Jedynym sposobem na sfinansowanie deficytu budżetowego jest sprzedaż obligacji. Dlatego jestem bardzo wstrzemięźliwy w podejmowaniu jakichkolwiek ruchów w kierunku zwiększania deficytu - powiedział dziś dziennikarzom w Sejmie minister finansów Jacek Rostowski.

Minister tłumaczył, że wzrost deficytu wiąże się bezpośrednio ze wzrostem kosztów obsługi zadłużenia. "Nie po to zwiększalibyśmy deficyt, by na końcu mieć mniej pieniędzy na wydatki socjalne i rozwojowe, bo to nie byłby żaden interes - wyjaśnił. "Zyskali by jedynie ci, którzy te obligacje kupują" - powiedział Rostowski.

Odnosząc się do zarzutów opozycji dotyczących dziury w budżecie za 2008 rok, minister powiedział, że opozycja nie "grzmi, ale piszczy". Poinformował, że w listopadzie Ministerstwo Finansów wysłało do resortów informacje, że mają one ograniczone wydatki. To standardowa procedura budżetowa, o której, zdaniem ministra, opozycja a zwłaszcza PiS powinno wiedzieć.

Deficyt budżetowy po grudniu 2008 roku wyniósł 24 590,5 mln zł

We wtorek resort finansów podał, że deficyt budżetowy po grudniu 2008 roku wyniósł 24 590,5 mln zł, przekraczając wcześniejsze szacunki Ministerstwa Finansów, które wynosiły 22,9 mld zł.

Minister powiedział także, że jest całą tą sytuacją tym bardziej zdziwiony, iż żadnej dziury nie ma. "Oczywiście obniżenie dochodów jest faktem i wszyscy o tym wiemy" - powiedział. "Jest to jednak ewidentny skutek kryzysu na świecie" - wyjaśnił.

Dodał, że jeżeli chodzi o dochody w 2009 roku to zależą one od tego, jaki będzie wzrost gospodarczy i na ile kryzys finansowy przeleje się na gospodarkę polską. "My będziemy zarządzać sytuacją tak, by na wszystkie ważne cele pieniędzy nie zabrakło" - zapewnił minister.