Opłatę od aktywów płaci co drugi krajowy bank komercyjny i jeden na dziewięć oddziałów banków zagranicznych.



„W 2017 roku podatek płaciło 18 banków komercyjnych i trzy oddziały instytucji kredytowych” – podaje Komisja Nadzoru Finansowego w informacji na temat wpływu podatku bankowego na sytuację banków komercyjnych. „Lista płatników podatku bankowego rozszerzyła się w 2017 r. o dwa oddziały instytucji kredytowych, przy czym ze względu na nieznaczne przekroczenie sumy bilansowej ponad 4 mld zł, nie w każdym miesiącu kwalifikowały się one do grona płatników” – dodaje nadzór.
Chociaż obciążenie dotyka firm mających ok. 75 proc. w aktywach sektora, to biorąc pod uwagę liczbę instytucji, płatnicy są w mniejszości. W końcu 2017 r. na naszym rynku funkcjonowało bowiem 35 banków komercyjnych i 28 oddziałów podmiotów z zagranicy. Do tego dochodzą 553 banki spółdzielcze, których ze względu na skalę działania podatek od instytucji finansowych też nie dotyczył.
Ma on jednak zauważalny wpływ na wyniki sektora. Gdyby nie 3,6 mld zł zapłacone na rzecz fiskusa, ubiegłoroczny wynik finansowy byłby najwyższy w historii. Przekroczyłby 17 mld zł. Stopa zwrotu z kapitału – podstawowa miara rentowności biznesu – wyniosłaby nie 7,1 proc., ale prawie 9 proc. To właśnie spadek rentowności banków jest wskazywany przez finansistów jako główny powód trwającej konsolidacji sektora. Dwa ostatnie przykłady tego trendu to kupno Deutsche Banku Polska przez Bank Zachodni WBK i Raiffeisen Banku Polska przez Bank BGŻ BNP Paribas. Dotychczasowym właścicielom DBP i RBP pozostaną głównie portfele kredytów walutowych. Prezesi banków spodziewają się, że proces fuzji i przejęć będzie postępował.
Rentowność maleje, bo podatek bankowy podnosi koszty działania. W skali sektora stanowiły one w ub.r. 53,5 proc. dochodów. Przed wprowadzeniem daniny nie przekraczały 50 proc. (w 2015 r., ostatnim „bez podatku”, była nieco wyższa ze względu na koszty bankructwa SK Banku; warto przypomnieć, że w części krajów podatek bankowy to w rzeczywistości opłata na wzmocnienie funduszy gwarantowania depozytów, u nas pieniądze idą na pokrycie bieżących wydatków budżetu). Gdyby daniny nie było, wskaźnik kosztów do dochodów wyniósłby w minionym roku 47,6 proc. i byłby najlepszy od 2014 r.
Dodatkową cechą obowiązującego u nas podatku bankowego jest to, że nie można go zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów (chodziło o to, by nie uszczuplić wpływów z CIT). Efektem jest wzrost efektywnej stopy opodatkowania. W ub.r. wyniosła ona niemal 26 proc., podczas gdy dawniej oscylowała wokół kodeksowych 19 proc.
Ustawa wprowadzająca podatek od instytucji finansowych wprost zakazała podwyższania bankom cen oferowanych produktów. I chociaż finansiści stale modyfikują tabele opłat i prowizji, to – jak wynika z zestawień robionych co pół roku przez NBP – podwyżek w przypadku podstawowych produktów, jak np. prowadzenie rachunku, nie było. Chociaż prezesi banków wskazywali, że podatek od aktywów powoduje zmniejszenie opłacalności udzielanych kredytów, to wzrostu ich oprocentowania właściwie nie było, banki coraz mocniej stawiają jednak na bardziej opłacalne pożyczki konsumpcyjne niż długoterminowe finansowanie inwestycji. Zmieniło się coś innego: mimo braku zmian stóp procentowych, odsetki od depozytów są niższe niż w ostatnich miesiącach „przed podatkiem”.
53,5 proc. taki był w ub.r. wskaźnik kosztów do dochodów w krajowych bankach; gdyby podatku nie było, wynosiłby 47,6 proc.
6828,5 mln zł tyle podatku od instytucji finansowych zapłaciły banki w latach 2016–2017