Z 9 proc. CIT skorzysta tylko kilka procent mikrofirm. Większość jest płatnikami PIT, a tego podatku rząd na razie nie zamierza zmieniać.
Na pierwszy rzut oka obniżka CIT dla małych firm to z politycznego punktu widzenia idealny ruch: oznacza realizację wielokrotnych zapowiedzi PiS o chęci ulżenia podatnikom, pomaga małym firmom i dodatkowo odbywa się niewielkim kosztem dla finansów publicznych.
– Wspieramy małą i średnią polską przedsiębiorczość – deklarował podczas sobotniego wystąpienia na konwencji PiS premier Mateusz Morawiecki.
Jednak gdy analizuje się głębiej zapowiedź szefa rządu, widać wyraźnie, że grupa beneficjentów takiego rozwiązania nie będzie zbyt duża. Z danych Ministerstwa Finansów wynika wprawdzie, że mikrofirmy o obrotach rocznych do 1,2 mln euro i płacące CIT to grupa licząca w 2014 r. ponad 390 tys. podmiotów. Jednak jeśli weźmiemy pod lupę cały sektor małych i średnich przedsiębiorstw, widać wyraźnie, że przeszło 90 proc. działalności gospodarczych rozlicza się z fiskusem za pośrednictwem 19-proc. liniowego PIT. Dla nich obniżki obciążeń podatkowych nie przewidziano.
Z punktu widzenia kondycji budżetu państwa resort finansów może sobie pozwolić na taki gest bez problemu. Poprzednia obniżka CIT dla małych biznesów z 19 proc. do 15 proc., która weszła w życie z początkiem 2017 r., miała uszczuplić wpływy do publicznej kasy o ok. 270 mln zł.
– Teraz koszt obniżki można z grubsza oszacować na ok. 400 mln zł – mówi osoba z resortu finansów. Ministerstwo oficjalnie nie odpowiedziało na nasze pytania o szacunkowy wpływ na finanse publiczne zapowiedzi szefa rządu ani o to, jak liczna będzie grupa beneficjentów. Licząca bowiem blisko 400 tys. firm grupa podmiotów o przychodach do 1,2 mln euro rocznie nie oznacza automatycznie, że tak samo liczna jest grupa, która rzeczywiście płaci podatek dochodowy od osób prawnych.
Dziennik Gazeta Prawna
Doktor Anna Leszczyłowska z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu przeprowadziła symulację, jak na małe firmy wpłynęła wcześniejsza obniżka CIT do 15 proc. Przed zmianą stawki podatkowej zdecydowana większość podmiotów wykazywała podatek nieprzekraczający 10 tys. euro. Aż 64 proc. podatników notowało podatek nieprzekraczający 5 tys. euro, a po wprowadzeniu stawki 15 proc. ta grupa urosła do 70 proc.
„Zmiana w tym kierunku jest korzystna dla małych podmiotów. Powoduje ona »odzyskanie« przez spółki części środków przeznaczonych na opodatkowanie, które to środki będą mogły zostać wykorzystane na inne cele. Pozytywnie należałoby ocenić sytuacje, w której obniżenie opodatkowania przełożyłoby się na rozwój działalności małych podmiotów, na przykład poprzez realizacje projektów inwestycyjnych. Środki takie mogą też trafić do właścicieli kapitału i zostać przeznaczone na konsumpcję. Zwiększenie konsumpcji w dalszej perspektywie także mogłoby oddziaływać prowzrostowo. Obniżenie obciążenia mniejszych podmiotów niesie również możliwość zredukowania ewentualnych trudności finansowych niektórych spółek poprzez pozytywny wpływ na płynność finansową” – czytamy w omówieniu badania.
Marcin Luziński, ekonomista banku BZ WBK, zwraca uwagę, że to właśnie niewielka skala profitów, jakie firmy mogą uzyskać dzięki obniżeniu stawki CIT, stawia pod dużym znakiem zapytania osiągnięcie deklarowanego celu, czyli zwiększenia inwestycji. Jego zdaniem może to wywołać inny efekt: przenoszenia się przedsiębiorców, którzy dziś są na jednoosobowej działalności gospodarczej i płacą PIT, w stronę spółek, które mogłyby rozliczać się nowym niskim CIT-em.
