Zamiana krajowej waluty na euro jest teraz jeszcze bardziej atrakcyjna niż przed kryzysem gospodarczym - powiedział we wtorek w Brukseli prof. Leszek Balcerowicz.

"Członkostwo w strefie euro jest teraz bardziej atrakcyjne niż przed kryzysem, ale przystąpienie stało się bardziej skomplikowane niż wcześniej, zwłaszcza dla krajów o płynnym kursie, jak Polska" - powiedział były szef NBP podczas seminarium w Parlamencie Europejskim, poświęconego wpływowi kryzysu na rozszerzenie strefy euro.

Wiceminister finansów Ludwik Kotecki, który również wziął udział w seminarium, zapewnił, że "obecna sytuacja tylko wzmacnia intencje polskiego rządu" w sprawie przyjęcia euro w roku 2012 oraz rozpoczęcia negocjacji o wejściu do systemu stabilizacji kursu walutowego ERM2 "w lutym lub na początku marca" br.

Wiceminister podkreślił, że stanowisko rządu w tej sprawie nie zmieniło się pod wpływem opublikowanego w poniedziałek raportu NBP. Wynika z niego, że w długiej perspektywie przystąpienie do euro będzie korzystne dla gospodarki, ale z powodu kryzysu autorzy dokumentu nie rekomendują wejścia do mechanizmu ERM2 w 2009 r.

"Raport nie powinien być powodem zmiany, bieżące jakieś informacje, które przyjdą, może tak, ale na pewno nie raport" - powiedział dziennikarzom wiceminister, który odpowiada za przygotowania do przyjęcia wspólnej waluty.

"Kryzys się nie zaczął wczoraj"

"Kryzys się nie zaczął wczoraj" - dodał. W swoim wystąpieniu powiedział, że jedyną przeszkodą dla wejścia Polski do strefy euro może być "postawa polskiej opozycji parlamentarnej, a zwłaszcza PiS", który domaga się zorganizowania referendum w sprawie euro, najlepiej wraz z wyborami do PE w czerwcu br.

Opierając się na doświadczeniu z poprzednich rozszerzeń strefy euro, Kotecki powiedział, że optymalnym miesiącem do przyjęcia euro jest styczeń. Zapowiedział, że już w środę w sprawie przygotowań do euro spotka się z wiceprezesem NBP Witoldem Kozińskim, by "zastanawiać się, jak stworzyć struktury organizacyjne całego procesu".

Wszyscy eksperci zaproszeni na seminarium w PE opowiadali się za jak najszybszym przyjęciem kolejnych krajów do UE, ale zgodzili się, że będzie to trudniejsze.

Prof. Balcerowicz uznał za "pozbawione sensu gospodarczego" restrykcyjne podejście Komisji Europejskiej do dwóch z pięciu kryteriów z Maastricht: inflacji, która może wynosić maksymalnie 1,5 pkt proc. więcej niż średnia w trzech najlepszych krajach, oraz obowiązku dwuletniego przebywania w systemie ERM2.

"Mamy do czynienia z paradoksem: kraje chcą przyspieszyć swoją drogę do euro, ale spełnienie kryteriów będzie trudniejsze"

"Byłoby pożądane interpretowanie tych kryteriów w sposób bardziej uwzględniający uwarunkowania gospodarcze" - powiedział. Jego zdaniem "to było jasne przed kryzysem, a teraz jest jasne jeszcze bardziej".

Potwierdził też swoje przywiązanie do dyscypliny budżetowej, wypowiadając się krytycznie o zwiększaniu zadłużenia państw, by sfinansować pobudzenie gospodarcze.

Z zestawienia przygotowanego przez byłego szefa węgierskiego banku centralnego Gyoergya Szaparyego wynika, że w tej chwili Polska spełnia tylko jedno z pięciu kryteriów z Maastricht: trzyma bowiem wysokość długu publicznego w dozwolonych ryzach 60 proc. Opierając się na styczniowych prognozach KE, prof. Szapary uważa, że w tym roku Polska przekroczy dozwolony poziom deficytu finansów publicznych w wys. 3 proc.

"Mamy do czynienia z paradoksem: kraje chcą przyspieszyć swoją drogę do euro, ale spełnienie kryteriów będzie trudniejsze" - powiedział Szapary. - Lekcja jest taka: trzeba próbować spełnić kryteria euro w trwały sposób w dobrych czasach, aby kiedy przyjdą złe czasy, kraje mogły korzystać z ochrony, jaką daje euro".

Gospodarz seminarium, eurodeputowany Dariusz Rosati wyraził przekonanie, że wobec słabnącego złotego polski rząd powinien poprosić UE o wysłanie sygnału, który pozwoli ustabilizować polską walutę. "Tak, by UE wyraźnie powiedziała, że obserwuje sytuację w Polsce i uważa, że jest ona stabilna, ale jeżeli zajdzie taka potrzeba, to gotowa jest udzielić wsparcia rządowi i NBP". Taką deklarację mogłaby wydać rada ministrów finansów "27" albo Europejski Bank Centralny.