Załamanie się światowych rynków dotknęło polskie banki szybciej, niż można było oczekiwać. Jako pierwszy, ale zdaniem analityków niekoniecznie ostatni, odczuł to ING Bank Śląski.
Pierwszy duży polski bank odczuł skutki światowego kryzysu finansowego. Załamanie się rynku euroobligacji emitowanych przez Skarb Państwa kosztowało ING Bank Śląski w IV kwartale 2008 r. 290 mln zł. Powodem - jak twierdzi bank - była zmiana wyceny portfela polskich euroobligacji i transakcji zabezpieczających ten pakiet papierów dłużnych.
- To bardzo zła wiadomość. Nie wiemy, czy inne banki nie będą miały z tego tytułu również problemów z wynikami - uważa Marta Jeżewska, analityk Domu Inwestycyjnego BRE Banku.
Analitycy obawiają się, że poza ING Bankiem Śląskim także na wyniki innych giełdowych banków w coraz większym stopniu będą wpływać operacje niezwiązane z ich podstawową działalnością.

Trudno prognozować wyniki

- W tej sytuacji nie tylko trudno prognozować same wyniki, ale w ogóle mówić o inwestycjach w papiery danego banku, licząc na przykład na spodziewaną dywidendę - ocenia Tomasz Bursa, analityk firmy Espirito Santo Investment Poland.
Jego zdaniem problem dotyczy nie tylko Banku Śląskiego, ale także innych, które mają duże pakiety papierów dłużnych. Międzynarodowy broker Wood&Company, cytowany przez agencję Bloomberg, w komentarzu do wyników ING Banku Śląskiego, zwraca uwagę, że silnie zaangażowane w papiery dłużne są też BZ WBK i Bank Handlowy. Bank BZ WBK do czasu ogłoszenia 2 marca wyników za IV kwartał 2008 r. nie udziela żadnych komentarzy o ewentualnym wpływie inwestycji w polskie papiery skarbowe na sytuację finansową banku. Nie wiadomo też, czy zawierał jakiekolwiek transakcje zabezpieczające związane z tym portfelem.
- Po przeczytaniu raportu ING Bank Śląskiego dotyczącego aktualizacji wyceny posiadanego portfela papierów dłużnych wyemitowanych przez Skarb Państwa pragnę oświadczyć, że analogiczna sytuacja nie miała miejsca w Citi Handlowym, a co za tym idzie, nie należy się spodziewać kłopotów banku ze względu na takie inwestycje - zapewnia Paweł Zegarłowicz, rzecznik Banku Handlowego, którego kurs stracił wczoraj ponad 6 proc. Kurs BZ WBK spadł o 2,65 proc.
Poza inwestycjami w obligacje na pogorszenie wyników ING Banku Śląskiego wpłynęły też m.in. rezerwy na należności kredytowe. Sebastian Buczek z Quercus TFI ocenia, że pogorszenie jakości portfela kredytowego i wynikający z tego wzrost rezerw na ryzykowne pożyczki, kosztowna konkurencja na wysokooprocentowane lokaty prowadząca do spadku marży odsetkowej i wycena aktywów spowodują, że dla banków IV kwartał będzie najmniej udany w całym 2008 roku.
- Cały IV kwartał dla banków i innych firm może upłynąć pod znakiem niespodzianek, a inwestorzy mogą mieć problemy z odczytywaniem wyników - mówi szef Quercus TFI.



Wyniki gorsze nawet o 40 proc.

Z tych powodów znacznie trudniejszy będzie dla sektora cały 2009 rok.
- Wyniki banków spadną od 10 do 40 procent wobec osiągniętych w 2008 roku. Skala spadku będzie zależała od banku. Lepiej poradzą sobie duże instytucje, których wyniki mogą zniżkować o około 10-20 procent - dodaje Sebastian Buczek.
Dlatego szczególnie w pierwszych miesiącach tego roku na GPW notowania banków będą pod bardzo dużą presją.
- To pogłębia negatywny sentyment do banków - mówi Marta Czajkowska z KBC Securities.
Sam Śląski mocno wczoraj tracił. Tuż przed 10.00 kurs banku osiągnął dzienne minimum, kiedy po spadku o 9,6 proc. akcja kosztowała 352,5 zł. Między innymi zachowanie ING spowodowało, że mWIG40, w którego skład wchodzi, był najsłabszy na sesji. Bank spadł wczoraj o 6,4 proc., a mWIG40 o 1,85 proc. Kus ING BSK gwałtownie tracił już drugi dzień z rzędu. We wtorek, przed podaniem informacji o wynikach, spadł o 9,3 proc. Notowaniami zainteresowała się Komisji Nadzoru Finansowego.
- Standardowo wyjaśniamy takie sprawy pod kątem ujawnienia i wykorzystania informacji poufnej. W pierwszej kolejności będziemy identyfikować osoby dokonujące transakcji akcji w ostatnich dniach i sprawdzać, kto miał dostęp do informacji o wynikach - mówi Łukasz Dajnowicz z KNF.
Marcin Materna, analityk Millennium DM, ocenia, że najpóźniej dzisiaj bank powinien znaleźć aktualne dno notowań.

