- Polityka społeczna pozostanie ważna, ale trzeba ją zrównoważyć inwestycjami - mówi Paweł Borys
Będziemy już wkrótce tytułowali pana ministrem?
Nic mi o tym nie wiadomo.
Nikt pana nie pytał o to, czy chciałby pan zostać ministrem finansów albo rozwoju?
Poza dziennikarzami nikt. Muszę zdementować te spekulacje. Koncentruję się na realizacji planu Morawieckiego w Polskim Funduszu Rozwoju.
Jak pana zdaniem będzie działało MF z nowym ministrem, który będzie miał nad sobą premiera, który dopiero co ten resort opuścił?
Nie chcę spekulować, kto i w jakiej konfiguracji tam się znajdzie. Widzę natomiast plus tej sytuacji, bo premier nadzorujący wcześniej ministerstwa gospodarcze będzie doskonale rozumiał, co się tam dzieje i będzie dla nowych ministrów partnerem. Da też wsparcie inicjatywom, które czasami nie były priorytetowe na agendzie rządowej. Ważne jest, aby MF i MR ze sobą blisko współpracowały. To była przez lata bolączka i to się nie udawało. Najczęściej rozbijało się o ministra finansów, który nie miał perspektywy rozwojowej czy inwestycyjnej. Nie można więc robić kroku wstecz, jeśli chodzi o silosowość, ale trzeba ją jeszcze mocniej przełamywać. Przykładem jest Szwajcaria, gdzie mamy tylko kilka ministerstw.
Jakie będą teraz priorytety gospodarcze rządu, zarówno po stronie resortu finansów, jak i rozwoju?
Premier Morawiecki zarysował je w swoim exposé. Nie wymieniał szczegółowo wszystkich tematów, bo jest Strategia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, gdzie mamy 200 różnych, ale konkretnych inicjatyw, które teraz będą wdrażane. Zarysował natomiast priorytety. Ważną myślą przewodnią sejmowego wystąpienia jest to, że mając silną gospodarkę i sprawny system podatkowy, stać nas będzie na poprawę sytuacji w innych sferach życia społecznego: ochronie zdrowia, porządnej polityce obronnej, edukacji czy inwestycjach infrastrukturalnych. Będzie więc duży nacisk, aby dalej poprawiać ściągalność podatków i podtrzymać w kolejnych latach dobrą koniunkturę gospodarczą, bo ona też jest kluczem do realizacji większości planów. Wszyscy mówią o powolnym starcie inwestycji, ale jeśli popatrzymy na dane NBP z pominięciem energetyki i górnictwa, to mamy już wzrost inwestycji prywatnych sektora przedsiębiorstw o ponad 5 proc. rok do roku. To nie jest zły wynik i jest szansa, że one w przyszłym roku jeszcze przyspieszą powyżej 5 proc. Spodziewam się też, że ten rok zamkniemy wzrostem PKB na poziomie co najmniej 4,3 proc., a w przyszłym utrzymamy go powyżej 4 proc. Dobrze, żeby działały takie dźwignie rozwoju jak inwestycje i eksport, przy stabilnej konsumpcji, dzięki dobrej sytuacji na rynku pracy.
Jacek Rostowski, były wicepremier i minister finansów, a de facto też cała opozycja, zarzucają Mateuszowi Morawieckiemu, że wzrost ciągnie głównie konsumpcja.
