Jeśli ktoś przyjmuje od swojego biznesowego partnera kilkadziesiąt przelewów tytułem pożyczki, nie powinien dziwić się, że oczekuje zwrotu środków.
Uznał tak Sąd Apelacyjny w Warszawie. Znaczenie tytułu przelewu bankowego dla oceny tego, do zawarcia jakiej umowy doszło, często bywa przedmiotem analiz w trakcie postępowań. Jednoznaczne wyroki sądów apelacyjnych nadal jednak należą do rzadkości. Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że właśnie orzeczenie stołecznych sędziów będzie często przywoływane przez niższe instancje.
Spółka znajomych
Sprawa, którą zajmował się sąd, dotyczyła dwójki dobrych znajomych. Kobieta w ciągu kilku miesięcy przekazała mężczyźnie 130 tys. zł. 26 przelewów na kwotę ponad 91 tys. zł miało w tytule „pożyczka”, ponad 21 tys. zł przeszło z rąk do rąk, zaś pozostała kwota była przelana z innymi tytułami w związku z prowadzoną działalnością gospodarczą. Znajomość przełożyła się bowiem na utworzenie razem spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. Mężczyzna został jej prezesem, zaś kobieta członkiem zarządu. Biznes powstał już po pierwszych przelewach zatytułowanych jako pożyczka, ale przed dokonaniem ostatnich.
Po pewnym czasie kobieta zaczęła domagać się spłaty przekazanych pieniędzy. Mężczyzna jednak jej unikał, na mejle nie odpowiadał, a korespondencji wysyłanej na adresy domowy i spółki nie odbierał.
Kobieta zrezygnowała więc z bycia członkiem zarządu i złożyła powództwo do sądu. Pozwany szybko zareagował. Stwierdził, że żadnych pieniędzy nie pożyczał, a przekazane mu środki stanowiły wynagrodzenie za jego know-how wniesiony do spółki.
Zarówno sąd okręgowy, jak i sąd apelacyjny nie dały jednak wiary tym zapewnieniom.
Stołeczny sąd apelacyjny podkreślił, że oczywiście ciężar dowodu spoczywa na tym, kto wywodzi skutki prawne. Tak więc to powódka powinna wykazać, że pożyczyła swojemu znajomemu pieniądze. Najlepszym dowodem byłaby spisana umowa pożyczki. Zgodnie jednak z art. 720 kodeksu cywilnego nic nie stoi na przeszkodzie, by umowa została zawarta ustnie. Co prawda par. 2 stanowi, że przy pożyczaniu ponad 1000 zł powinna być zachowana forma dokumentowa, ale jest to wymagane jedynie dla celów dowodowych.
Obowiązek zwrotu
Powstała więc wątpliwość: czy powódka może udowodnić, że chciała pożyczyć pieniądze, a nie zapłacić za know-how, wskazując na tytuły przelewów? Zdaniem sądu – jak najbardziej.
Najczęstsze tytuły przelewów / Dziennik Gazeta Prawna
„We wszystkich przelewach [na kwotę 91 400 zł – red.] powódka wpisała »pożyczka« jako tytuł płatności, natomiast pozwany nigdy wcześniej nie kwestionował, że przekazane na jego rachunek środki pieniężne nie były pożyczką. Jego tłumaczenie, że nie sprawdzał wpisanych przez powódkę tytułów płatności, są mało wiarygodne, zważywszy na ilość wykonanych przez powódkę przelewów (26 wpłat) oraz długi czas dokonywania tych wpłat”– wskazał sąd apelacyjny.
Sędziowie uznali też, że zadziwiające jest, że pozwany nie odpowiadał na mejle i nie odbierał celowo korespondencji. Przecież jeśli nie pożyczył żadnych pieniędzy, naturalnym odruchem byłoby odpisanie powódce, że nie jest jej nic winien. Tak jednak nie uczynił. Efekt: obowiązek zwrotu, wraz odsetkami, łącznie 114 tys. zł. Sąd uznał, że nie ma powodu, by pozwany oddawał pieniądze wniesione do spółki, a niewielka część przekazanych środków rzeczywiście była przeznaczona na ten cel.
Przestroga dla żartownisiów
Eksperci uważają rozumowanie sądu za właściwe. Zarazem stanowi ono przestrogę dla wszystkich, którzy robią sobie żarty.
– To dowód na to, że warto tytułować przelewy zgodnie z faktycznym przeznaczeniem pieniędzy. Coraz częściej postrzegamy rubryki do wypełnienia jako zbędne i wpisujemy tam nieprawdę. Należy tego unikać. Naprawdę dla banku nie jest istotne to, komu pożyczamy pieniądze i ile oraz za co zwracamy pieniądze znajomym. Nie ma więc powodu do obaw. Poprawne wpisanie tytułu przelewu działa na naszą korzyść – przekonuje Jerzy Bańka, wiceprezes Związku Banków Polskich. Jego zdaniem tytuł przelewu nie jest decydujący, ale słusznie przerzuca ciężar dowodu na drugą stronę.
– Skoro powód w tytule wskazał, że udziela pożyczki, a zawarcie umowy jest możliwe ustnie, to rozsądne wydaje mi się, by to pozwany wykazywał, że płatność była związana z czymś innym. W przeciwnym razie pożyczkodawcy mieliby w praktyce skrajnie ograniczone możliwości dowodzenia, a w konsekwencji odzyskania pieniędzy – argumentuje Jerzy Bańka.
Orzeczenie chwali też Olgierd Rudak, redaktor naczelny czasopisma „Lege Artis”, które opisało wyrok jako pierwsze.
– Nie mam najmniejszych wątpliwości, że wyrok jest prawidłowy – twierdzi Rudak. I dodaje, że nawet gdyby okazało się, że strony nie zawarły umowy pożyczki wprost, to przesłanie pieniędzy przelewem takim tytułem i ich przyjęcie oznaczałoby, że doszło do zawarcia umowy w sposób dorozumiany.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 15 listopada 2017 r., sygn. akt I ACa 1377/16.