Zapowiedzi wzrostu cen towarów importowanych to jak dolewanie oliwy do ognia i prosta recepta na to, jak jeszcze bardziej zdusić popyt wewnętrzny. Nie twierdzę, że przedsiębiorca powinien dopłacać do interesu i sprzedawać ze stratą, ale w sytuacji kryzysowej, gdy wszyscy spodziewają się pogorszenia, można by się spodziewać, że importerzy najpierw będą się starali znaleźć oszczędności wewnątrz firmy. Konsument może stracić pracę i nie zapłaci więcej za towary importowane. Jak widać jednak, nie wszyscy czują oddech konkurencji i nie wszystkich straszy widmo nadciągającego kryzysu.