Uwaga na największych

Jednak dla rynku szczególnie dotkliwe będą negatywne informacje z największych banków, które mają duży wpływ na zachowanie WIG20. Udział pięciu z nich - Pekao, BZ WBK, PKO BP, Getinu i BRE Banku - w indeksie wynosi ponad 38 proc.
- Wiele zależy od tego, na jakim poziomie będzie rynek, gdy pojawią się negatywne informacje. Jeśli będzie to poziom 1600 punktów, istnieje ryzyko przebicia dołka bessy, który jest w okolicach 1500 punktów. Jeśli złe wieści pojawią się, gdy WIG20 będzie na poziomie 1800-1900, indeks powinien pozostać w szerokim trendzie bocznym, czyli między 1500 a 1900 punktów - mówi Mirosław Saj z BM DnB Nord.
Decydujący wpływ na polski rynek nadal będzie jednak miała globalna sytuacja makroekonomiczna i zachowanie giełd zagranicznych.
ŚLĄSKI STRACIŁ 290 MLN ZŁ NA INWESTYCJACH W POLSKIE EUROOBLIGACJE
Wczoraj przed sesją ING BSK poinformował, że z powodu aktualizacji wyceny posiadanych przez bank skarbowych papierów dłużnych, w tym przede wszystkim euroobligacji, musiał skorygować swój wynik finansowy za IV kwartał 2008 r. o 290 mln zł. W efekcie zamiast zysku, bank zamknie kwartał stratą netto na poziomie 94 mln zł.
- Strata powstała na skutek załamania się rynku euroobligacji. Od października praktycznie nie ma możliwości rynkowej wyceny ich wartości, gdyż na rynku nie ma żadnych transakcji - tłumaczył wczoraj Brunon Bartkiewicz, prezes ING BSK. Przyznał, że euroobligacje stanowią bardzo dużą pozycję w bilansie banku. Nie chciał jednak ujawnić konkretnej sumy. Jak podkreślił, w przypadku utrzymania tych papierów w bilansie banku do terminu ich zapadalności (a więc jeszcze przez około 10 lat) bank odnotuje na nich zysk analogiczny do straty wykazanej w IV kwartale 2008 r.
Jednak analitycy mają poważne wątpliwości co do charakteru straty Śląskiego. Ich zdaniem powstała ona raczej nie na samej aktualizacji wyceny obligacji, ale raczej na transakcjach zabezpieczających.
- W przypadku ING problem polega na tym, że ten portfel był zabezpieczony kontraktami na stopę procentową. Strata wynikła z tego, że spread między ceną tych kontraktów a rentownością obligacji się bardzo mocno rozszerzył. W rezultacie, wskutek zabezpieczeń, bank nie dość, że nie zarobił na osłabieniu złotego, to jeszcze na tym stracił. Nie zarobił też na hossie na obligacjach denominowanych w złotówkach - ocenia proszący o anonimowość jeden z analityków finansowych.
Ten scenariusz potwierdził sam Bartkiewicz. Powiedział wczoraj, że gdyby bank I nie zabezpieczał swojego pakietu euroobligacji, straty by nie było. Jak stwierdził, spread między kontraktami na zmianę stopy procentowej a stopami przed załamaniem się rynków finansowych w październiku wynosił 18 punktów bazowych, a później wzrósł do 100-150 punktów bazowych. Jak dodał, bank musiał stosować zabezpieczenia, co wynika z nowych standardów rachunkowości.
- Trudno oceniać, czy bank miał obowiązek zabezpieczać się przed spadkiem wartości euroobligacji - zastanawia się Tomasz Bursa, analityk Espirito Santo Investment Poland.
Paradoksalnie, bank padł ofiarą bardzo konserwatywnej polityki kredytowej. W porównaniu z konkurencją Śląski pożyczał bardzo ostrożnie - wskaźnik kredytów do depozytów ING BSK po III kwartale 2008 r. wyniósł 43 proc. i był zdecydowanie najniższy spośród wszystkich największych banków. Dysponując dużą nadpłynnością, bank inwestował nadwyżki finansowe w papiery dłużne, m.in. w polskie obligacje i euroobligacje. Jak się okazało, inwestycje te były tak duże, że bank zabezpieczał swój portfel przed ryzykiem zmiany stóp procentowych. A to w efekcie doprowadziło to strat banku.
isk