Kijów nadal uważa, że za podwyżką cen rosyjskiego gazu dla Ukrainy powinna iść proporcjonalna podwyżka stawek za jego tranzyt przez Ukrainę do innych państw europejskich - oświadczył dziś ukraiński wicepremier Ołeksandr Turczynow.

Jak podkreślił na konferencji prasowej, Kijów chce także bezpośrednich kontraktów gazowych między ukraińskim Naftohazem a rosyjskim Gazpromem.

Zdaniem ukraińskich władz, z umów gazowych na 2009 rok należy wykluczyć spółkę RosUkrEnergo (RUE), w której udziały należą po połowie do Gazpromu oraz ukraińskich biznesmenów Dmytra Firtasza i Iwana Fursina. RUE pośredniczyła w handlu błękitnym paliwem między Rosją a Ukrainą od 2006 r.

"Nie było powodów do wstrzymywania tranzytu gazu przez ukraińskie terytorium"

Turczynow raz jeszcze powtórzył, że spór Gazpromu z Naftohazem wokół warunków dostaw gazu dla Ukrainy i jego tranzytu do Europy nie wymagał takich środków, jak całkowite odcięcie dostaw tego surowca do odbiorców europejskich, co nastąpiło 7 stycznia.

"Nie było powodów do wstrzymywania tranzytu gazu przez ukraińskie terytorium" - powiedział wicepremier Ukrainy.

Rosjanie chcieli podnieść cenę gazu z niecałych 180 do 250 dolarów za tys. metrów sześciennych

W rozmowach między Gazpromem i Naftohazem w ostatnich dniach grudnia Rosjanie chcieli podnieść cenę gazu dla Ukrainy z niecałych 180 do 250 dolarów za tysiąc metrów sześciennych.

Nie zgadzali się przy tym na postulat Ukrainy, która domagała się podwyżki stawki za tranzyt gazu z 1,6 do 2 dolarów za przesłanie tysiąca metrów sześciennych gazu na 100 km.