W polskiej energetyce problem stanowi łączenie innowacyjnych pomysłów z ich wdrażaniem.
- W energetyce, która kojarzy się z konserwatywnym podejściem, buduje takie wrażenie branży, w której bariery wejścia są szalenie wysokie, a to powoduje, że niewielu przedsiębiorców i innowatorów decyduje się na zaangażowanie w tym obszarze, wybierając inną ścieżkę rozwoju, sektory, w których będzie im prościej, w których jest większa możliwość manewru – mówi dyrektor ds. innowacji w InnoEnergy Marcin Lewenstein. – Tego energetyka nie daje, co oznacza, że dotarcie z naszą ofertą do średnich i małych przedsiębiorstw nie jest łatwym zadaniem – przyznaje.
Lewenstein uważa jednocześnie, że pomimo niskiego poziomu automatyzacji w Polsce ogółem, nie należy na nasz rynek patrzeć krótkoterminowo. – W takim podejściu brakuje głębi przewidywania, co może się stać za lat trzy, pięć czy w perspektywie dekady. Jeżeli zbyt późno zorientujemy się, że potrzebujemy trochę innego modelu, to być może nie będziemy już mieli czasu na dostosowanie się.
Według niego sektor energetyczny powinien sięgać po doświadczenia polskiej branży IT, która jest bardzo silna. – Jeśli chodzi o kapitał ludzki, o doświadczenia naszych programistów, to Polska wydaje się być takim zagłębiem, które ma naprawdę globalne możliwości realizacji projektów i potencjał, który można by tu zaprząc – podkreśla.
Dotyczy to projektów inteligentnego zarządzania siecią, analizą big data, machine learning, zastosowanie technologii blockchain w energetyce. Startupy skupiają się na innych branżach, nie korzystając z potencjału ogromnych inwestycji w energetyce.
Są jednak wyjątki.
- Mamy bardzo ciekawy przykład firmy z Krakowa, która stworzyła oparty na bezprzewodowych sensorach system diagnostyki predykcyjnej. Pozwala on na gromadzenie danych i prognozowania tego, co może się zdarzyć i sygnalizowania użytkownikowi, jak powinien się zachować, żeby uniknąć awarii – mówi Lewenstein