Kolejne instytucje finansowe informują o tym, dokąd przenoszą z City swoje europejskie siedziby. Wielkie międzynarodowe banki i instytucje finansowe zaczynają spełniać swoje groźby, że po brexicie przeniosą część swojej działalności z londyńskiego City do któregoś z miast w Unii Europejskiej.
Jak na razie, głównym wygranym tej sytuacji jest Frankfurt, ale większość instytucji nie podjęła jeszcze decyzji. Częściowa relokacja jest w zasadzie koniecznością, aby nadal miały one unijny paszport bankowy. Umożliwia on prowadzenie działalności we wszystkich krajach UE oraz w Norwegii, Islandii i Liechtensteinie, bez konieczności występowania o pozwolenie w każdym z państw z osobna.
Ponieważ większość instytucji finansowych ma obecnie swoje europejskie siedziby w Londynie, będącym największym centrum finansowym w UE, korzystały one z brytyjskich zezwoleń. Podjęta w zeszłorocznym referendum decyzja o wystąpieniu z UE nie oznaczała, że automatycznie stracą one ważność. Gdyby Wielka Brytania zdecydowała się na pozostanie na wspólnym unijnym rynku, możliwe byłoby wynegocjowanie tego, by nic się nie zmieniło. Ale rząd Theresy May uznał, że dostęp do jednolitego rynku nie jest priorytetem, a na dodatek początek negocjacji pokazuje, że realny jest scenariusz, w którym nie zakończą się one w wyznaczonym terminie i Wielka Brytania wyjdzie z Unii bez żadnej umowy. Wobec tego banki muszą przenieść część swojej działalności do któregoś z pozostałych 27 państw.
Nie znaczy to oczywiście, że całkowicie wyniosą się z Londynu ani że brytyjska stolica przestanie być jednym z głównych centrów finansowych świata, tym niemniej będzie to dość bolesna strata. Sektor bankowo-finansowy przynosi brytyjskiej gospodarce ok. 190 mld funtów rocznie, co stanowi 12 proc. PKB.
Według szacunków wskutek twardego brexitu w City może zostać zlikwidowanych 9–13 tys. miejsc pracy w sektorze bankowym i 20 tys. stanowisk w innych instytucjach finansowych. Od początku za faworytów do ich przejęcia uchodziły Frankfurt i Dublin, a w nieco dalszej kolejności – Paryż i Luksemburg. Nawet w Polsce liczono, że może niektóre instytucje skuszą się na Warszawę. Frankfurt z racji tego, że będąc siedzibą Europejskiego Banku Centralnego i niemieckiej giełdy, już teraz niewiele ustępuje znaczeniem Londynowi. Dublin z powodu bliskości geograficznej i kulturowej, co ułatwiałoby przeprowadzkę. Na rzecz Paryża zaczął z kolei mocno lobbować nowy prezydent Emmanuel Macron, zapowiadając uproszczenie regulacji dla biznesu.
Teraz to jednak finansowa stolica Niemiec jest liderem w tym wyścigu. Do Frankfurtu trafi większość z 1500 miejsc pracy przenoszonych z Londynu przez szwajcarski UBS (część także do Madrytu), tysiąc przenoszonych przez Goldman Sachs oraz 250 z Citigroup i 100 z japońskiej Nomury. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że na to samo zdecyduje się Deutsche Bank, który zamierza zlikwidować aż 4 tys. z obecnych 9 tys. londyńskich etatów (to największa procentowo relokacja w stosunku do licznych pracowników brytyjskiego oddziału). Paryż zyska według dotychczasowych zapowiedzi co najmniej 1400 miejsc pracy – tysiąc dzięki HSBC i 400 dzięki francuskiemu Société Générale. W tyle pozostaje Dublin, dokąd 150 pracowników zamierza przenieść brytyjski Barclays. Na siedzibę europejskiej centrali wybrał go też Bank of America, choć jeszcze nie wiadomo, ilu spośród 6500 zatrudnionych w tej instytucji w Wielkiej Brytanii pracowników zostanie przeniesionych. Poza tym jeszcze wiele się może zmienić – oprócz Deutsche Banku żadnych oficjalnych deklaracji nie złożyły jeszcze JP Morgan, który według różnych przecieków chce przenieść z Londynu aż 4 tys. stanowisk, Morgan Stanley, który zamierza to zrobić z tysiącem etatów, oraz wiele mniejszych instytucji.