Taki wniosek można wyciągnąć z reakcji wielu osób na informację o karze nałożonej przez prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów na Getin Noble Bank. Przypomnijmy: urzędnicy zakwestionowali drobny druk w ulotkach i reklamach kredytu oferowanego przez tę instytucję. Typowa sprawa: aby poznać realia oferty, trzeba mieć lupę. I nagrywarkę w telewizyjnym dekoderze, by móc zatrzymać obraz, gdy wyświetlą się warunki umowy.
No i UOKiK się do tego doczepił. A także nałożył karę ponad 1,7 mln zł. Słusznie? Z tego co widzę po komentarzach internautów – nie.
„Ech, i po co? Przerzucą koszty na klientów” – pisze jeden. „I tak sobie na nas odbiją” – utyskuje drugi.
Same komentarze w internecie nie byłyby powodem, aby polemizować z ich autorami w gazecie. Równie dobrze znaleźć można teksty pokroju „karać frajerów”. Rzecz w tym, że w nurt „i tak przerzucą koszty na konsumentów” wpisują się także sami przedsiębiorcy. Oraz wielu publicystów. Podatek bankowy? „Przerzucą koszty na klientów”. Podatek handlowy? „Przerzucą koszty na klientów”. Płaca minimalna? „Przerzucą koszty na klientów”. Nawet gdyby narzucić bankom obowiązek posiadania w placówkach okien plastikowych, a nie drewnianych – usłyszelibyśmy, że to zły pomysł, bo „przerzucą koszty na klientów”.
Każde obciążenie sektora finansowego jest krytykowane, bo ma przynieść obciążenie nie dla przedsiębiorców, lecz dla klientów.
Teraz dotarliśmy do kolejnego etapu: gdy krytykować zaczyna się również karanie tych, którzy naruszali prawa konsumentów. I to już jest skrajnie niebezpieczny kierunek. Prowadzi bowiem niechybnie do kuriozalnego podejścia, które z „i tak przerzucą koszty na klientów” prowadzi do „nie szanujmy prawa i nie pilnujmy jego przestrzegania, bo rykoszetem może dostać po głowie ktoś niewinny”. Skoro mielibyśmy nie karać łamiących prawa banków, dlaczego jesteśmy za rygorystycznym karaniem lokalnych watażków? Przecież oni też mogą odbić sobie na osobie trzeciej. Trafią do kryminału, ale kiedyś z niego wyjdą. A wtedy sterroryzują swą okolicę potrójnie, bo za cały czas przesiedziany w mamrze!
Zresztą tendencji do odbijania sobie przez rynek finansowy na konsumentach nie widać. Sektor bankowy? Jak wynika z najnowszych danych NBP, zarobił póki co w tym roku rekordowo mało. O 17 proc. mniej niż rok wcześniej. Podwyżki za usługi oczywiście są i nas drażnią. Niemal wszystko drożeje. Dlaczego miałyby nie drożeć usługi bankowe? Ale przecież miały być to wzrosty skokowe. Pamiętam jak dziś, gdy bankierzy jeszcze kilkanaście miesięcy temu przekonywali nas, że za samo posiadanie rachunku bankowego będziemy płacili po 15 zł miesięcznie. Nie wiem jak inni, ale ja nadal mam – po spełnieniu kilku warunków – rachunek darmowy.
Firmy pożyczkowe? Te to dopiero zostały doregulowane przez ustawodawcę! A jakoś o pożyczkach na lichwiarski procent z roku na rok słyszy się coraz mniej. Co zresztą znajduje potwierdzenie w statystykach. W okresie od października 2015 r. do lutego 2017 r. na biznes pożyczkowy do rzecznika finansowego złożono 250 skarg. Dla porównania na banki 3800.
Oczywiście im więcej obciążeń dla przedsiębiorców, tym wyższe koszty dla konsumentów. Nie ma co się oszukiwać, że jest inaczej. Ale czy to oznacza, że społeczeństwo ma korporacjom pozwolić na wszystko – ze strachu, że może być jeszcze gorzej?