Wydawało mi się, że to raczej za jego czasów dominowało słynne keynesowskie powiedzenie, że „w długim terminie wszyscy będziemy martwi”. Wzrost gospodarczy był mocno wzmacniany stymulacją fiskalną. Widać to było zwłaszcza po okresie kryzysu, kiedy deficyt nam wystrzelił do poziomu 7 proc. PKB kosztem wyższego długu sfinansowanego następnie aktywami OFE. Niski priorytet miały długoterminowe programy rozwojowe czy nacisk na budowanie silnego powszechnego systemu oszczędzania w II lub III filarze systemu emerytalnego. Panowało przekonanie, zresztą od wielu lat, że te oszczędności krajowe nie są nam potrzebne, a inwestycje możemy finansować przez napływ kapitału zagranicznego i środki UE. Tyle że obecnie wiadomo, że ten kapitał sporo nas kosztuje, a napływ środków UE z funduszu spójności będzie się długoterminowo zmniejszał. Zaletą Mateusza Morawieckiego jest to, że mamy wiele programów społecznych, których roczny koszt przekracza już 40 mld zł, ale za tym idą pracownicze plany kapitałowe, które mają oszczędności krajowe podnieść. Jestem też przekonany, że w latach 2018–2019 nastąpi szczyt wydatkowania środków unijnych, których absorpcja pozostawia dzisiaj jeszcze trochę do życzenia. Po tym zobaczymy wyraźniej odbicie w inwestycjach infrastrukturalnych. To przełoży się na wzrost PKB. Do tego premier przedstawił też wizję większych projektów rozwojowych.
Centralny Port Komunikacyjny to jednak dopiero pieśń przyszłości.
CPK porządkuje dzisiaj koncepcję infrastruktury transportowej: lotniczej, kolejowej i drogowej w kraju wokół centralnego hubu. Jasno premier postawił na dwa ośrodki portowe, czyli Trójmiasto i Świnoujście. Oczywiście to potrwa, zanim plany zostaną zrealizowane.
Można też złośliwie zauważyć, że porywamy się na budowę CPK, a nie potrafimy zapewnić sieci wi-fi w pociągach Pendolino.
W wielu miejscach realizacja inwestycji nie idzie tak, jak powinna, a te na kolei stały przez niemal dwie dekady. Rewitalizacja dworców ruszyła przed Euro 2012, a modernizacja torów dopiero startuje. Jest duży nacisk, aby te inwestycje przyspieszyły. Jednak czasem lepiej dobrze zrobić, niż dobrze powiedzieć. Myślę, że premier Morawiecki będzie bardzo wymagający, jeśli chodzi o przygotowanie i realizację procesów inwestycyjnych.
Skąd weźmiemy środki na to, żeby te wielkie nakłady inwestycyjne ponieść?
To będzie proces rozłożony na lata. Nawet jeśli CPK ma kosztować powiedzmy 30 mld zł, to wydatki na ten cel będą ponoszone przez 10 lat. Elektrowni jądrowej też nie buduje się z dnia na dzień. Po to powstał m.in. PFR, który ma zdolność budowy bardziej zaawansowanych struktur finansowania takich projektów, także z udziałem sektora prywatnego. To nie będą tylko środki budżetowe. Mamy też pieniądze dostępne w ramach planu Junckera, w międzynarodowych instytucjach finansowych i krajowym sektorze bankowym. O finansowanie się nie boję.
Do czego jeszcze należy pana zdaniem przywiązywać największą wagę w exposé?
Warto zwrócić uwagę, że położony został bardzo duży nacisk na obszary budujące jakość życia Polaków. Chyba po raz pierwszy wysoki priorytet uzyskały środowisko naturalne i kwestia zagospodarowania przestrzennego. Oczywiście bardzo ważne też mieszkalnictwo, ochrona zdrowia i bardzo wysoko spozycjonowana edukacja. One do tej pory były jednak niżej na liście priorytetów politycznych w Polsce. Premier chce łączyć ochronę środowiska, poprawę jakości powietrza, efektywność z bezpieczeństwem energetycznym.
To są wszystko słuszne postulaty, ale o ile podporządkowanie się wyrokowi TSUE to kwestia porozumienia z ministrem środowiska, o tyle walka ze smogiem wymaga już ułożenia się z branżą górniczą czy samorządami.
