W miastach powstają jadłodzielnie. To specjalne miejsca z lodówkami, dzięki którym niezjedzone przez mieszkańców produkty – zamiast się marnować – trafiają do najbardziej potrzebujących.
Jacek ŻakWojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Krakowie / Dziennik Gazeta Prawna
W foodsharing zaangażowane są przede wszystkim organizacje pozarządowe, ale działalność tę wspierają również samorządy. Pierwsza jadłodzielnia powstała w 2016 r. w Warszawie na jednej z wyższych uczelni. Jednak idea szybko rozprzestrzeniła się w innych miastach. Wrocław, Grudziądz, Toruń, Wadowice oraz Jastrzębie Zdrój to tylko niektóre ośrodki mające swoje jadłodzielnie. Inicjatywa polega na stawianiu lodówek w wybranych punktach aglomeracji i umożliwieniu mieszkańcom dostarczania do nich żywności w określonych godzinach. Punkty kontrolowane są przez wolontariuszy, których zadaniem jest sprawdzanie dat ważności produktów oraz dbanie o czystość danego miejsca. Natomiast korzystać z przyniesionych produktów może każdy, kto potrzebuje wsparcia, nie tylko osoby bezdomne czy ubogie.
– Pomysł przywędrował do nas z Niemiec – mówi Sylwia Kowalska, toruńska radna, jedna ze współorganizatorek inicjatywy. – Zamiast wyrzucać żywność do śmietnika lepiej ją oddać potrzebującym. Od ponad półtora roku jesteśmy bardzo zaangażowani w nasze jadłodzielnie, dbamy, by spełniały wyśrubowane standardy. Żadnego surowego mięsa czy jajek z uwagi na spore ryzyko zatrucia. Nie przyjmujemy też alkoholu. Każdy organizator bierze odpowiedzialność za to, co przyjmuje, i za to, co oferuje. Poza tym osoby, które spożywają naszą żywność, muszą zdawać sobie sprawę, że robią to na własną odpowiedzialność. Jednak do tej pory nie było żadnych uwag, a do naszych trzech punktów w mieście stoją długie kolejki – mówi Kowalska.
Inną jadłodzielnię zachwala Katarzyna Wołczańska z Urzędu Miasta Jastrzębia Zdroju. – Od lipca działa u nas foodsharing powstały z inicjatywy grupy mieszkańców. Znajduje się na parkingu przy ul. Wielkopolskiej. Rejon objęty jest monitoringiem. To zabezpiecza punkt przed ewentualnym zakłócaniem porządku – twierdzi Wołczańska.
Pomagają nie tylko społecznicy
W przeważającej liczbie jadłodzielnie to inicjatywa społeczników (Jastrzębie Zdrój, Rzeszów, Szczecin, Toruń, Warszawa). A że na ich tworzenie nie jest potrzebne żadne zezwolenie, liczba punktów wzrasta. W samej stolicy miejsc z lodówkami jest już dziewięć. Okazuje się jednak, że i samorządy partycypują w tej idei, m.in. grudziądzki. – W mieście funkcjonują dwie jadłodzielnie: przy ul. Paderewskiego oraz ul. Sportowców – mówi Magdalena Jaworska-Nizioł, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Grudziądzu. – Przedsięwzięcie wspiera Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Nieruchomościami. Na jadłodzielnę własne środki wyłożyły też Wadowice. – Mieści się ona w pomieszczeniu będącym własnością gminy. Jest połączona z akcją „Wymiany ciepła” zainicjowaną przez grupę mieszkańców. – Obok lodówki postawiliśmy wieszak, gdzie można zostawić ciepłe ubrania, a potrzebujący mogą z nich skorzystać – wyjaśnia Ewa Całus z wadowickiego Urzędu Miasta. – Odzew mieszkańców jest fantastyczny, wiele osób już włączyło się w akcję, wolontariusze pomagają nam także przy utrzymaniu porządku. Jadłodzielnia to element szerszej akcji na rzecz niemarnowania jedzenia. Mamy też program w szkołach. Młodzież jest zachęcana do dzielenia się kanapkami zamiast wyrzucania ich do kosza. Również imprezy gminne organizujemy, unikając marnotrawstwa, i takie postawy promujemy. W umowach z organizacjami pozarządowymi na kolejny rok mamy zamiar wpisać to wprost do zasad współpracy – twierdzi Całus.
Higienicznie, ale bez VAT
Według Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Krakowie jadłodzielnie jako takie nie naruszają przepisów sanitarnych. – To nowatorskie i całkiem rozsądne rozwiązanie. Jednak organizatorzy takich miejsc powinni wziąć odpowiedzialność za produkty spożywcze, którymi się możemy podzielić – dowiedzieliśmy się w krakowskim sanepidzie. Także za warunki, w jakich żywność jest przechowywana. [opinia]
Warto dodać na koniec, że idea rozdawania żywności nie stoi w sprzeczności z przepisami podatkowymi. Takie problemy kiedyś były, jednak od października 2013 r. nawet sklepy, restauracje i dystrybutorzy żywności mogą ją darować bez podatku organizacjom pożytku publicznego. Zgodnie z art. 43 ust. 1 pkt 16 ustawy o VAT wolne od daniny jest przekazanie żywności na rzecz organizacji pożytku publicznego na jej działalność charytatywną, z wyjątkiem napojów o zawartości alkoholu powyżej 1,2 proc. oraz mieszanek piwa i napojów bezalkoholowych powyżej 0,5 proc.
OPINIA EKSPERTA
Specyfika tego miejsca i jego organizacji jest trudna, biorąc pod uwagę nadzór sanitarny. Wynika to z braku możliwości zidentyfikowania osób dostarczających produkty spożywcze, braku weryfikacji terminu przydatności ich do spożycia, a także braku możliwości weryfikacji prawidłowości przechowywania produktów. Stwarza to ryzyko dla zapewnienia bezpieczeństwa żywności. PIS zaleca, aby ta forma działalności społecznej była zgodna z zasadami dobrej praktyki higienicznej i ogólnymi wymaganiami sanitarnymi w celu uniknięcia wtórnego zakażenia żywności. Wydaje się zasadne, aby takie miejsce posiadało określony regulamin z jasnymi zasadami dla osób chcących się podzielić żywnością lub produktami spożywczymi.