"Strona ukraińska podpisała tekst dokumentu bez jakichkolwiek zmian, czy zastrzeżeń. Przy jego podpisaniu dodano deklarację, w której odnotowano polityczne stanowisko Ukrainy wobec tranzytu rosyjskiego gazu (...). Żadnych zmian, czy uzupełnień do tekstu (...) ukraińska deklaracja nie wnosiła. Co więcej, w (dodanej) deklaracji zaznaczono, że +strona ukraińska+ nie wyraża żadnych wątpliwości co do procedur dotyczących powołania komisji ds. monitoringu tranzytu gazu" - czytamy w przekazanym PAP oświadczeniu MSZ Ukrainy.
W niedzielę wieczorem prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew polecił rosyjskiemu rządowi, aby nie realizował protokołu o monitoringu tranzytu gazu przez terytorium Ukrainy, dopóki strona ukraińska nie wycofa dołączonego do niego oświadczenia.
Polecenie to zostało przekazane ministrowi spraw zagranicznych Siergiejowi Ławrowowi, który poinformował go o istnieniu takiego nieuzgodnionego ze stroną rosyjską załącznika do protokołu, wynegocjowanego w sobotę przez premiera Rosji Władimira Putina i szefa rządu Czech Mirka Topolanka.
"Inaczej, niż szydzeniem ze zdrowego rozsądku i złamaniem poczynionych wcześniej uzgodnień, nie mogę nazwać tego rodzaju zastrzeżeń i załączników. Działania te, w istocie rzeczy, zmierzają do zerwania porozumień o kontroli nad tranzytem gazu; mają jawnie prowokacyjny i destrukcyjny charakter" - oświadczył rosyjski prezydent.
Tymczasem, zdaniem MSZ w Kijowie "Ukraina jako państwo niepodległe" miała prawo wnieść do protokołu swe własne stanowisko. "Spełniliśmy wszelkie wymogi, by dostawy rosyjskiego gazu do państw UE zostały odnowione" - głosi oświadczenie ukraińskiego resortu dyplomacji.
Rosyjski Gazprom podał w poniedziałek rano, że po interwencji Rosjan Ukraińcy podpisali tego dnia protokół, w którym nie ma już żadnych, nieuzgodnionych wcześniej z Kremlem, dodatków.
Strona ukraińska oficjalnie nie potwierdziła jeszcze tych doniesień.
Jarosław Junko (PAP)