Rząd nie powinien upierać się przy wchodzeniu do ERM2 za wszelką cenę i bez zmiany konstytucji. Jeśli to zrobi, koszty mogą być wysokie - ostrzegają ekonomiści.
Zgodnie z harmonogramem przystąpienia do strefy euro Polska powinna jeszcze w I połowie 2009 r. wprowadzić złotego do korytarza ERM2. Wiceminister finansów Ludwik Kotecki, pełnomocnik do spraw wprowadzenia euro powiedział, że rząd będzie realizował harmonogram przystąpienia do strefy niezależnie od tego, czy konstytucja zostanie zmieniona czy nie.
A ryzyko, że nie uda się tego zrobić w wymaganym terminie, jest duże, bo PiS - bardzo sceptyczny wobec planów zastąpienia złotego przez euro - usztywnił swoje stanowisko.
- Najlepsze byłoby referendum razem z wyborami do Europarlamentu. Pozwoliłoby z czystym sumieniem nam - którzy jesteśmy przeciwnikami wprowadzenia w tej chwili euro - głosować za zmianą konstytucji. Później odpowiedzialność brałby już rząd. Ale mógłby to robić w warunkach prawnych, które byłyby właściwe dla tego typu akcji - mówi prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się na początku czerwca. Przyjęcie warunku PiS mogłoby oznaczać co najmniej opóźnienie w realizacji rządowego planu wchodzenia do strefy euro. Tymczasem deklaracje premiera są jednoznaczne: referendum w sprawie euro nie będzie, bo Polacy godzili się na wspólną walutę opowiadając się za wejściem do UE.
Rząd ma więc nie lada dylemat, bo dostrzega duże ryzyko, jakie może wiązać się z wejściem do ERM2 bez zmiany konstytucji.
Także ekonomiści ostrzegają przed wchodzeniem do systemu kursowego, przygotowującego do wspólnej waluty, przed zmianą konstytucji.
- Musimy mieć pewność, że konstytucja zostanie zmieniona. Jeśli tej pewności nie będzie, to jest ryzyko zakwestionowania przez rynek wiarygodności całego procesu - ocenia Jakub Borowski, główny ekonomista InvestBanku.
- Wchodzenie do ERM2 teraz i czekanie na wynik kolejnych wyborów, które mogłyby ułatwić zmianę ustawy zasadniczej, jest bardzo ryzykowne - dodaje Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK.
- Przecież wcale nie ma gwarancji, że nowe otwarcie w Sejmie oznaczać będzie uzyskanie konstytucyjnej przewagi zwolenników euro.
Wprowadzenie złotego do ERM2 bez zmiany konstytucji mogłoby zwiększyć ryzyko nieutrzymania złotego w pobliżu ustalonego parytetu. Gdyby zapis o tym, że pieniądz w Polsce jest emitowany tylko przez NBP, nadal obowiązywał w czasie trwania ERM2, to inwestorzy nie mieliby pewności, czy nawet po spełnieniu kryteriów konwergencji Polska będzie mogła zastąpić złotego euro.
- Wówczas mogłoby dojść do sytuacji, w której nastąpi odpływ kapitału i osłabienie złotego. NBP, chcąc utrzymać kurs na poziomie parytetu, będzie musiał interweniować - mówi Borowski.
Piotr Bielski zwraca uwagę, że aby w ogóle wejść do ERM2, trzeba mieć zgodę EBC i Komisji Europejskiej.
- Z powodu ryzyka politycznego takiej zgody nasz kraj mógłby nie otrzymać. Istniałoby ryzyko, że kolejny rząd w Polsce zdecyduje o wstrzymaniu procesu wejścia do euro? Unia będzie chciała uniknąć takiej sytuacji - mówi Bielski.
Ekonomiści po cichu liczą jednak, że rząd, dając sygnały o możliwym wariancie, w którym złoty wchodzi do ERM2 przy konstytucji bez zmian, rozpoczął grę na przeciągnięcie na swoją stronę kilku najbardziej proeuropejskich polityków PiS. Przy założeniu, że inne partie poprą euro, wystarczyłyby cztery głosy posłów PiS, aby uchwalić zmiany w konstytucji.
SKUTKI BRAKU ZMIAN W KONSTYTUCJI PO DWÓCH LATACH W ERM2
• rząd może nadal utrzymywać złotego w korytarzu - co może być bardzo kosztowne, gdyż ciągle NBP musi bronić parytetu; elastyczność polityki pieniężnej jest ograniczona, kurs walutowy zyskuje w niej na znaczeniu,
• rząd może podjąć próbę renegocjacji wysokości parytetu - jednak mało prawdopodobne, aby Komisja Europejska wyraziła na to zgodę; to mogłoby zostać odebrane jako przyznanie przez rząd, że nie udało się spełnić kryterium stabilności kursu,
• rząd może wycofać złotego ponownie upłynniając jego kurs - w ten sposób cały proces przystępowania do strefy euro należałoby zacząć od nowa.
OPINIA
MIROSŁAW GRONICKI
doradca Goldman Sachs, były minister finansów
Do tej pory słyszeliśmy, że musimy wyeliminować ryzyko polityczne, by potem ponosić ryzyko ekonomiczne, będąc w ERM2. Teraz okazuje się, że możemy ponosić oba te ryzyka, będąc w korytarzu. To zdecydowanie powiększy niepewność. Druga rzecz to odpowiedź na pytanie, kiedy chcemy wejść do ERM2. Czy uzależniamy to od tego, co się dzieje w światowej gospodarce, czy działamy według mapy drogowej. Jeśli nadal chcemy wprowadzić złotego do węża walutowego w połowie roku, to będziemy mieli ryzyko polityczne, bo konstytucja nie będzie zmieniona, i ekonomiczne. To drugie na dodatek będzie bardzo duże. Nie sądzę, żeby w ciągu dwóch, trzech miesięcy sytuacja na rynku finansowym się poprawiła. Cały czas trwa zawierucha. A to nie jest dobry moment do wchodzenia do ERM2, bo w otoczeniu zewnętrznym panuje recesja, zaś wewnątrz będziemy mieli znaczące spowolnienie. Ale teraz mówimy o ekonomicznie racjonalnych przesłankach. A w przypadku procesu wprowadzania euro w Polsce jest to przede wszystkim decyzja polityczna. I to politycy będą dokonywali rachunku swoich zysków i strat.