Rozwiązanie tej kwestii nie jest moim zdaniem uderzeniem w sektor węglowy. Wyzwaniem jest sfinansowanie wymiany pieców czy termomodernizacja budynków. Węgiel pozostanie kluczowy dla naszego miksu energetycznego, ale musi też stawiać na większą dywersyfikację, np. przez OZE, transport niskoemisyjny czy niskoemisyjne elektrociepłownie. W tej chwili mamy w budowie trzy bloki energetyczne na węgiel, one są jednak dużo bardziej nowoczesne. Czy ktoś w Polsce wybuduje jeszcze bloki węglowe? Mówi się obecnie już tylko potencjalnie o jednej inwestycji, w Ostrołęce.
Co dalej z programem „Mieszkanie plus”? Na razie rozkręca się bardzo wolno, na co uwagę zwracał nawet Jarosław Kaczyński. Całość realizacji trafi do PFR?
My, przez nasze fundusze, realizujemy komercyjną część i mamy podpisanych ponad 70 umów z samorządami na konkretne realizacje. Pierwsze mieszkania trafią na rynek w 2018 r. Drugi filar, finansowany z budżetu w ramach niezależnych operatorów mieszkaniowych, wymagał zmian w ustawach, które dopiero co się pojawiły. Ta część więc dopiero startuje, ale mamy nadzieję, że szybko zacznie przyspieszać.
Czyli koniec ekspansywnej polityki socjalnej, teraz wszystkie ręce do inwestycji.
Premier zapowiedział kontynuację polityki społecznej, ale położył też nacisk na równowagę. Społeczna gospodarka rynkowa jest oparta na silnym, wolnym rynku. Nie polega na budowaniu systemu zasiłków, ale wyrównywaniu szans, równym dostępie do edukacji i rynku pracy. Chodzi o inteligentny interwencjonizm państwowy, bo taki mechanizm jest wpisany w społeczną gospodarkę rynkową. To nie będzie system etatystyczny. Polityka gospodarcza powinna tworzyć dobre bodźce np. do większej aktywności zawodowej i pozostawania na rynku pracy, zatrudniania na etaty, a nie umowy śmieciowe. Ordoliberalizm i społeczną gospodarkę rynkową trzeba łączyć aktualnie też na przykład z ekonomią behawioralną. Na tym opierają się np. pracownicze plany kapitałowe. Swoboda gospodarcza jest bardzo ważna, ale rynek nie ze wszystkim sobie poradzi, dlatego inteligentny interwencjonizm państwa jest konieczny. To jest, moim zdaniem, ważna myśl exposé premiera. Modernizacja, edukacja, nowe technologie, ale z zachowaniem kontynuacji w polityce społecznej.
Dużo mówimy o inwestycjach, a dla inwestorów istotne są stabilne reguły gry, niezależne sądownictwo, poszanowanie prawa. Departament Stanu USA wstawia się za TVN24, który został właśnie ukarany za wykonywanie pracy dziennikarskiej. W świat nie idzie dobry sygnał, jeśli chodzi o warunki do lokowania kapitału wysokiej jakości w Polsce.
W ostatnich latach liczba centrów badawczo-rozwojowych wzrosła u nas pięciokrotnie. Napływ inwestycji zagranicznych jest na wysokim poziomie. Nie ma także odpływu kapitału portfelowego, co pokazuje stabilny złoty i silny popyt na obligacje. W danych nie widać więc pogorszenia nastawienia do Polski. Ostatnie wydarzenia są niefortunne, a Mateusz Morawiecki w swoim exposé dał wyraźny sygnał, że chcemy być silnym krajem w Unii Europejskiej, przestrzegającym wspólnych zasad. Myślę, że nowy premier będzie naszym dobrym ambasadorem za granicą i będzie w stanie łagodzić rysy, które pojawiają się na naszym wizerunku.
Co dalej z PPK i OFE?
Pracownicze plany kapitałowe trafiły już do wykazu legislacyjnego, są gotowe do publikacji i skierowania do konsultacji w każdej chwili. W przypadku OFE plan podziału, w którym 75 proc. aktywów trafia do obywateli, a 25 proc. do Funduszu Rezerwy Demograficznej, także pozostaje aktualny, ale premier nie nakreślił jeszcze żadnych terminów realizacji.