Ministerstwo Finansów chce zadbać o przyszłość plantatorów. Zamierza skłonić koncerny, by odbierały cały wytwarzany susz
Rynek tytoniu w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna
Resort chce wzorować się na Włochach, Hiszpanach czy Grekach, którzy już się porozumieli z koncernami w sprawie skupu tytoniu. W Polsce taki mechanizm miałby zacząć działać od 2018 r. Rozmowy już się zaczęły. Ministerstwo Finansów przyznaje, że celem jest dalsze uszczelnienie rynku obrotu tytoniem, ale też obrona interesów krajowych plantatorów. Ci ostatni od kilku już lat narzekają na coraz mniejsze kontrakty na dostawy suszu. W efekcie, jak słyszymy od rolników, producenci papierosów odbierają obecnie mniej niż połowę z 30 tys. ton wytwarzanego w kraju surowca. Jeszcze kilka lat temu odbierali całość.
Niektórzy producenci papierosów wolą kupować tytoń za granicą. W 2007 r. import wynosił 70 tys. ton, a obecnie 120 tys. ton. Plantatorzy upatrują w pomyśle resortu finansów szansy na odrodzenie upraw. Według Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej jeszcze w 2007 r. ich powierzchnia wynosiła 17,6 tys. ha. Obecnie jest to 12 ha. W tym samym czasie liczba plantatorów spadła z ponad 14 tys. do ok. 8 tys.
Na granicy opłacalności
– Zagwarantowanie odbioru surowca nie tylko zahamowałoby kurczenie się upraw, ale też przełożyło się na inwestycje. Możliwe byłoby przejście na ekologiczną produkcję, czyli wymianę węglowych pieców w suszarniach na pelletowe – komentuje Przemysław Noworyta, dyrektor Polskiego Związku Plantatorów Tytoniu w Krakowie.
Rolnicy przy okazji liczą na poprawę swojej płynności finansowej, bo duże koncerny są dobrymi płatnikami. Poza tym porozumienie, jak twierdzą, stwarza idealną okazję do wynegocjowania wyższych cen skupu. Dziś za kilogram tytoniu virginia otrzymują 9,7 zł, a za burleya – 6,3 zł. To sprawia, że produkcja jest na granicy opłacalności.
– W 2010 r. ceny te przekraczały odpowiednio 10 i 7 zł. Od tego czasu koszty produkcji wzrosły przynajmniej o kilkanaście procent – komentuje Noworyta i dodaje, że dziś surowiec polski jest najtańszy w Europie, nie licząc Węgier.
Plantatorzy wyliczają, że ich sytuacja uległaby poprawie, gdyby za kilogram virginii otrzymywali przynajmniej 2,6 euro (ok. 11 zł), a za burleya – 1,80 euro (7,6 zł). Według Noworyty cena tytoniu wciąż byłaby atrakcyjna na tle innych krajów w Europie, gdzie średnio trzeba za niego zapłacić o 40 eurocentów więcej.
Otwarci na negocjacje
Producenci papierosów nie chcą komentować tego, czy byliby w stanie więcej zapłacić za susz. Eksperci zauważają, że ich sytuacja na tle rolników jest dużo lepsza. Po pierwsze dlatego, że sprzedaż papierosów z banderolą rośnie już trzeci rok z rzędu. Przekłada się to na wyniki finansowe producentów tytoniu. W ostatnim roku były najlepsze od lat. Zysk netto branży wyniósł 321 mln zł i był o prawie 50 proc. większy niż przed rokiem. Jak wyliczają analitycy IERiGŻ, rentowność netto przemysłu tytoniowego wynosi dziś 4,8 proc. To o 1,1 pkt proc. więcej niż w 2015 r. Producenci zauważają jednak, że polityka antynikotynowa w Polsce się zaostrza, co może mieć wpływ na wyniki branży w przyszłości.
Deklarują jednak, że są otwarci na negocjacje z resortem finansów i plantatorami. Uważają, że porozumienie może przyczynić się do zmniejszenia szarej strefy. Polacy wypalają 41 mld sztuk papierosów rocznie, z czego ponad 6 mld sztuk nie ma znaków akcyzy.
Plantatorzy mają nadzieję, że ceny z koncernami tytoniowymi będą ustalane co roku, bo koszty produkcji są bardzo zmienne. Chcą, by w ich imieniu robiła to organizacja międzybranżowa.