To było tak. Był czas dogrywek na giełdzie. Kto młody, ten nie wie, czym dogrywka była. A kto wie, ten niemłody. Raz na jakiś czas, zwłaszcza gdy na rynku się coś działo, udawałem się do pobliskiego biura maklerskiego. Raz w czasie dogrywki okazało się, że notowania spółki Espebepe spadły przy nadwyżce sprzedaży. Była to spółka budowlana ze Szczecina, o której mało kto teraz pamięta, ponieważ zbankrutowała w 2003 r. I kiedy się zastanawialiśmy z kolegą (działanie w porozumieniu?), czy kupić ich akcje, bo poprzedniego dnia informowali o wygranym przetargu na budowę mostu, ktoś z tyłu szepnął do mnie: „Niech pan tego nie robi”. Po dogrywce usłyszałem: „Pracuję w jednym z Mostostali. Też chcieliśmy budować ten most. Ale Espebepe nas przebiło. Dowiedzieliśmy się, jaką zaproponowali cenę. Tego nie da się za tyle zbudować”.



Nauczyłem się wówczas bardzo wiele. Po pierwsze, spółka giełdowa może być źle zarządzana. Banalne, prawda? Po drugie, w branżach kontraktowych, takich jak budownictwo lub informatyka, do końca nie wiemy, czy realizowany kontrakt jest dochodowy, czy nie. Pojawia się ryzyko zmienności wyników, a to bardzo utrudnia jakiekolwiek prognozy. Nawet jeżeli zarząd informuje o portfelu zamówień, to nie informuje o rentowności, opóźnieniach, karach umownych oraz braku płatności. Również banalne.
Ale, po trzecie, o tych problemach wiedzą ludzie z branży. Tu pojawia się pytanie, czy informacja uzyskana od pracownika konkurencji jest informacją poufną czy nie. A informacja uzyskana od kontrahenta? A jeżeli tym kontrahentem jest samorząd albo państwo?
Po wstępie teoretycznym czas na zajęcia praktyczne. Spółka Vistal Gdynia zadebiutowała na rynku głównym giełdy na początku 2014 r. Czyli po wydarzeniach związanych z budową autostrad przed Euro 2012, które zakończyły się upadłością likwidacyjną Hydrobudowy Polska i Dolnośląskich Surowców Skalnych oraz upadłością układową PBG i Polimeksu-Mostostalu. Ten ostatni przetrwał dzięki pośredniej nacjonalizacji.
We wrześniu 2014 r. Vistal poinformował o tym, że złożył najtańszą ofertę na budowę mostu. Przez rzekę Nogat w Malborku, a zamawiającym była GDDKiA. Ja wiem, uprzedziłem się do mostów i do Generalnej Dyrekcji. A przecież mosty i autostrady ktoś musi budować.
Na początku kwietnia bieżącego roku opublikowano raport roczny. Zarząd podpisał oświadczenie, że sprawozdanie finansowe w sposób prawdziwy, rzetelny i jasny odzwierciedla sytuację majątkową i finansową grupy kapitałowej. Również audytor, firma z „wielkiej czwórki”, nie miał uwag. Przychody wzrosły o 12,9 proc. do 463,4 mln zł. Zysk netto wyniósł 8,9 mln zł i był niższy niż rok wcześniej o jedną trzecią. Trudno o rentowność, gdy daje się najniższe ceny, ale któraś cena zawsze jest najniższa. Raport miał tylko jedną słabą stronę. Stronę dziewiątą. Zaprezentowano tam przepływy środków pieniężnych z działal ności operacyjnej. Ubyło 34,8 mln zł, a na tę kwotę złożyło się m.in. 107,3 mln zł ujemnej zmiany stanu należności z tytułu dostaw i usług oraz 38,8 mln dodatniej zmiany stanu zobowiązań z tytułu dostaw i usług. Co możemy w skrócie odczytać tak: ktoś duży nie zapłacił i w związku z tym nie płacono podwykonawcom. A pieniądze na prowadzenie działalności pozyskiwano, zwiększając zadłużenie.
Dwa miesiące później ukazał się raport za I kwartał i rachunek wyników również wyglądał optymistycznie, a rachunek przepływów nie. Pod koniec sierpnia poinformowano o planach sprzedaży na rzecz Morskiego Portu w Gdyni nieruchomości na Nabrzeżu Węgierskim. Wpływy ze sprzedaży miały zostać przeznaczone na... zmniejszenie zadłużenia. Po raz pierwszy w komunikacie spółki pojawiło się to trudne słowo, które jest przyczyną tylu kłopotów.
Sobota, 9 września, nie była udanym dniem dla akcjonariuszy spółki. Ci, którzy uważnie śledzili rachunek przepływów, zdążyli sprzedać swoje akcje wcześniej, gorzej z tymi, którzy inwestowali na podstawie „skanerów fundamentalnych”. Zarząd poinformował bowiem, że zakończył przegląd kontraktów budowlanych i oszacował, że może to spowodować obniżenie wyniku grupy za I półrocze o około 88,1 mln zł. Dla porównania w latach 2011–2016 łączny zysk skonsolidowany wyniósł 66,5 mln zł. Następnie wyliczono kontrakty, którymi się wcześniej chwalono: platforma wiertnicza (strata 29,9 mln zł), dwa dźwigi (16,6 mln zł), kontenery hotelowe (10,0 mln zł), budowa mostu (6,5 mln zł) i wiaduktu (10,5 mln zł). Kolejny komunikat o „korekcie aktualizacji wyceny długoterminowych kontraktów” pojawił się w miniony piątek. Ale już po pierwszym akcje były tańsze o połowę.
W środę, 13 września, wierzyciele spółek Vistal Eko oraz Vistal Offshore złożyli wniosek o jej upadłość, bo spółki nie płaciły w terminie, zaś w spółce Vistal Construction wniosek o upadłość złożył jej zarząd. Od tego czasu kredyty i linie kredytowe wypowiedziały banki PKO BP, ING Bank Śląski, Credit Agricole, BGK i BGŻ BNP Paribas, zaś PZU wstrzymało udzielanie gwarancji ubezpieczeniowych. Teraz przed zarządem trudna sztuka układania się z wierzycielami.
Układać się warto, bo politycy mówią o potrzebie odbudowania przemysłu stoczniowego. Od początku roku obowiązują nowe ulgi podatkowe dla przemysłu stoczniowego, mogą korzystać z nich także dostawcy elementów do budowy statków. W Szczecinie położono nawet stępkę pod nowy prom, który nie został jeszcze zaprojektowany. A Vistal? W czerwcu otrzymał nagrodę Ambasadora Biznesu RP, nad którą patronat honorowy objęły Ministerstwo Finansów, Ministerstwo Rozwoju oraz Ministerstwo Cyfryzacji. Ta nagroda zapewne będzie teraz ważnym argumentem w negocjacjach z bankami.