Remont linii średnicowej w Warszawie może trwać dwa, a nie cztery lata – twierdzą organizacje społeczne.



Przebudowa linii biegnącej przez centrum stolicy będzie jedną z najtrudniejszych inwestycji kolejowych najbliższych lat. Czterotorowa trasa to najbardziej obciążony odcinek w Polsce. Jeżdżą tędy codziennie setki składów podmiejskich, a także niemal połowa kursujących po kraju pociągów dalekobieżnych. Spółka PKP Polskie Linie Kolejowe planuje wyremontować linię średnicową w latach 2020–2023.
Koszt prac szacowany jest na miliard złotych. Wymienione zostaną tory, urządzenia sterowania ruchem. Od zera ma być zbudowana m.in. część peronów i wiaduktów nad ruchliwymi ulicami. W czasie remontu pociągi dalekobieżne przestaną wjeżdżać na Dworzec Centralny i będą kierowane na mniejsze dworce: Gdański, Wschodni, Zachodni i odremontowany Dworzec Główny na Woli. Kolejarze chcieli utrzymać ruch pociągów podmiejskich, ale teraz nie wykluczają, że i one przestaną wjeżdżać do centrum stolicy.
W obliczu spodziewanego paraliżu komunikacji kolejowej kilka stowarzyszeń, m.in. Centrum Zrównoważonego Transportu i fundacja ProKolej zaapelowało do kolejarzy i Ministerstwa Infrastruktury o znaczne ograniczenie uciążliwości i poprawę efektów remontu.
Przede wszystkim twierdzą, że przewidziany na cztery lata czas prac jest nie do przyjęcia. – Dezorganizacja na linii o najwyższym natężeniu ruchu w Polsce nie może trwać tak długo – mówi Krzysztof Rytel z Centrum Zrównoważonego Transportu. Sygnatariusze apelu uważają, że remont powinno się skrócić do dwóch lat i to bez zmniejszania zakresu prac.
Kolejarze tłumaczyli, że prace muszą trwać tak długo, bo nie da się jednocześnie remontować lub odbudowywać wiaduktów kolejowych nad ruchliwymi ulicami, np. nad Wisłostradą czy ul. Targową – ich jednoczesne zamknięcie skończyłoby się paraliżem ruchu samochodowego. Jednak według organizacji społecznych remont wiaduktów można zakończyć w ciągu pół roku zamiast planowanych 12 miesięcy.
Stowarzyszenia mają też inny ważny postulat. Twierdzą, że jeśli na remont wydajemy aż miliard złotych, to powinno to skutkować znaczną poprawą przepustowości linii. Chodzi o to, by po tym odcinku mogło jeździć znacznie więcej pociągów – zwłaszcza podmiejskich. Pierwotnie założono wzrost przepustowości z 16 do 18 kursów na godzinę w jednym kierunku. Ostatnio jest mowa o 24 pociągach na godzinę. Jednak według społeczników to wciąż za mało. Uważają, że w ciągu godziny trasą powinno przejeżdżać 30 składów, podobnie jak np. na linii średnicowej w Monachium. – Bez osiągnięcia takich parametrów nie widzimy sensu modernizacji – uważa Krzysztof Rytel. Społecznicy apelują też o przeprowadzenie rzetelnych konsultacji.
Kolej na razie ogólnikowo odnosi się do tych postulatów, zaznaczając, że powstaje projekt remontu. – Najkorzystniejszy wariant zostanie wybrany w czwartym kwartale tego roku – mówi Mirosław Siemieniec, rzecznik PKP PLK. Zamierzeniem jest, „by zmiany w organizacji ruchu prowadzić w sposób jak najmniej odczuwalny dla mieszkańców i pasażerów”.
W rozmowie z DGP otwartość na propozycje stowarzyszeń wyraził wiceminister infrastruktury Andrzej Bittel. – Na pewno przeprowadzimy konsultacje w sprawie inwestycji. Trzeba będzie pokazać proponowane warianty, przedstawić ich wady i zalety, a potem wybrać najlepszy – wylicza.