.

"Biorę za dobrą monetę obietnicę prezydenta, że będzie mediował i będzie wpływał na stronę tej debaty, aby osiągnąć jakiś efekt. Jeśli jednak widzicie na mojej twarzy pewne nie dowierzanie to dlatego, że muszę się przyzwyczaić i uwierzyć w dobrą wolę moich oponentów" - powiedział premier.

Zapewnił jednak, że pracuje nad tym z całej siły i każdy taki gest będzie brał za coś więcej niż samą deklarację.