Według danych GUS w 2016 r. mikrofirm zatrudniających do dziewięciu osób było ponad 2 mln i większość z nich funkcjonuje jako działalność gospodarcza osób fizycznych. A dla nich minimalna stawka to 18 proc. i to pod warunkiem, że przedsiębiorca rozlicza się według skali podatkowej. Duża część stosuje jednak 19-proc. stawkę liniową. Według Ministerstwa Finansów w 2016 r. takich przedsiębiorców było ponad 534 tys. To więcej niż wszyscy podatnicy CIT razem wzięci (ponad 483 tys.). W obu przypadkach stawki PIT są wyższe od najniższego CIT-u.
Stąd sceptycyzm ekspertów co do intencji, jakie przyświecają rządowi przy obniżaniu CIT-u. Na powiększającą się nierówność podatkową między firmami ze względu na formę działalności już dwa lata temu zwracała uwagę Fundacja Małych i Średnich Przedsiębiorstw w swojej opinii do pierwszej obniżki CIT dla małych firm.
– Jeśli chcemy wspierać małą przedsiębiorczość, ludzi, którzy w biznesie stawiają pierwsze kroki, to chyba powinniśmy zacząć od PIT, a nie CIT – mówi Michał Borowski, ekspert podatkowy Business Centre Club. Zwraca uwagę, że mało kto z mikroprzedsiębiorców zaczyna od formuły spółki prawa handlowego, która może płacić CIT. Większość to jednak jednoosobowa działalność gospodarcza. – I ich podatkami w pierwszej kolejności powinien zająć się rząd. Tymczasem mam wrażenie, że rząd robi zasłonę dymną. Najpierw rozdzielił działalność operacyjną i finansową w CIT, czym zwiększył obciążenia dla wszystkich, a teraz proponuje zmniejszenie stawki podatku dla wybranej grupy – dodaje. Zdaniem Borowskiego obniżanie podatku jednej grupie małych przedsiębiorców z pominięciem innej dużej grupy firm o podobnym profilu nie służą spójności systemu podatkowego.
ROZMOWA

Absolutna większość małych firm nie skorzysta na obniżce CIT

Dziennik Gazeta Prawna
Od wielu lat bada pani sektor małych i średnich firm w Polsce, jakie są największe problemy przedsiębiorców z tej grupy?
Z punktu widzenia mikro-, małych i średnich przedsiębiorstw niewątpliwie uciążliwością, a co za tym idzie ograniczeniem działalności, są koszty administracyjne, biurokratyczne i nowe obowiązki z nimi związane nakładane przez państwo. Jeśli chodzi o koszty pracy, to od lat są na pierwszym bądź drugim miejscu wśród barier rozwojowych. To nie tylko kwestia płaconych w części przez firmy składek na ubezpieczenia społeczne, ale także obciążenia związane z opłatami na rzecz Funduszu Pracy czy Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.
To może obniżka CIT będzie jakimś wsparciem dla małych podmiotów.
Przede wszystkim należy zwrócić uwagę, że mówimy o obniżce podatku dochodowego od osób prawnych. W Polsce zaś ponad 90 proc. przedsiębiorstw rozlicza się według PIT. To oznacza, że obniżka CIT z 19 proc. do 15 proc. od 2017 r., jak i obecnie zapowiadana obniżka do 9 proc., dotyczy niewielkiej części podmiotów. Do tego nie obejmuje wszystkich płatników CIT, ale jedynie tych o relatywnie niedużych obrotach do 1,2 mln euro rocznie. To jest rozdawanie czegoś, z czego absolutna większość przedsiębiorców nie skorzysta, bo płaci PIT. Oczywiście obniżka stawki do 9 proc. może być motywacją do przekształcenia z formy prawnej osoby fizycznej w spółkę prawa handlowego. Jednak gdy rozmawiałam z przedsiębiorcami po obniżce CIT z ubiegłego roku, to słyszałam, że w żaden sposób im się to nie opłaca.
Dlaczego, skoro obciążenie stawką podatku dochodowego będzie zdecydowanie niższe niż 19 proc. PIT dla działalności gospodarczej?
