Nigdy dotąd tak dużej części zysków firmy z innych państw nie zostawiały w Polsce. To dowód, że lokują u nas interesy na dłużej.
ILE ZARABIAJĄ W POLSCE ZAGRANICZNI INWESTORZY / Dziennik Gazeta Prawna
79 mld zł wyniosły ubiegłoroczne dochody zagranicznych właścicieli z ich polskich spółek córek – wynika z danych opublikowanych w poniedziałek przez NBP. Kwota dochodów jeszcze nigdy nie była tak wysoka. Wiąże się to nie tylko z rosnącym zaangażowaniem zagranicy w naszym kraju, ale też z tym, że zyskowność inwestycji wzrosła. Średnia stopa zwrotu (obliczana na podstawie danych o stanie inwestycji na koniec ub.r.) wyniosła 10,1 proc. Od kilku lat systematycznie się zwiększała. W 2012 r. wynosiła jeszcze 8,1 proc.
Nie oznacza to jednak, że całość zarobku działających w Polsce filii trafia za granicę. Od kilku lat udział dywidend w kwocie dochodów zagranicy utrzymuje się poniżej 50 proc. Rośnie powyżej tego poziomu, jeśli uwzględnić dochody, jakie zagraniczni właściciele czerpią z pożyczek udzielanych działającym nad Wisłą spółkom córkom. Trzeci rok z rzędu w granicach 40–45 proc. utrzymała się natomiast proporcja dochodów, których inwestorzy z zagranicy nie przetransferowali do swoich krajów, a zdecydowali się pozostawić na rozwój polskich firm. Wartość reinwestowanych zysków przekroczyła 34 mld zł.
– Procesy inwestycyjne mają charakter długoterminowy. Duże projekty są realizowane dłużej niż rok, dwa, a jak już zostaną zakończone, to np. park maszynowy jest systematycznie odnawiany. Mówimy o inwestorach, którzy postanowili u nas zostać dłużej. Ich decyzje o zaangażowaniu w Polsce nie są podejmowane pod wpływem impulsu – komentuje Jarosław Janecki, ekonomista banku Societe Generale.
Jego zdaniem powinniśmy zwracać baczniejszą uwagę na to, jakiego typu inwestycje do nas trafiają. Szczególnie powinno nam zależeć na zaawansowanych technologicznie projektach przemysłowych. Z danych NBP wynika, że udział inwestycji zagranicznych w przetwórstwie przemysłowym zmniejszył się w ubiegłym roku do 31,5 proc., z 32,2 proc. rok wcześniej, chociaż wartość zaangażowania urosła z niespełna 230 mld zł do 245,4 mld zł. Wzrosło zaś znaczenie sektora usług, który w końcu ub.r. miał 60-proc. udział w zagranicznych inwestycjach bezpośrednich w naszym kraju. Spadek udziału handlu został z nadwyżką zrekompensowany przez kategorię nazywaną „działalność profesjonalna, naukowa i techniczna”. W ciągu ostatniego roku wartość zaangażowania zagranicy w tym segmencie gospodarki, który obejmuje w większości niezwykle popularne wśród międzynarodowych firm centra outsourcingowe, urosła z 48,8 mld zł do 64,6 mld zł.
Wśród krajów, z których pochodzi najwięcej inwestycji, wysokimi zyskami wyróżniają się Stany Zjednoczone, natomiast największy spadek dochodowości nastąpił w przypadku Francji. W poprzednich latach każde włożone w naszą gospodarkę 100 zł pochodzenia amerykańskiego dawało 6–7 zł zwrotu rocznie. W 2016 r. było to już 18 zł. Po części jest to związane ze spadkiem zaangażowania. W 2012 r. przekraczało ono 33 mld zł. W końcu ubiegłego roku było już poniżej 20 mld zł. Przykładem ubiegłorocznej dezinwestycji była sprzedaż przez grupę General Electric Banku BPH na rzecz Alior Banku. Amerykanie pozostali właścicielami BPH, jednak jego działalność jest dziś ograniczona do obsługi starego portfela kredytów hipotecznych.
Wyraźne pogorszenie dochodowości miało miejsce w przypadku inwestorów z Francji. W 2015 r. stopa zwrotu z ich inwestycji wynosiła 8,5 proc. Rok później spadła poniżej 7 proc. W ich wypadku nie nastąpiło jednak zmniejszenie wartości dywidend (nadal wynoszą ok. 2,5 mld zł) czy dochodów z wierzytelności (ok. 1,5 mld zł), a reinwestowanych zysków. W 2015 r. z wypracowanych przez swoje polskie filie zysków Francuzi przeznaczyli na ich wzmocnienie 2,2 mld zł. Rok później było to niespełna 1,5 mld zł.
Czołówka zagranicznych inwestorów w Polsce od lat się nie zmienia. To Holandia, Niemcy i Luksemburg. Niemcy są naszym największym partnerem handlowym. Wiele tamtejszych firm zakłada u nas spółki, w których realizuje część produkcji, jaka trafia na eksport – najpierw do Niemiec, a po dalszym przetworzeniu np. na Daleki Wschód. Holandia i Luksemburg są w czołówce głównie ze względu na obowiązujące tam niskie podatki. Wiele koncernów z USA czy Azji właśnie tam lokuje swoje europejskie centrale. Ale nie brak też przykładów polskich inwestorów, którzy lokują pieniądze w tych dwóch krajach, by później z nich finansować swoje spółki w Polsce.