Ponieważ będą podwójnie opodatkowani. Z jednej strony opodatkowane są zyski firmy, a z drugiej wypłata dywidendy z zysku dla właścicieli. To nie jest zachęcające, a do tego spółki prawa handlowego objęte są znacznie szerszym zakresem obciążeń administracyjnych i sprawozdawczych niż osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą. W propozycjach, które padły z ust premiera, nie było też mowy o nowej formie działalności, nad którą od dwóch lat toczą się prace, a obecnie gospodarzem pomysłu jest Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii. Chodzi o tzw. prostą spółkę akcyjną. Koncepcja ta ma opierać się na niskim kapitale założycielskim oraz mniejszej liczbie obowiązków biurokratycznych. Gdy firma powstaje i chce pozyskać inwestorów, to opłacałoby się jej wówczas zarejestrować taką prostą spółkę akcyjną. Na początku pewnie będzie miała małe obroty, więc w połączeniu z niską stawką CIT miałoby to sens. Na dłuższą metę więc powinniśmy szukać rozwiązań, które tym ponad 90 proc. firm w Polsce pozwolą się przekształcać w spółki prawa handlowego. Sama obniżka CIT to za mało.
Reforma podatku dochodowego już za dwa lata
Od 2020 r. trzy ustawy mają regulować zasady opodatkowania podatkiem dochodowym – poinformowali przedstawiciele Ministerstwa Finansów podczas wczorajszej konferencji „Perspektywa Zmian w Systemie o Prawie Podatkowym” zorganizowanej przez Konfederację Lewiatan.
Maciej Żukowski, dyrektor departamentu podatków dochodowych w Ministerstwie Finansów, uściślił sobotnie zapowiedzi premiera Morawieckiego w zakresie obniżenia stawki CIT do 9 proc. dla małych firm (dziś mogą oni stosować stawkę 15 proc., natomiast podstawowa stawka CIT to 19 proc.). Po reformie stawka 9 proc. ma się znaleźć w nowej ustawie regulującej podatek od dochodów z działalności gospodarczej. Skorzystają więc z niej także – podlegające dziś PIT – jednoosobowe firmy oraz wspólnicy spółek cywilnych i osobowych.
Kwestią otwartą jest natomiast to, czy nowa stawka zostanie czasowo (do momentu wejścia w życie reformy) wprowadzona do obecnej ustawy o CIT. – Nie zostało to jeszcze przesądzone – powiedział Maciej Żukowski.
Docelowo pierwsza, stosunkowo prosta ustawa ma regulować dochody z pracy (z różnych form zatrudnienia), druga – z działalności gospodarczej, niezależnie od formy jej wykonywania (dziś regulacje w tym zakresie są w ustawach o PIT i CIT). Natomiast trzecia obejmie podatek od zysków kapitałowych (pasywnych). Ma to poprawić czytelność dzisiejszych regulacji. – Przedsiębiorca powinien być opodatkowany tak samo i nie należy go sztucznie dzielić na tego, który prowadzi działalność gospodarczą indywidualnie czy przy wykorzystaniu służących do tego narzędzi w postaci całej gamy spółek – mówił podczas wczorajszej konferencji Żukowski.
Zdradził również, że zredukowane mogą być zryczałtowane sposoby rozliczania działalności gospodarczej (dziś jest to karta podatkowa i ryczałt ewidencjonowany). MF nie zamierza natomiast wprowadzać nowych form pośredniego opodatkowania dochodu. Obowiązujący od 2018 r. podatek minimalny od nieruchomości komercyjnych ma być w tym zakresie jedyny.
W zakresie opodatkowania zysków kapitałowych mają być wprowadzone zasady czasowego zwolnienia zysków reinwestowanych (zasada participation exempion) oraz jednokrotności opodatkowania, czyli tzw. kredytu podatkowego przy dywidendzie. Zmiany mają spowodować, że system podatkowy stanie się atrakcyjny dla inwestorów. Reforma miałaby wejść w życie już za dwa lata, choć dotrzymanie tego terminu może być trudne – przyznał przedstawiciel MF.
Reguły opodatkowania dochodów z pracy nie będą modyfikowane. Zmniejszyć się mają natomiast obciążenia podatkowe małych i średnich przedsiębiorców.